W jedynym przeprowadzonym w tym sezonie konkursie drużynowym najlepsi okazali się Austriacy, którzy po zaciętej walce wyprzedzili o 0,3 pkt. reprezentację Niemiec. Podium uzupełnili Słoweńcy. Miejscem rozgrywania zawodów była Wisła. Warunki pogodowe nie sprzyjały skoczkom.
- To był naprawdę bardzo trudny konkurs. Praktycznie w każdej drużynie trafiły się nieudane skoki. Nam udało się jednak zachować największą regularność. Mieliśmy też trochę szczęścia. Pokazaliśmy dzisiaj, że jesteśmy w dobrej formie. Po niezbyt udanym początku sezonu to dla nas bardzo miła odmiana, i spora motywacja do dalszej pracy i walki o jeszcze lepszy wynik - powiedział Stefan Kraft po konkursie dla berkutschi.com.
Gospodarze liczą na zwycięstwo
Austriacy w Bischofshofen prezentują bardzo wysoki poziom. W sobotniej rywalizacji aż siedmiu reprezentantów gospodarzy zdobyło punkty Pucharu Świata. Trzech uplasowało się w czołowej "10". Najlepszy był Jan Hoerl, który zameldował się na najniższym stopniu podium.
"Bardzo miły moment, kiedy stoisz u siebie na podium. Dzisiaj naprawdę dobry występ drużynowy" - napisał na swoim Instagramie po konkursie. W zakończonym TCS dwójka podopiecznych Andreasa Widhoelzla zameldowała się w czołówce - Jan Hoerl był dziewiąty, a Daniel Huber dziesiąty. Ze spadkiem formy zmaga się Stefan Kraft, który robi przerwę w Pucharze Świata, by przygotować dobrą dyspozycję do zbliżających się igrzysk olimpijskich. Pozostali reprezentanci gospodarzy prezentują dobrą formę i to właśnie Austrię wymienia się wśród faworytów do wygrania rywalizacji drużynowej.
Chęć rehabilitacji
Z Turnieju Czterech Skoczni nie są zadowoleni reprezentanci Niemiec. Przed imprezą wierzyli, że po 20 latach to zawodnik gospodarzy okaże się najlepszy. Tak się jednak nie stało. Dodatkowo żaden ze skoczków nie ukończył rywalizacji na podium. Był to pierwszy taki przypadek od czterech lat. Swoje zrezygnowanie podkreślał po finałowym konkursie piąty zawodnik turnieju Markus Eisenbichler. - W tej chwili nie jestem usatysfakcjonowany, bo bardzo spóźniłem skok w drugiej serii. To naprawdę denerwujące. Tak jest w życiu. Potrzebuję kolejnego piwa na noc, żebym mógł o tym zapomnieć - powiedział dla portalu sportschau.de. Skoczek może mieć w sobie również sportową złość po dyskwalifikacji w sobotnim konkursie za nieprawidłowy kombinezon.
Wyżej od niego został sklasyfikowany Karl Geiger. Czwarty zawodnik imprezy musiał się jednak pożegnać z plastronem lidera Pucharu Świata. Obecnie traci 74 punkty do Japończyka. Podczas konkursu drużynowego będą chcieli się zrehabilitować. Na chwilę obecną jednak prócz Eisenbichlera i Geigera nie mają zawodników prezentujących cały czas stabilną dyspozycję. W niedzielę prócz ww. dwójki zaprezentuje się także Andreas Wellinger i Constantin Schmid. Mistrz olimpijski z Pjongczangu ma na swoim koncie w sezonie miejsca w czołowej "10", ale także konkursy, w których nie awansował do finałowej serii. W niedzielę zarówno on, jak i koledzy z drużyny będą musieli oddać osiem równych i dalekich skoków, jeśli chcą rywalizować z pozostałymi o zwycięstwo.
Lovro Kos i spółka
O ile reprezentacja Austrii oraz Niemiec może włączyć się do walki o podium konkursu drużynowego, to w przypadku Słoweńców może być to trudne. Podopieczni Roberta Hrgoty w ostatnim czasie obniżyli loty. Pojawiła się co prawda nowa gwiazda słoweńskich skoków Lovro Kos, który w debiucie na Turnieju Czterech Skoczni zajął w klasyfikacji generalnej wysokie siódme miejsce, jednak jeden skoczek nie wystarczy. Pozostali w ostatnich tygodniach prezentują się poniżej oczekiwań. Zajmujący siódme miejsce w klasyfikacji generalnej Anze Lanisek prestiżową imprezę ukończył dopiero na 16. miejscu. Jeszcze dalej od niego sklasyfikowany został Peter Prevc. Jego brat Cene po nieudanych występach w pierwszej części turnieju wrócił do ojczyzny z powodów osobistych. Reprezentacji brak obecnie czterech równych zawodników, którzy mogliby walczyć o podium.
W sobotę zaliczyli dublet
Nie można zapominać również o norweskich skoczkach, którzy meldowali się ostatnio regularnie na podium. W TCS Marius Lindvik był drugi, a Halvor Egner Granerud trzeci. Lepszy od nich był jedynie Ryoyu Kobayashi. Z dobrej strony prezentuje się również dziewiąty zawodnik klasyfikacji generalnej Robert Johansson. Brakuje im jednak czwartego, prezentującego wysoką i stabilną formę skoczka. Zarówno Daniel Andre Tande, jak i Johann Andre Forfang przeplatają dobre próby z tymi słabymi, po których nie meldują się w finałowej rundzie. Nie zmienia to jednak faktu, że Norwedzy będą chcieli zaprezentować się z jak najlepszej strony. - Liczę na naprawdę fajną niedzielę. Damy z siebie wszystko i będziemy zaciekle walczyć z pozostałymi ekipami. Nie mogę się doczekać rywalizacji drużynowej - podkreślił zwycięzca sobotniego konkursu dla portalu skijumping.pl.
W klasyfikacji Pucharu Narodów prowadzą Niemcy, przed Austrią i Norwegią. Na czwartym miejscu znajduje się Japonia. Wydaje się, że to pomiędzy 3-4 zespołami rozegra się walka o zwycięstwo. Kraj kwitnącej wiśni ma Kobayashiego i Sato, jednak ich koledzy w klasyfikacji generalnej zajmują miejsca w trzeciej dziesiątce. Polscy kibice marzą by Biało-Czerwoni włączyli się do walki o podium. Po sobotnim konkursie ciężko jednak na to liczyć. Z dobrej strony zaprezentował się jedynie Piotr Żyła, który ukończył rywalizację na siódmej pozycji. Dawid Kubacki był 27., a pozostali podopieczni Michala Doleżala nie awansowali do serii finałowej.
Czytaj także:
Kamil Stoch ma trzy ścieżki powrotu do formy. "Przy rozważaniach trzeba mieć szczęście"
Małysz nie wytrzymał! Potężne kontrowersje wokół niemieckich skoczków
ZOBACZ WIDEO: Trener polskich skoczków do zwolnienia? Tajner tłumaczy sytuację Doleżala