Kobayashi o krok od wygrania TCS. Jego przewaga jednak nie jest największa

PAP/EPA / Na zdjęciu: Ryoyu Kobayashi
PAP/EPA / Na zdjęciu: Ryoyu Kobayashi

Japończyk w Bischofshofen odniósł kolejny triumf. W klasyfikacji generalnej TCS ma 17,9 przewagi nad drugim zawodnikiem. W ciągu ostatnich dziesięciu lat to Kamil Stoch przystępował z największym zapasem punktowym do ostatniego konkursu.

Patrząc na obecną dyspozycję Kobayashiego, zdaje się, że tylko pech może pozbawić go drugiego triumfu w Turnieju Czterech Skoczni. Jeśli wygra czwartkowe zawody to stanie się pierwszym skoczkiem w historii, który dwukrotnie wygrał wszystkie konkursy podczas jednej edycji. Po raz pierwszy dokonał tego w 2018 roku. Osiągnięciem tym mogą pochwalić się jeszcze tylko Sven Hannawald oraz Kamil Stoch.

W klasyfikacji generalnej 70. edycji TCS Japończyk prowadzi z przewagą 17,9 pkt nad drugim Mariusem Lindvikiem, który jako jedyny podjął z nim walkę i był liderem po pierwszej serii trzeciego konkursu. Ostatecznie jednak musiał uznać wyższość rywala. Strata trzeciego Halvora Egnera Graneruda wynosi 38,7 pkt. Pomimo fantastycznej postawy Kobayashiego jego przewaga nie jest największa. W ciągu ostatnich dziesięciu lat kilkakrotnie do ostatniego konkursu przystępowano z większym zapasem punktowym.

Z największą przewagą nad drugim skoczkiem przystępował Kamil Stoch. Miało to miejsce w 2018 roku, kiedy Polak cieszył się z drugiej wygranej w tej prestiżowej imprezie. Przed ostatnimi zawodami w Bischofshofen miał aż 64,5 pkt przewagi nad Andreasem Wellingerem i 67,5 pkt nad Junshiro Kobayashim. Jako drugi skoczek w historii stawał wówczas przed okazją wygrania wszystkich konkursów jednej edycji.

ZOBACZ WIDEO: Co się dzieje z Kamilem Stochem? "Ma odczucia, że wszystko robi dobrze"

- Oczywiście nerwy też mi towarzyszą. Nie jesteśmy maszynami, jesteśmy tylko ludźmi, więc to naturalne, że odczuwamy emocje, te lepsze i te gorsze. Nie koncentruję się na wygrywaniu i pobijaniu rekordów. Staram się skupiać na sobie i moich własnych skokach. Dam z siebie tyle, ile będę w stanie. Chcę realizować założenia, oddawać dobre skoki, wykonywać na skoczni swoje zadanie i cieszyć się z tego co robię - mówił przed ostatnim występem dla TVP Sport. Ogromnej przewagi nie zmarnował i w święto Trzech Króli cieszył się z drugiego triumfu w karierze.

Rok później triumfował obecny lider TCS Ryoyu Kobayashi. Jego przewaga po trzech konkursach była większa niż obecnie. Drugiego Markusa Eisenbichlera wyprzedzał o 45,5 pkt, a trzeciego Andreasa Stjernena o 49,7 pkt. Wypracowany zapas punktowy jeszcze powiększył i po raz pierwszy w karierze sięgnął po Złotego Orła. Jako trzeci skoczek w historii wygrał wszystkie konkursy.

W pozostałych edycjach TCS rozgrywanych w latach 2012-2021 jeszcze trzykrotnie przewaga lidera nad drugim zawodnikiem przed ostatnim konkursem była większa niż obecnie. W 2012 roku rekordzista pod względem liczby wygranych konkursów Pucharu Świata Gregor Schlierenzauer przystępował do rywalizacji w Bischofshofen z przewagą 27 pkt nad Andreasem Koflerem oraz 36,1 pkt nad Thomasem Morgensternem, który okazał się najlepszy podczas ostatniego jednoseryjnego konkursu. Zapas punktowy jaki miał Schlierenzauer nad kolegą z drużyny wystarczył jednak do ostatecznego zwycięstwa w imprezie.

- Po Innsbrucku pomyślałem, że tylko jeden mały krok dzieli mnie od tytułu. Dziś było bardzo ciężko skakać. Warunki były bardzo trudne, ale oddałem dobry skok, który dał mi wygraną w całym turnieju. To coś niesamowitego dla mnie. Spełniły się moje marzenia, walczyłem od kilku lat o ten tytuł i dziś zostałem mistrzem. To coś wielkiego - mówił po zawodach dla austriackiej telewizji. Całe podium zajęli wówczas austriaccy skoczkowie, którzy powtórzyli ten wyczyn po raz drugi. Wcześniej sztuka ta udała im się w roku 1975.

W 2015 roku z końcowego triumfu cieszył się Stefan Kraft. Była to ostatnia wygrana reprezentanta Austrii. Po niej w żadnej edycji nie meldowali się oni nawet na podium. Po trzech konkursach 21-latek miał 23,1 pkt przewagi nad swoim rodakiem Michaelem Hayboeckiem oraz 29,4 pkt nad Peterem Prevcem. W Bischofshofen uplasował się na trzecim miejscu, jednak jego końcowa nota wystarczyła i skoczek pierwszy raz w karierze sięgnął po Złotego Orła.

Rok później jako lider turnieju do ostatnich zawodów przystępował Peter Prevc, który wyprzedzał Severina Freunda oraz Kennetha Gangesa kolejno o 19,7 i 41,9 pkt. Pozycji lidera nie oddał i po siedmiu zwycięstwach Austriaków z rzędu to Słoweniec okazał się najlepszy. Triumfował w trzech z czterech rozgrywanych konkursów. - Byłem zdenerwowany, nawet bardzo. Trzy noce nie spałem. Ale teraz jestem po prostu bardzo szczęśliwy. Pewnie dziś też nie pośpię, ale to już z zupełnie innego powodu - mówił dla berkutschi.com

W pozostałych edycjach przed ostatnim konkursem liderzy TCS mieli mniejszą przewagę nad drugim zawodnikiem, niż Kobayashi ma obecnie nad Lindvikiem. W pięciu przypadkach tylko raz doszło do sytuacji, że zawodnik zajmujący pierwsze miejsce nie wygrał ostatecznie turnieju. W 2017 roku Daniel Andre Tande miał zaledwie 1,7 pkt przewagi nad drugim Kamilem Stochem. Pomiędzy tymi dwoma skoczkami miała rozegrać się walka o końcowy triumf. Po pierwszej serii Norweg tracił do Polaka 2,8 pkt. Niestety w finałowej serii zamiast o dobrą odległość, musiał walczyć o bezpieczne wylądowanie, przez co uzyskał jedynie 117 metrów. Jak się później okazało szanse na zwycięstwo w turnieju odebrała Tandemu usterka sprzętu.

- Po prostu pękło wiązanie. Po wybiciu z progu narta trzymała się na samej lince. Miałem szczęście, że nie wywinąłem salta w powietrzu i bardzo się cieszyłem, że udało mi się wylądować i ocalić trzecie miejsce w turnieju - powiedział po zawodach w rozmowie z telewizją TV2. Zwyciężył Kamil Stoch, a drugie miejsce zajął Piotr Żyła.

W ciągu ostatniej dekady tylko raz skoczek będący liderem przed ostatnim konkursem nie cieszył się z końcowego triumfu. Przewaga Kobayashiego nie jest największa, jednak wydaje się wystarczająca. Jeśli warunki panujące na skoczni będą równe dla wszystkich zawodników, to już za kilka godzin Japończyk będzie cieszył się z drugiego triumfu w Turnieju Czterech Skoczni. Wygranie wszystkich konkursów będzie dodatkowo wyjątkowym wyczynem podczas tej jubileuszowej edycji.

Czytaj także: 
"To naprawdę gów... sytuacja". Horngacher zabrał głos ws. Stocha
O wielką chwałę, historię i pieniądze. Czas na finał 70. Turnieju Czterech Skoczni

Komentarze (1)
avatar
yes
6.01.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dobrze, że schowali się Tajner i Małysz. Sami przekonamy się jak skończy się turniej. Nie musimy słuchać kolejny raz o wycofanym Stochu i niewycofanych pozostałych.