Thepchaiya Un-Nooh - tak nazywa się sprawca największej sensacji podczas tegorocznych eliminacji do German Masters. Przed pojedynkiem z aktualnym mistrzem świata nikt nie dawał mu bowiem szansy nawet na wygranie kilku frejmów, nie mówiąc już o odniesieniu zwycięstwa. 28-letni reprezentant Tajlandii nie zamierzał jednak przejmować się opinią ekspertów i udowodnił, że stać go na naprawdę dobrą, a przede wszystkim regularną grę.
W pierwszych czterech partiach na stole królował chaos. Obaj zawodnicy nie potrafili na dłużej zagrzać miejsca przy stole i zamiast skupiać się na budowaniu wysokich brejków, musieli szukać bezpiecznych odstawnych. W pierwszym i czwartym frejmie lepiej w tym elemencie odnalazł się O’Sullivan, natomiast w partiach nr 2 i 3 górą był Taj. Na przerwę snookerzyści schodzili więc przy stanie 2:2.
Kilkanaście minut odpoczynku wyraźnie lepiej zrobiło reprezentantowi Tajlandii, który po powrocie do stołu wszedł na zupełnie inny poziom snookera. Dwa osiemdziesięciopunktowe brejki (83 i 81 pkt) szybko dały mu prowadzenie i postawiły go o krok od historycznego zwycięstwa. Ale ostatni krok zazwyczaj bywa najtrudniejszy do wykonania, o czym Thepchaiya Un-Nooh przekonał się na własnej skórze. Zamiast bowiem przypieczętować zwycięstwo, Taj zaczął popełniać banalne błędy, których Ronnie O’Sullivan nie mógł nie wykorzystać. W rezultacie mistrz świata szybko odrobił straty i losy meczu musiały rozstrzygnąć się w deciderze. Tam górą był reprezentant Tajlandii, który wygrał 80:42 i cały mecz 5:4.
Ostatnie dni dla zawodników z Tajlandii są szczególnie udane. Oprócz pogromcy Ronniego O’Sullivana w kolejnej rundzie German Masters znaleźli się także Noppon Saengkham, Ratchayothin Yotharuck i Dechawat Poomejaeng. Na szczególną uwagę zasługuje zwłaszcza występ tego ostatniego, który zwycięstwo nad Zakiem Suretym okrasił maksymalnym brejkiem. Niecodzienny wyczyn uczestnika ostatnich mistrzostw świata nie został jednak zarejestrowany przez kamery.
KOMENTARZ
Czy porażka aktualnego mistrza świata z anonimowym zawodnikiem z Tajlandii to znak, że jesteśmy świadkami nowego rozdziału w historii snookera? Na tak odważne tezy chyba jeszcze zbyt wcześnie. Trudno jednak nie zauważyć, że snookerzyści z tego egzotycznego kraju w ostatnich latach mocno zmniejszyli dystans dzielący ich od światowej czołówki. Awans na mistrzostwa świata, maksymalny brejk podczas oficjalnego turnieju i wyeliminowanie Ronniego O’Sullivana to wydarzenia, które mogą stać się dla Tajlandczyków fundamentem, na którym wyrośnie nowa, snookerowa potęga.
A Ronnie O’Sullivan? Do jego kontrowersyjnych zachowań wszyscy zdążyli się już chyba przyzwyczaić. I chociaż porażka w pierwszej rundzie eliminacji do German Masters szokuje, to w kontekście słów wypowiedzianych jeszcze podczas UK Championship staje się łatwiejsza do zrozumienia. Skoro potrzebował odpoczynku, to właśnie go sobie zorganizował. Przez najbliższy miesiąc prawdopodobnie nie pojawi się przy snookerowym stole. Ale potem wróci, by spełnić marzenia o piątym w karierze triumfie w turnieju Master. I wiele wskazuje na to, że może nie mieć sobie równych.
Rzeczywiście w ostatnim miesiącu nic się nie działo. Problem polega na tym, że... prowadzę ten dział sam. Jako "pasjonat" (chociaż k Czytaj całość