Sandro Pertile skomentował upadek Daniela Andre Tandego. "To był błąd techniczny"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Foto Olimpik/NurPhoto / Na zdjęciu:  Sandro Pertile
Getty Images / Foto Olimpik/NurPhoto / Na zdjęciu: Sandro Pertile
zdjęcie autora artykułu

Dyrektor Pucharu Świata twierdzi, że aktualizacja informacji o stanie zdrowia Norwega powinna nadejść ze szpitala w trakcie piątkowego konkursu. Analiza skoku Tandego wskazała na błąd techniczny zawodnika.

Ostatnie dokładne wieści ws. wypadku Norwega pochodzą z czwartkowego wieczora. Przed godziną 21 Mateusz Leleń, dziennikarz TVP Sport poinformował, że skoczek ma złamany obojczyk i przebite płuco. Taką wiadomość podał lekarz norweskiej kadry Guri Ranum Ekas.

- Daniel ma zapewnioną znakomitą opiekę w szpitalu. Całą noc wszystko było dobrze. Sytuacja jest stabilna i dziś, zgodnie z planem, zostaną przeprowadzone kolejne szczegółowe badania - doprecyzował Ekas, cytowany w piątek rano przez portal nettavisen.no.

Tande trafił do karetki nieprzytomny, musiał być intubowany i wentylowany mechanicznie. Gdy jego stan się ustabilizował, przetransportowano go helikopterem do kliniki w Lublanie.

ZOBACZ WIDEO: Apoloniusz Tajner stanowczo o sytuacji Kamila Stocha. "Pokażą to konkursy w Planicy"

Tande jest obecnie w stanie śpiączki farmakologicznej. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

- Kolejna informacja ma być po 24 godzinach, ale spodziewam się jej już w trakcie zawodów - przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty Sandro Pertile, dyrektor Pucharu Świata.

I dodaje, że jury zawsze dba o bezpieczeństwo skoczków. W tej sytuacji nie da się zrobić nic więcej.

- Wiemy, że upadek był spowodowany błędem popełnionym przez skoczka. Loty to jeszcze większe wyzwanie niż skoki na dużym obiekcie - tłumaczy Pertile.

Skoczkowie są wstrząśnięci wydarzeniem. Markus Eisenbichler w rozmowie z "Bildem" przyznał, że nie byłby w stanie skoczyć, gdyby widział wypadek na własne oczy. Karl Geiger miał mniej szczęścia. Dostrzegł, co się stało, stojąc na górze obiektu i czekając na swoją kolej.

- Chciałem wiedzieć, jaki jest stan Daniela. Powiedzieli mi, że nie wiedzą, czy przeżyje - dodał Karl Geiger. Ostatecznie zawody bez większych problemów udało się doprowadzić do końca.

- Chciałbym wiedzieć, co teraz jest w głowach innych skoczków i jak podejdą do swoich skoków. Widziałem reakcje w hotelu. Była cisza i poruszenie, ale każdy zdaje sobie sprawę z tego, że loty na mamucie to poziom wyżej. Oczywiście, jeśli którykolwiek z zawodników nie będzie przekonany do tego, że powinien wystartować, na pewno nie będziemy go do tego przekonywać - podkreśla Pertile w rozmowie z WP SportoweFakty.

Piątkowy konkurs indywidualny zaplanowano na 15.00.

Źródło artykułu:
Komentarze (3)
oxygen49
26.03.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dawid albo jest cisza albo poruszenie a Tandego szkoda, zajmuje się skakaniem a nie pyszczeniem  
avatar
Pan wszystkich Panów
26.03.2021
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Po każdym wypadku na skoczni ZAWSZE jest wina zawodnika. I Tuska. Nigdy organizatorów czy warunków.