Najtrudniejsze wyzwanie w trenerskiej karierze Stefana Horngachera. Rasnov dał nadzieję

Newspix / EXPA/ Tadeusz Mieczynski / Na zdjęciu: Stefan Horngacher
Newspix / EXPA/ Tadeusz Mieczynski / Na zdjęciu: Stefan Horngacher

Nietęgą minę miał Horngacher, gdy Niemcy skakali na bulę w Zakopanem. Wydawało się, że przed MŚ są zupełnie bez formy. Austriak stanął przed dużym trenerskim wyzwaniem - wyprowadzeniem swoich skoczków z kryzysu. Jest nadzieja, że ta misja uda się.

Sezon rozpoczęli rewelacyjnie. Markus Eisenbichler wygrał dwa pierwsze konkursy Pucharu Świata i został liderem klasyfikacji generalnej. Karl Geiger także skakał znakomicie. Obaj doświadczeni Niemcy świetnie zaprezentowali się na grudniowych mistrzostwach świata w lotach - indywidualnie Geiger wywalczył złoto, a Eisenbichler brąz. W drużynie nasi zachodni sąsiedzi sięgnęli po srebro, minimalnie ustępując Norwegii.

Po tak mocnym początku sezonu musiał przyjść kryzys. Nikt chyba nie spodziewał się jednak, że podopieczni Stefana Horngachera tak bardzo obniżą loty. Podczas trzyletniej pracy w Polsce, Austriak przyzwyczaił, że jego podopieczni cały sezon skakali na wysokim poziomie. Słabsze konkursy można było policzyć na palcach jednej ręki.

W Niemczech wyglądało to już inaczej. Po Turnieju Czterech Skoczni, już podczas którego przeplatał dobre skoki ze słabszymi, Geiger wpadł w duży kryzys. Mistrz świata zaczął dramatycznie walczyć o finałową serię. W Klingenthal dwa razy nie dał rady. Był 32. i 38. W Zakopanem było tylko niewiele lepiej - błąkał się w trzeciej dziesiątce.

ZOBACZ WIDEO: PŚ w Zakopanem. Były skoczek ujawnił, co powinien zrobić Andrzej Stękała. "To jest na głowie zawodnika"

Wobec słabszej dyspozycji Geigera, ciężar liderowania wziął na siebie Markus Eisenbichler. Jednak wicelider Pucharu Świata też wpadł w dołek. Po skokach w Zakopanem wściekał się, machał zrezygnowany rękoma. Trudno mu się jednak dziwić - na dwa tygodnie przed mistrzostwami świata zajmował 14. i 22. miejsce.

Słabszej formy liderów Horngachera nie miał kto przykryć, bo reszta kadry także spisywała się przeciętnie. Constantin Schmid był cieniem skoczka z poprzedniego sezonu. Pius Paschke zdobywał pojedyncze punkty, np. za 30. miejsce w niedzielę w Zakopanem.

Po kolejnych weekendach i skokach swoich podopiecznych mina Stefana Horngachera była coraz groźniejsza. W ostatnich sezonach Austriak nie był przyzwyczajony, że jego podopieczni wpadają w aż taki dołek formy i media zamiast chwalić, krytykują. Horngacher powtarzał jednak, że to co dzieje się kilka tygodni przed MŚ, nie ma dużego znaczenia. - Formę można odzyskać szybko - powtarzał. Wydawało się, że robi dobrą minę do złej gry. Po skokach w Rasnovie odżyły jednak nadzieję u Niemców na dobry wynik na mistrzostwach świata.

Na skoczni K-90 podopieczni Horngachera złapali drugi oddech. Odżył przede wszystkim Geiger. Po serii sześciu konkursów z rzędu bez pierwszej dziesiątki, znów się w niej znalazł i to od razu na podium. W piątkowym konkursie indywidualnym zajął 3. miejsce, przegrał tylko z Ryoyu Kobayashim i Kamilem Stochem.

Lepiej niż w Zakopanem skakał także Eisenbichler. W czwartek wygrał prolog. Co prawda dzień później został zdyskwalifikowany za nieprzepisowy kombinezon, ale same skoki pozwoliłyby mu być w pierwszej dziesiątce. W niej znalazł się natomiast Paschke i to na dobrym 7. miejscu. Postęp zrobił także Schmid, który w prologu był w ścisłej czołówce, a w konkursie zajął 12. lokatę.

"Jest lepiej" - może powiedzieć po konkursie Horngacher. Austriak i jego podopieczni zobaczyli w Rasnovie, że wciąż mogą rywalizować z najlepszymi. Z pewnością w ostatnim tygodniu przed MŚ będzie im się pracowało spokojniej. W Rumunii Horngacher postawił pierwszy krok na odbudowie formy swoich podopiecznych. Czy na mistrzostwach świata doda drugi?

Pierwszą odpowiedź na to pytanie poznamy już po treningach, które od środy rozpoczną się w Oberstdorfie na K-95. To właśnie na normalnej skoczni odbędzie się pierwszy konkurs o medale (indywidualny, w sobotę 27 lutego o 16:30). Po Zakopanem wydawało się, że Niemcy mogą ponieść klęskę u siebie. Po Rasnovie sytuacja zmieniła się - trzeba będzie na nich bardzo uważać.

Czytaj także:
Kamil Stoch zaskoczony notami sędziowskimi. "Czasami się dziwię"
Spore zmiany w wynikach bez przeliczników. Spadek Dawida Kubackiego i Piotra Żyły

Źródło artykułu: