W marcu Daniel Andre Tande zaliczył fatalny upadek na mamuciej skoczni w Planicy. Upadek, po którym kibice wstrzymali oddech. Skoczek musiał być reanimowany, ale - na całe szczęście - wszystko skończyło się dobrze. Podobnie, jak w przypadku Christiana Eriksena, który zasłabł w meczu Dania - Finlandia na Euro 2020. Również konieczna była reanimacja, również dość szybko wrócił do dobrego stanu.
Tande dostrzega podobieństwa w obu zdarzeniach. - To było dziwne. Jakbym przeżywał retrospekcję. Nie chcesz widzieć czegoś takiego na arenach sportowych. Jeszcze lepiej zrozumiałem, przez co przechodzili moi koledzy z drużyny, moja rodzina - powiedział w rozmowie ze sport.tvp.pl.
Norweski skoczek ma się bardzo dobrze. Jak przyznał w wywiadzie, czuje się dobrze pod względem psychicznym i fizycznym, dużo trenuje, a wkrótce powinien oddać także pierwsze skoki. W Wiśle, podczas Letniego Grand Prix, nie wystartuje, ale ma nadzieje, że prędzej czy później weźmie udział w tegorocznym letnim cyklu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jest moc. Nietypowy trening Wildera
Jak mówi, nie ma żadnych obaw przed powrotem na skocznie. - Zdarzyło się, życie toczy się dalej. Skoki wciąż sprawiają mi największą przyjemność i wciąż chcę rywalizować. Mam nadzieję, że na jak najwyższym poziomie - zaznaczył.
Tande nie ukrywa, że w przyszłym roku chce zmierzyć się z mamutem w Planicy, który zabrał mu tyle zdrowia. - Nie mogę się tego doczekać. Chciałbym jeszcze raz pofrunąć daleko w Planicy i przezwyciężyć wszystko, co stało się w tym roku.
Czytaj także:
- Kamil Stoch otwiera galerię trofeów. Wielka gratka dla fanów
- Polski trener wspomina walkę z koronawirusem. "Nie było mnie. To trwało cztery tygodnie"