Jako pierwsza olimpijską rywalizację rozpoczęła w poniedziałek Karolina Chrapek. Nasza zawodniczka wystąpiła w superkombinacji alpejskiej. Przed startem nie mieliśmy szczególnie wygórowanych oczekiwań wobec Chrapek, w związku z czym siedemnaste miejsce śmiało można uznać za zupełnie przyzwoity wynik. Polce pomógł wprawdzie nieco pech rywalek, spośród których wiele wypadło z trasy, co nie zmienia jednak faktu, że zajęła miejsce lepsze niż zakładano. Złoto zdobyła Maria Hoefl-Riesch.
W short-tracku w eliminacjach na dystansie 500 metrów wystąpiła Patrycja Maliszewska. Niestety, Polka odpadła w pierwszej rundzie. Na mecie zameldowała się jako czwarta, co spowodowane było nieprzepisowym atakiem ze strony jednej z rywalek. Amerykankę Alyson Dudek za karę zdyskwalifikowano, ale dla Maliszewskiej nie było to już wielkie pocieszenie. Polka zajęła łącznie osiemnaste miejsce.
Dwóch naszych reprezentantów wystąpiło w rywalizacji na 500 metrów panczenistów. Z dobrej strony pokazał się Artur Waś, bezsprzecznie najmocniejszy punkt naszej kadry jeśli chodzi o poniedziałkowe starty. Nasz zawodnik zajął dziewiąte miejsce, a po pierwszym przejeździe był nawet ósmy. Gorzej spisał się Artur Nogal, który ukończył zawody z trzydziestym szóstym wynikiem. Na podium stanęli wyłącznie Holendrzy - wygrał Michel Mulder przed Janem Smeekensem (pokonał go o 0,01 sekundy) i Ronaldem Mulderem.
Na półmetku rywalizacji są nasze saneczkarki startujące w jedynkach. Pierwszy z dwóch poniedziałkowych ślizgów był niezły w wykonaniu Natalii Wojtuściszyn. Za drugim razem było już nieco gorzej i w połowie zawodów (dwa kolejne ślizgi odbędą się we wtorek) jest ona osiemnasta. Druga z Polek, Ewa Kuls, jest dwudziesta. Prowadzi Niemka Natalie Geisenberger.
Inne ważne wydarzenie poniedziałku, już bez udziału Polaków, to wygrana Martina Fourcade'a w biathlonowym biegu na dochodzenie - Francuz po raz pierwszy w karierze został mistrzem olimpijskim.