Sporo kontrowersji wzbudził niedzielny konkurs w Bad Mitterndorf. Organizatorzy zdecydowali się odwołać finałową serię dopiero po nieudanym skoku Kamila Stocha, gdy na swoje próby czekało już tylko trzech zawodników. Ostatecznie uznano wyniki z pierwszej serii, dzięki czemu premierowe zwycięstwo w Austrii odniósł Stefan Kraft.
Lider Pucharu Świata może mówić o sporym szczęściu. Pokonał zaledwie o 0,7 punktu Ryoyu Kobayashiego i 2,5 pkt Timi Zajca. Międzynarodowy sędzia Edward Przybyła w wywiadzie ze Sport.pl przyznał, że Kraft za swój skok otrzymał za wysokie noty. - Na pewno nie dałbym 19,5. Nawet nie dałbym 19. Nogi podkurczone do lądowania, wymachy rękami - to był skok na 18,5 pkt. Ale wiadomo, że na skoczni sędzia nie widzi powtórek i na podjęcie decyzji ma tylko pięć-sześć sekund - podkreślił Przybyła w rozmowie z Łukaszem Jachimiakiem.
Tuż przed lądowaniem Kraft wyraźnie zamachnął się rękami. Mimo to, sędziowie z Austrii, Norwegii i Włoch przyznali mu 19,5 pkt, Niemiec 19, a Japończyk 18,5. Tradycyjnie najwyższa i najniższa nota została odrzucona i łącznie 26-latek zdobył 58 pkt.
ZOBACZ WIDEO: Skoki narciarskie. Stefan Kraft lata jak szalony. "Punkty zdobywa krok po kroku"
Ze wszystkich skoczków z pierwszej serii więcej "oczek" za noty sędziowskie dostali jedynie Stoch i Zajc - po 58,5.
Przybyła uważa również, że organizatorzy nie odwołaliby drugiej serii, gdyby Kraft na półmetku nie był pierwszy. - Uczciwie by było, gdyby skończył drugi, a nawet trzeci. Powiem więcej - gdyby nie prowadził po pierwszej serii, to drugiej by nie anulowano - dodał polski sędzia.
Dzięki zwycięstwu Kraft umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Austriak wyprzedza już o 138 punktów drugiego Karla Geigera. Dalej są Kobayashi i Dawid Kubacki, który w niedzielę znalazł się poza "30" (klasyfikację sprawdź TUTAJ).