Janusz Fortecki. Anioł stróż Wojciecha Fortuny

PAP / Tadeusz Olszewski / Na zdjęciu: Janusz Fortecki
PAP / Tadeusz Olszewski / Na zdjęciu: Janusz Fortecki

"Jeśli Wojtek Fortuna ma nie jechać na igrzyska, to ja dziękuję za tę robotę" – to zdanie wypowiedziane 49 lat temu zapoczątkowało historię pierwszego w historii olimpijskiego złota dla polskiego skoczka. Wypowiedział je trener Janusz Fortecki.

W tym artykule dowiesz się o:

Štrbské Pleso, Czechosłowacja. Trwa Puchar Tatr. To sprawdzian przed igrzyskami olimpijskimi, które już za rok miały się odbyć w Japonii. Przyjechała światowa czołówka. Mimo tego, nikomu wcześniej nieznany Polak Wojciech Fortuna, po pierwszej serii zajmuje trzecie miejsce.

Wyczyn był imponujący. W przerwie między seriami do Fortuny podchodzi Janusz Fortecki, trener kadry narodowej i wypowiada najważniejsze słowa w karierze zawodnika: "Kolego druhu, tym skokiem na stałe wszedłeś do kadry".

To nic, że leżałeś

Fortuna jest zbudowany słowami mentora. Pewny siebie kieruje się na górę obiektu. Na twarzy niesłabnący uśmiech.

ZOBACZ WIDEO: Niepokojąca forma polskich skoczków przed MŚ. Były zawodnik uspokaja

Sygnał do startu. Fortuna zjeżdża z rozbiegu. Tak bardzo chce się wykazać, że spóźnia odbicie. Mimo tego udaje mu się wyciągnąć skok na 100 metrów. Dopiero przy lądowaniu przegrywa z marzeniem zaimponowania trenerowi. Upadek, utrata przytomności.

- Niestety, podwozie mi się nie otworzyło i wylądowałem, jak kapitan Wrona Boeingiem. Czyli na brzuchu. Na moment straciłem przytomność, czułem się, jakby kopnął mnie koń. Ale pozbierałem się w miarę szybko. Podszedł do mnie Fortecki i powiedział: "To nic, że leżałeś. W kadrze nadal jesteś brany pod uwagę na igrzyska w Sapporo". Dzięki temu miałem gigantyczną motywację, wiedziałem, po co tak ciężko trenuję - wspomina dziś Fortuna.

Wcześniej Fortecki "dostał" 17-letniego Fortunę od Jana Gąsiorowskiego z Wisły Gwardii Zakopane. Trener słynął z wyczucia i odkrywania młodych talentów. Fortecki zgodził się warunkowo. Dał Fortunie wycisk na treningach, a coraz lepsze skoki zawodnik oddawał z dnia na dzień. W kadrze jednak byli znacznie bardziej cenieni skoczkowie. Wzór dla młodego Fortuny stanowili Stanisław Gąsienica-Daniel, Tadeusz Pawlusiak i Józef Przybyła.

Szansy, jaką dostał od Forteckiego, Fortuna nie wypuścił z rąk aż do igrzysk. W międzyczasie znalazł sposób na zaimponowanie trenerowi.

"Tylko ja się śmiałem"

Oliwa, letnie zgrupowanie skoczków. Rozgrzewka, biegi, wieloskoki. Kadrowicze są skonani. Tak bardzo, że żaden nie wypowiada choćby jednego słowa.

Nagle Fortuna podchodzi do Forteckiego.

- Wie pan co? - pyta.

- Co? - Fortecki nie sili się na długą odpowiedź.

- Jestem zmęczony, ale wydaje mi się, że żaden z kolegów nie jest w stanie przeskoczyć mnie w skoku w dal z miejsca.

Wszyscy stają. Zaskoczeni patrzą na Fortunę.

- No to pokaż, czy cię nie przeskoczą - mówi Fortecki i rysuje długą kreskę na ziemi.

Fortuna skacze 3,1 metra. Wynik jest rewelacyjny. Kolegom z kadry zdarzało się skakać dalej, ale tego dnia nikt go nie pokonuje.

- Kiedy wracaliśmy nadal nikt nic nie mówił. Tylko ja się śmiałem - opowiada Fortuna.

Trener był pod wrażeniem. Zapamiętał odwagę i charakter Fortuny.

"Dziękuję za tę robotę"

Wewnętrzny sprawdzian kadry. Zawodnicy trenują do igrzysk olimpijskich, na które mają wyjechać lada chwila.

Wcześniej Fortuna bierze udział w Turnieju Czterech Skoczni, jednak bez rewelacji. Plasuje się w drugiej dziesiątce. Trener decyduje, że na igrzyska pojedzie jako rezerwowy.

Treningi kadry są ostatnią szansą, aby przekonać do siebie Forteckiego. Fortuna triumfuje w każdej z wewnętrznych kwalifikacji.

Po zawodach podchodzi do niego major WP, jedna z najważniejszych postaci w polskim narciarstwie. Gratuluje 19-latkowi.

I wypala: - Wygraliście kwalifikacje, ale na igrzyska i tak nie pojedziecie. Jesteście młodzi, nie macie rutyny i się pogubicie.

- Jak to nie pojadę?! Pracowałem na ten wyjazd! - Fortuna nie może uwierzyć.

- I tak nie ma stroju. Już go komuś wydaliśmy - major jest nieugięty.

Nagle podchodzi Fortecki.

- To będzie mieć mój dres. Jeśli Wojtek ma nie jechać na igrzyska, to ja dziękuję za tę robotę - wyrzuca z siebie trener.

- Major się zdziwił. To były takie czasy, że on spokojnie mógł mu odpowiedzieć, żeby rzucał robotę, jeśli mu się nie podoba. Na szczęście w prasie ukazały się dwa artykuły na ten temat i major musiał się ugiąć. Dostałem szansę. To mnie wtedy tak podbudowało, że sam do siebie powiedziałem: "Ja wam jeszcze k...a pokażę, jak się skacze, towarzysze!" - opowiada Fortuna.

Minęły dwa dni i skoczkowie wsiadali do starego jelcza nazywanego "ogórkiem". Stał pod budynkiem Centralnego Ośrodka Sportu. Miał ciągle włączony silnik. Kierowca bał się, że zgaśnie i nigdzie nie pojadą.

To był pierwszy akord najważniejszej podróży w życiu Forteckiego i Fortuny. Podróży po olimpijskie złoto. Oczywiście żaden z nich tego nawet nie przeczuwał. Była jednak jedna osoba, która posiadała szósty zmysł.

- Nagle do autobusu wbiega Siostra Warszawska [opiekunka skoczków, wtedy żywy symbol Zakopanego - przyp. red.] i krzyczy, żeby się zatrzymać. Pyta, gdzie jest Wojtuś Fortuna. Pomyślałem sobie, że mi obciach robi. A ona: "Pamiętaj, synku, masz tutaj grosik szczęścia. Zaszyj go sobie w pasek w spodniach i ten grosz zamień na złoty medal". Jak mi powiedziała, tak zrobiłem - wspomina Fortuna.

11 lutego Fortuna zdobył pierwsze w historii polskich skoków mistrzostwo olimpijskie. W pierwszym skoku wywalczył 130,4 punktu. Był to rekordowy wynik. Żaden skoczek w historii nie uzyskał większej liczby punktów za pojedynczy skok. Powtórki jego startu, tylko w japońskiej telewizji, pokazywano podobno 85 razy. W Polsce nie transmitowano konkursu.

Fortuna do dziś powtarza, że Fortecki jest współautorem jego olimpijskiego złota. -  Razem wywalczyliśmy ten medal - mówi mistrz w rozmowie z WP SportoweFakty.

Skawina, Kraków, Zakopane i... Jugosławia

Kariera Forteckiego była dość nieoczywista. Urodził się w Skawinie, studiował na Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. Mimo że do Zakopanego miał 100 km, zakochał się w skokach narciarskich. Jego pierwszym klubem był Harcerski Klub Sportowy w Zakopanem, a pierwszym trenerem wybitna postać polskiego narciarstwa Stanisław Marusarz. W najlepszym okresie kariery należał do dziesiątki najlepszych skoczków w Polsce.

Jako trener najpierw szkolił skoczków AZS-u Zakopane, a potem kadrę narodową. Wśród jego podopiecznych, poza Fortuną, duży sukces odniósł Stanisław Gąsienica-Daniel, który wywalczył brązowy medal na mistrzostwach świata w Wysokich Tatrach. Po nieudanych igrzyskach w 1976 r. Fortecki zrezygnował ze szkolenia reprezentantów Polski.

Następnie przejął kadrę kombinatorów norweskich, a po odejściu z Polskiego Związku Narciarskiego, wyjechał do Jugosławii. Tam przygotowywał... przedskoczków do udziału w igrzyskach w Sarajewie. Potem zajmował stanowiska szefa wyszkolenia PZN i kierownika polskiej ekipy na mistrzostwach w Seefeld w 1985 r.

Przez wiele lat sprawował funkcję sędziego międzynarodowego FIS-u. W 1996 r. został szefem konkursu Pucharu Świata w Zakopanem. W 2013 r. uzyskał tytuł Honorowego Członka PZN.

Zmarł 21 lutego 2020 r. We wrześniu tego samego roku na Alei Gwiazd Mistrzów Sportu Wojciecha Fortuny w Szelmencie odsłonięto obelisk poświęcony pamięci Forteckiego.

Wszystkie dialogi i sytuacje pochodzą z ustnego przekazu od Wojciecha Fortuny

Andrzej Stękała będzie czarnym koniem mistrzostw świata. "Proszę zapamiętać te słowa" >>
Tego u Kamila Stocha brakuje. Mistrz olimpijski jednak uspokaja >>

Komentarze (0)