Skoki. Szymon Łożyński: Słuszna droga Michala Dolezala. To może pomóc zapleczu (komentarz)

Czekamy na pierwsze konkursy Letniego Grand Prix 2019. Jeszcze przed zmaganiami w Wiśle można jednak pochwalić Michala Dolezala. Czech obrał inną drogę niż jego poprzednik Horngacher i bardziej współpracuje z zapleczem. To słuszna droga.

Szymon Łożyński
Szymon Łożyński
Na zdjęciu od lewej: Michal Dolezal i Stefan Horngacher za czasów pracy w polskiej kadrze Newspix / Tomasz Markowski / Na zdjęciu od lewej: Michal Dolezal i Stefan Horngacher za czasów pracy w polskiej kadrze
Trzy lata pracy Stefana Horngachera w Polsce, to okres wielkich sukcesów kadry A. Biało-Czerwoni stali się drużynową potęgą w skokach narciarskich. Tyle tylko, że ta potęga była trochę na glinianych nogach, bowiem skoczkowie z zaplecza głównej reprezentacji - delikatnie pisząc - byli dalecy od swojej optymalnej dyspozycji.

Kadrowicze Horngachera osiągali sukces za sukcesem. Znakomicie radził sobie zwłaszcza Kamil Stoch, który drugi raz w karierze wygrał Puchar Świata, zdobył trzecie indywidualne złoto olimpijskie oraz tytuł wicemistrza świata w lotach i na skoczni normalnej. Drużyna dwukrotnie w przeciągu trzech lat wygrała Puchar Narodów. Do tego w Lahti Polacy zostali mistrzami świata, a na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu wywalczyli brązowy medal w rywalizacji drużynowej.

Do dyspozycji kadry A, jedynie poza przeżywającym kryzys w sezonie 2018/2019 Maciejem Kotem, nie można było się doczepić. Był to wielki sukces Stefana Horngachera. Jednakże Austriak nie był w stanie pomóc zapleczu polskiej reprezentacji. Oczywiście nie było to jego podstawowe zadanie. Tym była praca z kadrą A. Brakowało jednak większej współpracy na linii główna reprezentacja i jej bezpośrednie zaplecze.

ZOBACZ WIDEO Fantastyczny wyczyn Andrzeja Bargiela! Wbiegł na Wielką Krokiew w Zakopanem

Być może gdyby Aleksander Zniszczoł, Tomasz Pilch, Andrzej Stękała czy Klemens Murańka częściej trenowali z główną reprezentacją, ich wyniki w Pucharze Kontynentalnym byłyby zdecydowanie lepsze. Żeby pisać o prawdziwej potędze w skokach, Polska musi dysponować zapleczem. Takowe mają Niemcy, Austriacy, czy Słoweńcy, gdzie jeden albo dwóch słabiej skaczących skoczków jest zastępowanych przez zawodników z kadry B, którzy od razu radzą sobie w Pucharze Świata.

Czytaj także: Kamil Stoch wziął udział w akcji społecznej. Walczy ze smogiem

W polskim zespole tego brakowało. Gdy bez formy był w poprzednim sezonie Maciej Kot, zastępował zakopiańczyka junior Paweł Wąsek, bo pozostali skoczkowie z kadry B byli w zbyt słabej formie na Puchar Świata. Teraz może się to jednak zmienić. Optymizm wynika z metod szkoleniowych, jakie na początku swojej pracy z kadrą A obrał Michal Doleżal.

Przez ostatnie trzy sezony Czech był asystentem Horngachera. Obserwował pracę Austriaka, wyciągnął wnioski i chyba znalazł receptę na poprawę formy zaplecza. Jeszcze przed letnimi startami w Grand Prix i Pucharze Kontynentalnym, kadry A i B trenowały w wymieszanych składach. Dla przykładu do kadry B dołączyli Stefan Hula i Maciej Kot, a z główną reprezentacją trenowali Aleksander Zniszczoł i Paweł Wąsek.

Czytaj także: Maciej Kot zadowolony z pierwszych letnich konkursów w sezonie 2019

Co więcej, Doleżal stara się zindywidualizować treningi i zawodnicy trenują w mniejszych grupach. W Ramsau zajęcia pod okiem Czecha mieli Jakub Wolny i Kamil Stoch. Grzegorz Sobczyk trenował z Piotrem Żyłą i Dawidem Kubackim, Zbigniew Klimowski z Maciejem Kotem i Stefanem Hulą a Radek Zidek z Aleksandrem Zniszczołem i Pawłem Wąskiem.

Takie treningi i współpraca kadry A z B powinny zaowocować już zimą, gdzie wreszcie jest spora szansa na sukcesy Biało-Czerwonych zarówno w Pucharze Świata jak i na zapleczu (Puchar Kontynentalny).

Szymon Łożyński

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×