Ronnie O'Sullivan: Z Robertem Kubicą inspirujemy się nawzajem. Chciałbym znów zobaczyć, jak się ściga

Materiały prasowe / Steve Stammers/Eurosport / Ronnie O'Sullivan, 6-krotny mistrz świata w snookerze
Materiały prasowe / Steve Stammers/Eurosport / Ronnie O'Sullivan, 6-krotny mistrz świata w snookerze

- Byłem zszokowany i zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że ktoś taki jak Robert Kubica widzi we mnie idola. To kierowca z charakterem, osobowość. Cieszę się, że znów jeździ bolidem F1 - mówi nam Ronnie O'Sullivan, 5-krotny mistrz świata w snookerze.

W tym artykule dowiesz się o:

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: W wieku 43 lat rozgrywa pan jeden z najlepszych sezonów w karierze. Zaczął pan sezon jako numer 14 w światowym rankingu, teraz jest pan numerem 2. Wygrał pan pięć turniejów rankingowych, po raz szósty w karierze UK Championships, a po raz czternasty wbił pan maksymalnego breaka. Wygląda to tak, jakby uznał pan, że cztery lata bez Ronniego O'Sullivana w roli mistrza świata to za długo.

Ronnie O'Sullivan pięciokrotny mistrz świata w snookerze, ambasador telewizji Eurosport: Jasne, że byłoby miło zostać mistrzem świata po raz szósty, ale z drugiej strony to po prostu kolejny turniej. Myślenie, że te zawody są ważniejsze od innych, byłyby z mojej strony błędem. Obecnie już samo wygranie jakiegokolwiek turnieju jest dużym osiągnięciem. Zrobię co mogę, żeby zwyciężyć, ale nie jestem opętany myślą o zwycięstwie. Nie siedzę myśląc "ach, jak ja bym chciał znowu zostać mistrzem". Byłoby świetnie, ale jeśli się nie uda, to po prostu pojadę na fajne wakacje.

Chcę osiągnąć dobry wynik w Cruicible Theatre, jednak będzie tam wielu świetnych zawodników, takich, którzy mogą wygrać. Tak jak w innych turniejach, do najlepszej ósemki dotrą najlepsi. Może się zdarzyć, że ktoś niespodziewanie dotrze do ćwierćfinału i będzie się mówiło, że dobrze mu idzie, ale do półfinału już nie wejdzie. Zazwyczaj tak właśnie jest. Myślę, że w decydującej fazie zobaczymy te same twarze, co zwykle. Marka Selby'ego, Johna Higginsa, Judda Trumpa, Dinga Junhuia czy Marka Williamsa. Ja, tak jak już powiedziałem, potraktuję mistrzostwa po prostu jak kolejny turniej i jeśli wszystko dobrze się dla mnie ułoży, mam szansę na tytuł.

Czy poza wielkim prestiżem, no i tytułem o który walczycie, mistrzostwa różnią się czymś od innych ważnych turniejów. Czy gra w Cruicible Theathre cieszy pana w szczególny sposób?

To wyjątkowy obiekt, prawdopodobnie najlepszy do gry w snookera w całym cyklu i pewnie także na całym świecie. Z punktu widzenia zawodnika gra się tam fantastycznie. Nie ma drugiej takiej areny. Tyle że może ona być dla ciebie zarówno najlepszym, jak i najgorszym miejscem. Jeśli grasz dobrze, czujesz się w Crucible świetnie. Jeśli nie, możesz czuć się tam samotny. To miejsce ma swoje dobre i złe strony, wszystko zależy od tego, jak się w nim spisujesz. A czym mistrzostwa różnią się od innych turniejów? Na pewno znaczenie ma to, jak długo trwają. 17 dni to dużo czasu jak na jeden turniej, większość z nich trwa 4,5 może 7 dni. Dla widzów to dobrze, bo wciągają się w zmagania, mistrzostwa są dla nich jak długi film.

ZOBACZ WIDEO: Biało-Czerwone celują w rekord Polski. Małgorzata Hołub-Kowalik: Wierzmy, że przejdziemy do historii

Jest pan spełniony jako sportowiec, pana trofea trudno nawet wymienić. Co jest teraz dla pana największą motywacją do gry?

Myślę, że chęć utrzymywania się na wysokim poziomie w grze, która mnie fascynuje. Tak to już jest, że starasz się osiągnąć najwyższy poziom, jaki jesteś w stanie. Poza tym snooker wciąż mnie cieszy. To najważniejsze - czerpać z gry radość. Jeśli o nią chodzi, ten sezon jest dla mnie jednym z najbardziej udanych. Lubię podróżować, wyjeżdżać z domu, a snooker mi to zapewnia. Pasuje do mojego życia.

To dla pana ważne, żeby wyprzedzić pod względem osiągnięć takich graczy jak Stephen Hendry czy Steve Davies. Żeby zostać najbardziej utytułowanym zawodnikiem w historii snookera?

Dla mnie miłe jest już to, że porównuje się mnie z największymi snookerzystami wszech czasów, jak Hendry, Davis czy Higgins. Kiedy patrzę na swoją karierę mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jestem jednym z najlepszych. Jako młody chłopak nawet o tym nie marzyłem. Znaleźć się w takiej pozycji to przywilej. Jeśli chodzi o rekordy, nie są czymś, co napędza mnie do działania. Wciąż lubię rywalizować, grać. Jeśli dochodzą do tego rekordy, super. Dzięki snookerowi miałem wspaniałe życie, dużo podróżowałem, spotkałem wielu ludzi, no i sporo zarobiłem. Te rzeczy są dla mnie ważniejsze, niż rekordy. Ich ustanawianie to fantastyczna sprawa, ale nie po to wciąż gram, żeby za nimi gonić.

Z całą pewnością jest pan najsławniejszym, najbardziej znanym graczem snookera na świecie. Zastanawiał się pan kiedyś nad tym, dlaczego właśnie pan, a nie Hendry czy Higgins? Czy może odpowiedź zawsze była dla pana oczywista?

Tak naprawdę to nie wiem, dlaczego tak jest. Może chodzi o mój styl gry. Gram ofensywnie, decyduję się na odważne wbicia, walczę o breaki maksymalne. Fani snookera to widzą i doceniają. Na pewno doceniali też styl Hendry'ego czy Davisa, ale ze mną jest trochę tak jak z Jimmym White'em - my gramy w snookera w swój własny sposób. Podobny jest Judd Trump, bardzo agresywny. Ludzie, którzy oglądają snookera, lubią oglądać takich zawodników, bo nie ma ich wielu. Większość graczy woli defensywny, bezpieczny snooker. I pewnie dlatego za każdym razem, kiedy pojawia się ktoś podobny do mnie, podbija serca widzów.

Lubi pan grać w efektowny sposób?

Nie wychodzę na mecz z myślą, żeby dawać ludziom rozrywkę. Zawsze tak grałem, dla mnie ten styl jest czymś naturalnym, czymś co samo przychodzi. Jeśli ludziom się podoba, to świetnie. Ja przede wszystkim staram się pokazywać wysoki poziom, zachowywać profesjonalnie, no i grać tak, żeby wygrywać.

Szczytem efektownego snookera był pana break maksymalny wbity w rekordowym czasie 5 minut i 20 sekund. Wraca pan czasem do tego momentu sprzed 21 lat, gdy szuka pan motywacji, inspiracji? A może są inne chwile, do których pan wraca, gdy coś idzie nie po myśli?

Dla mnie najważniejsze jest to, żeby zachowywać radość i przyjemność z gry. Są takie chwile, kiedy trochę trudno jest mi się zmotywować do treningów, bo trochę mnie nudzą. W ciągu ostatnich trzech, czterech miesięcy prawdopodobnie nie trenowałem tam ciężko jak zwykle. W takich chwilach myślę sobie "Co mnie zainspiruje?". Wtedy muszę zagrać taki mecz, jaki chciałbym obejrzeć, z zawodnikiem, którego styl mi się podoba. Ostatnio sparuję z Juddem Trumpem, a to facet, którego szanuję i którego lubię oglądać przy stole. Jeśli masz trenować przez 3-4 godziny, możesz równie dobrze robić to z kimś, kogo grę lubisz. W trakcie takiego sparingu nie zawsze ja wbijam bile, a jego gra cieszy oko.

Kiedyś powiedział pan, że jest jak Houdini. Co miał pan na myśli?

Czasem są takie sytuacje, po których myślę sobie "wow, jak ja to zrobiłem". W meczu są momenty, kiedy myślimy, że zwycięstwo się nam wymyka. Potem przeciwnik robi mały błąd i pojawia się niewielka szansa. Zdarza mi się wykorzystywać takie okazje i odwracać losy pojedynków. Bywałem na krawędzi porażki, a zamieniłam ją w wygraną. Udawało mi się wychodzić z niemożliwych sytuacji. Czasami mam wrażenie, że cała moja kariera jest jak sztuczka Harry'ego Houdiniego.

Co do podnoszenia się po upadku, to może słyszał pan o polskim kierowcy Formuły 1 Robercie Kubicy?

Tak, znam go. Wiem, że lubi snookera i jest wielkim fanem mojej gry.

Kubica wskazał kiedyś pana jako jednego ze swoich sportowych idoli, za takiego uważa pana również chociażby tenisistka Heather Watson. To dla pana ważne, że inspiruje pan innych sportowców wysokiej klasy?

Formuła 1 jest jednym ze sportów, które bardzo lubię. Kiedy dowiedziałem się, że Kubica tak o mnie powiedział, że widzi we mnie idola, byłem zszokowany i zaskoczony. Ja też jestem wielkim kibicem Roberta, więc można powiedzieć, że nawzajem się inspirujemy.

Zna pan oczywiście historię Kubicy?

Tak. To tragiczna historia. On był jednym z najbardziej ekscytujących kierowców w F1. Miał charakter, był dużą postacią. To świetnie, że wciąż się ściga, że znalazł dla siebie miejsce w innych seriach wyścigowych.

Właściwie to znów jest w F1, jako kierowca testowy Williamsa.

Cieszę się, że udało mu się wrócić, że znów jeździ bolidem F1. Miejmy nadzieję, że z testera stanie się kierowcą wyścigowym. Pamiętam, że Robert miał nie tylko umiejętności, ale i wielką osobowość. Bardzo chciałbym znów zobaczyć, jak się ściga.

A kto w świecie sportu inspiruje pana?

Jako dziecko podziwiałem Diego Maradonę i Ayrtona Sennę. Niespecjalnie lubię piłkę nożną , ale lubiłem Maradonę za to, jak grał. Był niesamowity. A Sennę wskazałbym jako największego z moich idoli. Lionel Messi jest piłkarzem, na którego grę uwielbiam patrzeć. Absolutny geniusz. Lubię też Rogera Federera, to gość z niesamowitym talentem. Imponujące, jak długo potrafi się utrzymać na najwyższym poziomie. Pod tym względem podobny do niego jest Tiger Woods. Mam dla takich ludzi ogromny szacunek.

Jakiś czas temu chwalił się pan wspólnym treningiem biegowym z trzykrotną mistrzynią olimpijską Tirunesh Dibabą.

Spotkaliśmy się kilka lat temu i była okazja, żeby razem pobiegać. Jako zapalony biegacz uznałem, że muszę skorzystać z takiej szansy. Nie wiedziała, jak poważnie traktuję bieganie. Kiedy zobaczyła mój czas, powiedziała nawet, że powinienem potrenować z nią w Etiopii. Wtedy nie skorzystałem w okazji, ale może kiedy skończę karierę w snookerze pojadę do Kenii czy Etiopii, żeby tam potrenować z najlepszymi długodystansowcami.

Chciałem zapytać jeszcze o młodego polskiego snookerzystę Kacpra Filipiaka. Pamięta go pan jeszcze? Jako 16-latek zdobył mistrzostwo Europy juniorów, stwierdził pan wtedy, że to przyszły mistrz świata.

Ach, tak. Pamiętam Kacpra. Oglądałem go w akcji, pokazywał duży talent. Zdaje się, że wciąż gra? Spotkaliśmy się chyba w czasie Northern Ireland Trophy.

Startował w kwalifikacjach do tegorocznych mistrzostw świata, ale przegrał w pierwszej rundzie. Jego kariera nie potoczyła się tak, jak przewidywał to choćby pan. Jak pan myśli, czemu snookerzystom spoza Wysp Brytyjskich czy szerzej krajów Wspólnoty Brytyjskiej tak trudno jest wejść do światowej czołówki?

Trudno mi powiedzieć. Wydaje mi się, że w Wielkiej Brytanii jest po prostu bardzo duża konkurencja i bardzo dużo zawodów. Żeby dorównać Brytyjczykom, musisz przyjechać do nas i tu trenować. A nie jest łatwo przenieść się na stałe do innego kraju, bo musisz wiele zmienić, od drobnych rzeczy po większe. Ludziom z zewnątrz czasami trudno jest się tutaj odnaleźć, nie każdemu się to udaje.

Mistrzostwa Świata w snookerze w Polsce będzie można oglądać w Eurosporcie. Od 21 kwietnia do 7 maja telewizja pokaże 150 godzin transmisji w Eurosporcie 1, Eurosporcie 2 i Eurosport Player.

Komentarze (0)