Kulminacja emocji. Marzymy o powtórce sprzed czterech lat. Nowy faworyt, liderzy osłabieni

PAP/EPA / PHILIPP GUELLAND  / Na zdjęciu: Piotr Żyła
PAP/EPA / PHILIPP GUELLAND / Na zdjęciu: Piotr Żyła

Emocje wgniotą w fotel. Szykuje się jedna z najbardziej zaciętych drużynówek w historii MŚ w skokach. Kandydatów do medalu pięciu, dwóch zostanie z niczym. Polaków stać nawet na złoto. Norwegowie już nie są głównymi faworytami. Początek o 17:00.

Było pierwsze danie, później drugie, czas na deser. Od kilku lat na konkurs drużynowy na mistrzostwach świata czekamy z dużymi nadziejami. Stefan Horngacher stworzył dream team, a Michal Doleżal jeszcze dopracował zespół. Biało-Czerwoni przyjechali do Oberstdorfu jako wiceliderzy Pucharu Narodów. Mimo że w Niemczech nie wszystko na razie ułożyło się po ich myśli, w sobotę stać ich na wiele, nawet na złoty medal.

- Wierzę, że drużyna stanie na podium. To wciąż ścisła czołówka. W sobotę jest nowy dzień i będzie już zupełnie inne skakanie. Ciągle wierzę, że z bardzo dobrej strony pokaże się Kamil Stoch. Od niego nic już nie możemy wymagać, ale to wciąż skoczek wielkiej klasy - jeszcze nie raz pokaże na co go stać, być może już w sobotę - zapowiada Wojciech Fortuna, mistrz olimpijski w skokach z Sapporo.

Zacznie Piotr Żyła, potem Andrzej Stękała, Kamil Stoch i kończyć będzie Dawid Kubacki. Trójka: Żyła, Stoch, Kubacki doskonale pamięta wydarzenia sprzed czterech lat z Lahti. Wtedy, jeszcze z Maciejem Kotem w składzie, skakali jak nakręceni podczas MŚ. W drużynówce już po pierwszej serii było pozamiatane. Polacy zrobili show i zostali pierwszy raz w historii drużynowymi mistrzami świata.

ZOBACZ WIDEO: Dzień medialny polskiej kadry skoczków na MŚ w Oberstdorfie. Dawid Kubacki oddał się swojej pasji

W sobotę ten wynik powtórzyć będzie trudno, ale nie jest to niemożliwe. Mimo że w Oberstdorfie trochę kłopotów z formą mają Kamil Stoch i Andrzej Stękała, można być umiarkowanym optymistą przed zawodami. W tym sezonie odbyły się trzy drużynówki w Pucharze Świata. Polacy zawsze byli na podium - w Wiśle zajęli 3. miejsce, w Zakopanem i Lahti byli drudzy. Na MŚ w lotach, w konkursie zespołowym, zdobyli brąz.

Już w Oberstdorfie w czwartkowych kwalifikacjach mieli najlepszy wynik zespołowy. W loteryjnym konkursie, mimo tylko Piotra Żyły w czołówce, uzyskali trzecią notę. W samych drużynówkach rzadko zawodzą. Nawet jak czasami coś nie wyjdzie indywidualnie, w rywalizacji z kolegami stają się skałą trudno do przejścia. Na to liczymy w sobotnie popołudnie.

Poważnych kandydatów do medalu jest jednak więcej niż miejsc na podium. Szykuje się najciekawsza drużynówka od lat na MŚ. Norwegia, Polska, Austria, Niemcy i Słowenia - te pięć krajów może realnie myśleć o medalu. Trzy z nich będą się bardzo cieszyć, dwa zostaną z niczym. Jeszcze przed mistrzostwami świata, z tej piątki murowanym faworytem do złota byliby Norwegowie.

W styczniu i lutym podopieczni Stoeckla robili na światowych skoczniach co chcieli. Fenomenalnie skakał Granerud, ale również jego koledzy byli bardzo mocni. Norwegowie zdobywali mnóstwo punktów, wygrali drużynówkę w Lahti i odskoczyli wszystkim w Pucharze Narodów. W Oberstdorfie, poza Johanssonem, zespół się jednak trochę posypał. Przede wszystkim stracili lidera - z koronawirusem walczy Halvor Egner Granerud. Przebywa w izolacji w pokoju hotelowym w Oberstdorfie.

- Bez niego Norwegowie nie są już głównym faworytem do złotego medalu. Bardzo będą odczuwali brak Halvora. Ciągnął ten zespół, był jego główną siłą. Nawet jak kolegom trochę nie poszło, to lider Pucharu Świata był w stanie to nadrobić, bo miał miażdżącą przewagę. Teraz, w walce o złoto, bardziej postawiłbym na reprezentację Polski niż Norwegię - mówił, jeszcze przed indywidualnym konkursem na dużej skoczni w Oberstdorfie, Jakub Kot, ekspert Eurosportu.

Po piątkowych zmaganiach indywidualnych wydaje się jednak, że to ani liderzy Pucharu Narodów Norwegowie, ani wiceliderzy Polacy nie są głównymi faworytami do złota. Znakomicie na Schattenbergschanze czują się Austriacy i to ich trzeba wymienić jako pierwszych w kolejce do zwycięstwa. Przede wszystkim mają znakomicie dysponowanego lidera.

W piątek szalał wiatr, sypał śnieg, przeliczniki wariowały, ale złoty medalista był zasłużony - od pierwszego treningu Stefan Kraft skakał świetnie i pewnie wywalczył tytuł mistrza świata. W sobotę będzie napędzał zespół. Jego kolegów Daniela Hubera, Philippa Aschenwalda i Jana Hoerla też stać na znakomite skoki. W tym roku wygrali dwie drużynówki: w Wiśle i Zakopanem. W Oberstdorfie mogą to powtórzyć, ale nie muszą. Nie są aż tak murowanymi faworytami do złota jak przed MŚ byli Norwegowie.

Dla Biało-Czerwonych kluczowa będzie dyspozycja Andrzeja Stękały w drugiej i Kamila Stocha w trzeciej grupie. Obaj nie są w tak dobrej formie jak jeszcze kilka tygodni temu. W sobotę muszą zapomnieć jednak o rozczarowaniach, czy dużym zmęczeniu sezonem. Stać ich na dwa porządne, dalekie skoki w konkursie. Jeśli takie oddadzą, to fenomenalnie dysponowany Piotr Żyła i bardzo dobrze skaczący Dawid Kubacki dołożą swoje i w sobotni wieczór może być pięknie.

Co ważne, podczas drużynówki powinny panować znacznie lepsze warunki niż dzień wcześniej. Sypać nie będzie. Wiatr ma być słabszy. Przeliczniki nie powinni wariować i wypaczyć wyników rywalizacji jak to zrobiły dzień wcześniej, gdy Piotr Żyła skoczył aż 5 metrów dalej niż Geiger w finale, a mimo to był czwarty, a Niemiec trzeci.

Początek wielkich emocji o 17:00. Wtedy wystartuje pierwsza seria drużynówki. Transmisja w TVP 1, Eurosporcie 1 oraz na WP Pilot. Wcześniej skoczkowie sprawdzą formę w treningu, który rozpocznie się o 15:45.

Czytaj także:
Piotr Żyła był pewien, że zdobędzie medal. "Trochę chciało mi się płakać"
Adam Małysz wskazał największego pechowca konkursu. Jego zdaniem to Polak

Źródło artykułu: