Sensacja w Crucible, Dawid pokonał Goliata

Ding Junhui w Crucible miał walczyć o pierwsze w karierze mistrzostwo świata. Rozgrywający sezon życia Chińczyk sensacyjnie przegrał jednak już w pierwszej rundzie z debiutantem - Michaelem Wasleyem.

Grzegorz Lemański
Grzegorz Lemański

Chiński gwiazdor w ostatnich miesiącach jest na ustach wszystkich fanów snookera. Od sierpnia ubiegłego roku zdołał wygrać pięć rankingowych turniejów, wyrównując tym samym 24-letni rekord Stephena Hendry'ego. Przed rozpoczęciem mistrzostw świata wydawało się, że tylko on będzie mógł stanąć na drodze Ronniego O'Sullivana, prowadzącej do obrony tytułu. Plany Chińczyka szybko zweryfikował jednak Michael Wasley, który w całym sezonie (nie licząc eliminacji do mistrzostw świata) zdołał wygrać... sześć frejmów.

Pierwsza sesja pojedynku nie zapowiadała późniejszej sensacji. Do stanu 3:3 młody Anglik potrafił co prawda prowadzić wyrównaną grę z bardziej utytułowanym rywalem, ale później został całkowicie zdominowany przez Chińczyka. Ding nie dość, że wbił 136 punktów w jednym podejściu, to jeszcze pozwolił Anglikowi na trafienie zaledwie dwóch bil.

Druga sesja niespodziewanie przyniosła dużo więcej emocji. Skazywany na pożarcie Wasley zaczął ją bowiem od trzech wygranych frejmów, popisując się przy okazji 135 - punktowym brejkiem. Ding natomiast z partii na partię prezentował coraz słabszą formę, wyraźnie nie radząc sobie z presją spotkania i ciągłym nękaniem przez rywala. Chińczyk nie potrafił zbudować jednego, wygrywającego podejścia, popełniając proste błędy przy wbiciach i pozycjonowaniu białej.

Przeciągające się w nieskończoność spotkanie zakończyło się w siedemnastej partii przy stanie... 9:8 dla Dinga. Nie oznaczało to jednak końca meczu, lecz przymusową przerwę, wymuszoną przez pojedynki z sesji wieczornej. Obaj snookerzyści do stołu powrócili dopiero przed północną, kiedy ze stołu telewizyjnego zeszli Mark Selby i Michael White. Po godzinnej "dogrywce" ostatecznie lepszy okazał się 24-letni Wasley, który wygrał całe spotkanie 10:9.
Swoją przygodę z tegorocznymi mistrzostwami świata niespodziewanie zakończyli już także Stephen Maguire i Stuart Bingham. Doświadczony Szkot, który chciał zrehabilitować się za zeszłoroczną porażkę w pierwszej rundzie z Dechawatem Poomejaengiem, po dziewiętnastofrejmowej batalii okazał się gorszy od Ryana Daya. Rozstawiony z numerem szóstym Anglik przegrał natomiast w Kenem Dohertym 5:10, chociaż po pierwszej sesji prowadził 5:4.

W pozostałych spotkaniach nie doszło do większych niespodzianek. W drugiej rundzie zameldowali się już Ronnie O’Sullivan, Shaun Murphy, Joe Perry, Mark Selby i Allister Carter.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×