Pjongczang 2018. Maciej Kot jedzie na igrzyska olimpijskie jako skoczek światowej czołówki. Indywidualnie medalu nie zdobywa, ale w drużynie jest mocnym ogniwem i znacznie przyczynia się do wywalczenia przez polskich skoczków historycznego brązowego medalu w rywalizacji zespołowej.
Cztery lata później Macieja Kota nie ma w kadrze olimpijskiej. Zamiast niego do Chin poleci 22-letni Paweł Wąsek. Po igrzyskach olimpijskich w Korei w karierze Macieja Kota nastąpił niespodziewany regres. To już czwarty sezon z rzędu, w którym drużynowy mistrz świata z Lahti nie jest w stanie dołączyć do elity, w której był przez dwa sezony startów za kadencji Horngachera.
W Zakopanem, tuż przed ogłoszeniem kadry olimpijskiej, 30-latek zaczął skakać lepiej. W kwalifikacjach do konkursu indywidualnego był nawet 18. Nieźle prezentował się na treningach. W konkursie przegrał jednak zdecydowanie ze Stefanem Hulą. Doświadczony skoczek rzutem na taśmę wywalczył bilet do Pekinu, a dla dwukrotnego triumfatora konkursów Pucharu Świata miejsca już zabrakło.
ZOBACZ WIDEO: Była partnerka Milika przeszła metamorfozę. Trudno oderwać wzrok!
- Wynikowo zrobiłem za mało. Nie dałem trenerom argumentów na powołanie. W Zakopanem była widoczna poprawa w moich skokach, ale to było już za późno. Gdybym tak skakał kilka tygodni wcześniej, podczas mistrzostw Polski w Zakopanem, to z pewnością dostałbym szansę na Turnieju Czterech Skoczni i miałbym więcej szans powalczenia o bilet na igrzyska. To jednak gdybanie, nie mam żadnych pretensji, że nie ma mnie w składzie - mówi dla WP SportoweFakty Maciej Kot.
Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu 30-latek nie ukrywał, że chce wrócić do najlepszych i polecieć z kadrą na igrzyska. Celu nie zrealizował. Co zatem dalej z jego karierą?
- Wciąż mam stuprocentową motywację. Cały czas chcę i ciężko pracuję, by wrócić do jak najlepszego skakania jeszcze w tym sezonie. Wierzę, że praca, którą teraz wykonam, zaprocentuje też w kolejnym sezonie. Co prawda jest on w moim przypadku pod znakiem zapytania, ale generalnie wciąż patrzę na skoki długofalowo - przyznał Maciej Kot.
W kwestii kontynuowania kariery, ważne będzie m.in. znalezienie przez doświadczonego skoczka nowego sponsora. Poszukiwania ułatwiłyby dobre wyniki w Pucharze Świata. Jest na to szansa jeszcze w drugiej części sezonu. W niej Maciej Kot chce powalczyć o powrót do elity, a drogę ku temu rozpocznie podczas Pucharu Kontynentalnego w amerykańskim Iron Mountain.
- To będzie nowy period i okazja do wywalczenia dodatkowego miejsca dla Polski w Pucharze Świata. To taki fajny cel na najbliższy czas. Gdyby udało mi się go zrealizować, to zwiększę swoje szanse na uczestnictwo w zawodach Pucharu Świata po igrzyskach olimpijskich. Dla mnie powrót do głównego cyklu, i przede wszystkim zdobywanie w nim punktów, jest teraz priorytetem - zdradził nasz rozmówca.
A co z najbliższymi? Czy z nimi Maciej Kot rozmawiał już o dalszych planach na swoją karierę?
- Mam ogromne wsparcie żony, brata, rodziców. Jestem jednak zawodnikiem, który w momentach trudnych zamyka się w sobie i sportową porażkę przeżywa w samotności. Jeszcze rozmów o przyszłości sportowej z najbliższą rodziną nie przeprowadziłem. To za szybko. Przez te dwa miesiące może się jeszcze wiele wydarzyć. Najważniejsze jednak, że mam stuprocentowe wsparcie od najbliższych. Wiem, że gdy tylko będę miał potrzebę takiej rozmowy, to mogę się do nich zwrócić. I za to jestem żonie, bratu, rodzicom bardzo wdzięczny - zakończył.
Obecnie drużynowy mistrz świat wraz z kolegami z reprezentacji, którzy nie startują w Willingen, przebywa na zgrupowaniu w Planicy. W weekend Polacy z pewnością będą jednak oglądać zawody w Niemczech, gdzie Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki zamierzają nieźle namieszać. W piątkowym prologu skakali świetnie. Stoch wygrał, Żyła był czwarty, a Kubacki siódmy.
Czekamy na powtórkę w sobotę. Początek konkursu w Willingen o 16:00. Transmisja w TVN, Eurosporcie 1 oraz na WP Pilot.
Czytaj także:
Koncertowe skoki Polaków w Willingen!
Kamil Stoch mówi, co się zmieniło. Zwraca uwagę na ważną kwestię