- Kamil jest tak niestabilny, że w Bischofshofen powinno udać mi się go dogonić. Jeżeli będą sprawiedliwe warunki, to mogę go przeskoczyć o dziesięć punktów (traci już 20 - przyp. red.). Polak nie skacze tak świetnie, on ma po prostu dobre wyniki - to nie żart, takie słowa po konkursie w Innsbrucku wypowiedział dla norweskiej telewizji TV 2 rozgoryczony Halvor Egner Granerud (więcej TUTAJ).
"Byłem sfrustrowany moim wynikiem i nadal jestem. To skocznia, z którą mam tylko złe wspomnienia, a po konkursie emocje wzrosły. Uważam Kamila za jednego z najlepszych w historii, ale myślę też, że przy moim perfekcyjnym występie w Bischofshofen wszystko się może zdarzyć" - napisał kilka godzin później na Twitterze Granerud.
To miłe, że Norweg przeprosił, ale już wcześniej powinien ugryźć się w język. Miał prawo być zły i rozczarowany po niepowodzeniu w Innsbrucku, ale nie musiał od razu żali wylewać dziennikarzom. Należało ochłonąć i dopiero stanąć przed kamerami. A tak, mimo przeprosin, niesmak pozostał. Dawno w skokach nie było zawodnika, który wypowiadałby się wobec bardziej utytułowanego rywala z takim brakiem pokory. Granerud jest dopiero na początku sukcesów w skokach. Z kolei Stoch wygrał w tej dyscyplinie niemal wszystko, co było do wygrania.
ZOBACZ WIDEO: Skoki narciarskie. Prezes PZN potwierdza: będzie dodatkowy weekend Pucharu Świata w Polsce! Kto zorganizuje dodatkowe konkursy?
Tez użytych przez Graneruda nie da się w żaden sposób obronić. Nieprawdą są jego słowa, że Kamil Stoch w 69. TCS jest niestabilny. Wręcz przeciwnie. Polak nie zepsuł żadnego skoku, nawet treningowego. W konkursowych, od pierwszej serii w Oberstdorfie, zawsze jest w czołówce. Do tego zachwyca stylem. Jego obie próby w Innsbrucku, gdzie wygrał, były wręcz podręcznikowe. Dostał od sędziów po 19,5 pkt za styl, a zasłużył nawet na 20.
Nieprawdą są również słowa Norwega, że "Stoch nie skacze świetnie, tylko ma po prostu dobre wyniki". Po konkursie w Innsbrucku sam Apoloniusz Tajner, w rozmowie dla naszego portalu, przyznał, że Stoch jest w wysokiej formie (więcej TUTAJ). W dodatku w Oberstdorfie, Ga-Pa i Innsbrucku nie było loteryjnych warunków. Wiatr zmieniał kierunek, ale nie był silny. Nie można więc mówić o wypaczeniu wyników.
Przy dość sprawiedliwych warunkach, a w takich skoczkowie rywalizują od początku 69. Turnieju Czterech Skoczni, nie da się w słabej formie trzy razy z rzędu być w czołówce. Tymczasem Stoch był drugi w Oberstdorfie, czwarty w Ga-Pa i pewnie wygrał w Innsbrucku.
W niedzielę w Austrii Granerud popełnił dwa błędy. Pierwszy na skoczni. W premierowym skoku, co potwierdził nam Apoloniusz Tajner, Norweg nie wybił się idealnie i to zdecydowało o krótkiej próbie. Kolejną pomyłkę Granerud zrobił już poza skocznią. Za szybko wyszedł do rozmów z dziennikarzami.
Polskim skoczkom pozostało jedynie odpowiedzieć Norwegowi sportowo, na skoczni w Bischofshofen. Z kolei Granerudowi, któremu nerwy puściły po jednym słabszym skoku, nie wróżę sukcesu w środę. Jak mówi się w języku skoczków, w Austrii będzie chciał "rozwalić próg", a to może skończyć się dla niego klęską sportową.
Szkoda, że na skoczni w Innsbrucku Norwegowi zabrakło klasy sportowej, ale to już kłopot samego zawodnika. My możemy cieszyć się z fantastycznych wyników Polaków. W grupie jest znakomita atmosfera, zawodnicy wzajemnie się napędzają i ze spokojem - w przeciwieństwie do Norwegów - możemy czekać na finał 69. Turnieju Czterech Skoczni.
Szymon Łożyński