To jedna z przyczyn kryzysu polskich skoczków. Ekspert zgadza się z Hannawaldem i Małyszem

Materiały prasowe / COS/Paweł Skraba / Na zdjęciu: Kamil Stoch
Materiały prasowe / COS/Paweł Skraba / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Na dwa tygodnie przed igrzyskami olimpijskimi mało kto wierzy w chociaż jeden medal polskich skoczków. Kryzys trwa od początku sezonu i nie widać jego końca. Eksperci są zgodni co do tego, jaka jest jedna z przyczyn "zapaści" Biało-Czerwonych.

Pięć ostatnich sezonów to było prawdziwe eldorado w polskich skokach narciarskich. Biało-Czerwoni robili na światowych skoczniach, co chcieli. Przywieźli worek medali z mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich, a w Pucharze Świata niemal co tydzień odnosili sukcesy.

Nic nie wskazywało na to, że sezon olimpijski będzie aż tak słaby. Wszyscy czekali na kolejne znakomite starty Biało-Czerwonych z kulminacją najlepszej formy na igrzyskach olimpijskich w Chinach. Niestety, na dwa tygodnie przed inauguracją najważniejszych zawodów czterolecia niewiele wskazuje na to, że podopieczni Michala Doleżala odegrają w nich pierwszoplanowe role.

Kryzys polskich skoczków, który zaczął się od inauguracji Pucharu Świata, trwa aż do teraz. Przez prawie dwa miesiące na podium tylko raz był Kamil Stoch, którego kłopoty na skoczni również nie ominęły. Piotr Żyła i Dawid Kubacki są cieniem zawodników z poprzednich sezonów, a młodzi - poza Pawłem Wąskiem - skaczą gorzej niż źle.

ZOBACZ WIDEO: Kolejny problem polskich skoków. Ekspert na razie przestrzega przed takim rozwiązaniem

Od kilku tygodni trwa gorąca dyskusja o przyczynach aż tak dużych kłopotów polskich skoczków. Genezę problemów, na podstawie rozmów z Adamem Małyszem, znalazł wybitny przed laty skoczek narciarski Sven Hannawald.

- Rozmawiałem o tym z Adamem Małyszem. Mówił, że testowali nowe rozwiązania. A kiedy to robisz, zbaczasz z drogi, którą już znasz - podkreślił Niemiec w niedawnym wywiadzie dla WP SportoweFakty (całość przeczytasz TUTAJ).

Podczas Pucharu Świata w Zakopanem zapytaliśmy Rafała Kota, czy zgadza się ze słowami Hannawalda?

- Zawsze gdy testuje się sprzęt, to trzeba do tego dopasować technikę skoku. Czasami musi się ona delikatnie zmienić. To jest związane z dojazdem, odbiciem czy zachowaniem skoczka po wyjściu z progu. To są niuanse skoków narciarskich. Moim zdaniem Sven i Adam słusznie podjęli takie dywagacje, bo rzeczywiście coś w tym jest - podkreślił były fizjoterapeuta polskiej kadry skoczków.

- Trochę bazujemy jeszcze na tym, co zostało wspaniale zbudowane przez Stefana Horngachera. Przez dwa sezony nam się to świetnie udawało, bo sprzęt był bardzo podobny. Przed sezonem olimpijskim, jak zawsze, nastąpiły lekkie zmiany i pewne rzeczy nie zgrały się u nas tak, jak powinny. Zwróćmy uwagę, że kłopoty dotknęły wszystkich polskich skoczków, nie tylko tych z głównej kadry - dodał Rafał Kot.

Oprócz kłopotów czysto sportowych, polska kadra skoczków ma w tym sezonie ogromnego pecha. Przed Pucharem Świata w Zakopanem kontuzji kostki doznał Kamil Stoch i jego powrót na skocznię opóźnia się (więcej TUTAJ). Do tego na kwarantannie jest Dawid Kubacki, a w czwartek pozytywny wynik testu na koronawirusa otrzymał Piotr Żyła.

Tym samym oprócz formy sportowej Biało-Czerwoni muszą się też martwić, w jakim składzie wystartują w Chinach. Do Pekinu kadra wylatuje 31 stycznia. Michal Doleżal powołał pięciu skoczków: Stocha, Żyłę, Kubackiego, Pawła Wąska i Stefana Hulę.

Źródło artykułu: