Austriackie skoki wciąż w kryzysie. Szanse na poprawę sytuacji niewielkie

Getty Images / Mike Hewitt / Na zdjęciu: skoczek Manuel Fettner próbuje zachować równowagę na jednej narcie
Getty Images / Mike Hewitt / Na zdjęciu: skoczek Manuel Fettner próbuje zachować równowagę na jednej narcie

Ostatni sezon w wykonaniu austriackich skoczków narciarskich to teatr jednego aktora. Gdyby nie Stefan Kraft, notowania podopiecznych Andreasa Feldera byłyby wręcz fatalne. Co gorsza, perspektywy nie są obiecujące.

Zakończony przed tygodniem cykl Pucharu Świata austriaccy skoczkowie narciarscy rozpoczynali z wielkimi nadziejami. Nowy szkoleniowiec, który przejął schedę po Heinzu Kuttinie, miał w dawnych dominatorów tchnąć potężną energię i zaprowadzić na szczyt.

Prędko okazało się, że metamorfoza, jakiej w Austrii mniej więcej 20 lat temu dokonał Mika Kojonkoski, Andreasowi Felderowi zwyczajnie nie wychodzi, a bolączki Heinza Kuttina stały się zmorą jego następcy. Bolączki, czyli mierzenie się z opinią publiczną, niekompletna i niestabilna drużyna oraz wielka presja, by ją stworzyć. I to jak najszybciej.

- Nasza pozycja wyjściowa była trudna. Zarówno latem jak i zimą potrzebowaliśmy dużo czasu, by się na dobre rozkręcić - tłumaczył w rozmowie z dziennikarzem stacji ORF Felder. Udało się? Tylko Stefanowi Kraftowi. Choć nie był w formie życia, i tak przez większość sezonu ratował honor austriackich skoków. Przez większość, bo w pierwszym jego periodzie sam był trochę pogubiony. Tak naprawdę "odpalił" dopiero w Zakopanem, wygrywając po 665 dniach.

ZOBACZ WIDEO Skoki narciarskie na długie lata w polskich domach! "Skoki mają być dostępne dla każdego"

- Wreszcie zwolniłem hamulec ręczny - powiedział wyraźnie ucieszony skoczek. Potem było już tylko lepiej. Triumfował jeszcze dwukrotnie w PŚ, w Seefeld zdobył brąz oraz dwa srebra (z drużyną i w konkursie mieszanym). Walczył też nawet o zwycięstwo w morderczym turnieju Raw Air, a w "generalce" zajął drugie miejsce.

Czytaj także: Polskie i światowe legendy sportu - rozpoznajesz je na zdjęciach?

Problem jednak w tym, że w swoich poczynaniach był bardzo osamotniony. Kolejny z Austriaków i zarazem ich wielka nadzieja, Daniel Huber w klasyfikacji generalnej zajął dopiero 16. lokatę. Michael Hayboeck, który w ostatnich latach starał się dotrzymać kroku Kraftowi, wypadł jeszcze bardziej blado, plasując się dopiero na 27. miejscu. Tuż za Philippem Aschenwaldem.

Wprawdzie wspomniana czwórka w Seefeld zdołała sięgnąć po srebrny medal, ale to tylko trochę poprawiło morale drużyny i nastrój trenera. - Najważniejsze, że się nie skompromitowaliśmy podczas mistrzostw organizowanych u siebie - wypalił z rozbrajającą szczerością Felder przed kamerami ORF-u.

Szkoleniowiec ma świadomość, jak wielki jest rozdźwięk pomiędzy Kraftem, a pozostałymi zawodnikami. Nadrzędnym celem jest jego likwidacja. - Tak, aby w ciągu trzech lat powstał dobry, kompaktowy team - mówił o swoim zamiarze pod kątem igrzysk w Pekinie. W jego realizacji nie pomogą mu już jego dotychczasowi współpracownicy, Florian Liegl i Florian Schabereiter. Obaj postanowili zakończyć pracę na rzecz Austriackiego Związku Narciarskiego.

Czytaj także:Damian Skupień zakończył karierę

Choć Austria może pochwalić się najlepszymi na świecie trenerami skoków narciarskich, pytanie "Kto wesprze Feldera ?", na razie pozostaje bez odpowiedzi. Znaczna większość znakomitych szkoleniowców spełnia się w pracy z zagranicznymi ekipami, i na nieszczęście dla Austriaków nie zanosi się na żaden głośny transfer. 
A pomoc potrzebna jest od zaraz.

- Felder pilnie potrzebuje kogoś, kto udzieli mu gruntownego, rzeczowego wsparcia. Nagłe zmiany planów i braki w komunikacji frustrują zawodników i opiekunów, a długofalowy rozwój jest wówczas zwyczajnie niemożliwy - napisał w swojej kolumnie dla gazety "Tiroler Tageszeitung" Alexander Pointner, sugerując, że Felder nie radzi sobie ze wszystkimi aspektami swojej trenerskiej misji.

Jeśli wspomniane wsparcie dla obecnego szkoleniowca nie dotrze na czas, już wkrótce sytuacja austriackich skoków może pogorszyć się jeszcze bardziej. Po klęsce urodzaju, która jeszcze kilka lat temu panowała w Austrii, nie ma już prawie śladu, a grono zawodników z niepewną przyszłością - powiększa się.

Znajduje się w nim między innymi Andreas Kofler, Manuel Fettner, Manuel Poppinger, który od 2016 roku boryka się z problemami zdrowotnymi, i w końcu Gregor Schlierenzauer. Ten ostatni, mimo wielkich chęci i starań najpierw nie zdołał przekonać trenerów, że warto wysłać go na MŚ, a potem stracił jeszcze miejsce kadrze. Jeśli zrealizuje myśli o zakończeniu kariery, które na nowo zaczęły kotłować się w jego głowie, i postanowi odejść ze świata sportu, wraz z nim odejdzie pewnie najznakomitszy austriacki skoczek w historii. A następcy jak nie było, tak nie ma.

Źródło artykułu: