Skoki narciarskie. Marta Kubacka: Nie planuję wychodzić przed szereg

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Marta Kubacka ze swoim mężem Dawidem
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Marta Kubacka ze swoim mężem Dawidem

Marta Kubacka nie chce robić kariery dzięki sukcesom męża. - Zawsze to będzie odbierane tak, że gdybym nie miała takiego nazwiska, to nie zaistniałabym - podkreśla żona Dawida Kubackiego, reprezentanta Polski w skokach narciarskich.

Małżonka mistrza świata i zwycięzcy Turnieju Czterech Skoczni jest niezwykle skromna. Nie wywyższa się. Kiedy niemal wszyscy zebrani na wernisażu Ewy Bilan-Stoch goście toczą ożywione dysputy, ona raczej trzyma się z boku. W jej głosie słychać jednak stanowczość i pewność odpowiedzi. Nic dziwnego, przez 16 lat była szpadzistką.

Dawid Góra, WP SportoweFakty: Pamiętam reakcję pani i Ewy Bilan-Stoch na zwycięstwo Dawida Kubackiego podczas mistrzostw świata w Seefeld. Przytulałyście się, krzyczałyście. Wyglądało to tak, jakby łączyło panią z Ewą coś szczególnego.

Marta Kubacka: Przyjaźnimy się i każde emocje związane z sukcesami Dawida czy Kamila budzą w nas niesamowite emocje.

Wernisaż wystawy Ewy musi być dla pani szczególny.

I taki jest. Wiem, ile Ewa włożyła pracy w ten dzień. Wiem też, ile wyrzeczeń i przebytej drogi ją to kosztowało. Bardzo się cieszę, że wyszło jej to tak dobrze. Zresztą nie mogło być inaczej. Ewa jest perfekcjonistką, jeśli chodzi o sztukę.

ZOBACZ WIDEO: Skoki narciarskie. Kubacki goni lidera Pucharu Świata. "Postawiłbym duże pieniądze, że Polak zdobędzie kryształową kulę"


Pomagała pani w tworzeniu wystawy?

Tak, prosiła mnie nieraz, abym jeździła z nią i pomagała przy drobnych elementach - choćby przeprasować wstążki medali czy coś w tym stylu. Pomoc była niewielka, ale gdzie tylko mogłam być wsparciem, starałam się to robić.

Karolina Małysz nie chce być celebrytką. "Za bardzo to wszystko przeżywam" >>

Wernisaż wzbudził duże zainteresowanie i zamieszanie w świecie mediów. Choć nie takie, jak w pani życiu wywołały sukcesy Dawida. One skierowały światła kamer nie tylko na niego, ale również na panią. Mam jednak wrażenie, że woli pani stać gdzieś z tyłu.

To prawda, to chłopcy grają pierwsze skrzypce. To są ich sukcesy i całego sztabu. Ja osobiście nie planuję, przez wzgląd na sukcesy męża, wychodzić przed szereg. Ja jestem żoną Dawida, a to, że jest świetnym sportowcem, to już inna sprawa.

Ale ma pani też swoje plany i marzenia. Osiągnąć sukces można dzięki komuś, nie zawsze na czyichś plecach.

Zawsze to będzie odbierane tak, że gdybym nie nazywała się Kubacka, to nie zaistniałabym. Wiem, jak wygląda życie sportowca, sama przez 16 lat trenowałam szermierkę. Ale potem człowiek wychodzi za mąż, układa sobie życie. To naturalna kolej rzeczy.

Trenowała pani szermierkę, a karate ćwiczyła znowuż Anna Lewandowska. Widzę analogię. Nie podąża pani jednak jej drogą.

Szermierkę uważam za bardzo dobrą przygodę w swoim życiu. Wiele mnie nauczyła i w pewnym stopniu też wychowała. W pewnym stopniu musiałam radzić sobie sama. Potem kontuzja uniemożliwiła mi dalsze trenowanie. Byłam w zaawansowanym związku z Dawidem. Mieszkałam na Śląsku, więc trzeba było to wszystko pogodzić. Postanowiłam, że przeprowadzę się do Zakopanego. Zresztą to od dziecka było moje marzenie, żeby tutaj mieszkać. Nie samym sportem człowiek żyje.

Czyli droga Anny Lewandowskiej zdecydowanie pani nie odpowiada. Mówię o tym, aby robić swoje, ale jednocześnie być na świeczniku.

Nie porównywałabym tego do Ani Lewandowskiej. Każdy decyduje się na własną ścieżkę.

Kubacki może być jak Nykaenen. Jeden warunek >>

Samo zainteresowanie panią jest jednak spore. Mimo że to pani pierwszy wywiad, media publikują informacje i zdjęcia znalezione w sieci od dawna. Przeszkadza to pani?

Ja się od tego odcinam. Z tego, co widzę, media biorą informacje wyłącznie z Facebooka czy Instagrama. To, jaką sobie do tego dobiorą drogę, to już ich sprawa. Mnie pozostaje nic innego, jak tylko się uśmiechnąć. I tyle.

Źródło artykułu: