- Dzisiaj było sporo emocji, bo siedząc w hotelu i patrząc na to, co dzieje się za oknem, takie miejsce brałbym w ciemno. Trudno było orzec, czy te zawody w ogóle się odbędą. Na szczęście wszystko się udało. Było loteryjnie i wynik zależał od tego, jaki kupon wyciągnęło się na tej loterii. Mimo tego moje skoki wyglądały dużo lepiej niż w piątek. Jest spory postęp i może kwalifikacja nie była zdobyta w zadowalający sposób, ale najważniejsze to awansować, dać sobie szansę. A potem ją wykorzystać - zaznacza Kot.
Podczas pierwszej serii niedzielnego konkursu indywidualnego Polak oddał skok na odległość 117,5 m. W drugiej odsłonie konkursu wylądował 3,5 m dalej.
- Punkty zdobyte na początku sezonu dają pewność siebie i komfort. Start z lepszym numerem startowym pozwala przyjrzeć się temu, co stało się do tej pory w zawodach. Skacze się inaczej - przyznaje Kot.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Maria Szarapowa szykuje formę na święta
Skoczek nie ukrywa, że na początku sezonu dla kadrowiczów zmienia się rytm dnia. Potrzeba sporo doświadczenia i czasu, żeby się do niego przyzwyczaić.
- Do tej pory, podczas zgrupowań, pobudka była o 7, natomiast o 8.30 wyjazd na rozgrzewkę. Po południu kolejny trening. W tej chwili można dłużej pospać i trudno jest wyjść z poprzednich nawyków. Do południa nie mamy zajęć, a dziś dostaliśmy wolną rękę od trenera. Niektórzy poszli na spacer do lasu, inny się rozciągali, jeszcze inni uprawiali jogę. Każdy mógł robić to, po czym czuje się najlepiej - zdradza kulisy przygotowania do niedzielnego konkursu Kot.
Dawid Góra z Wisły
Kamil Stoch zwrócił się do kibiców. "Róbcie to dalej" >>
Dawid Kubacki: Niesmak pozostał >>