Brazylijskie drużyny mają na koncie siedemnaście triumfów w Copa Libertadores, argentyńskie o siedem więcej. Hegemoni południowoamerykańskiego futbolu zdystansowali na tym polu konkurencję, a w tym roku jedna z nich ucieknie rywalom jeszcze bardziej, w decydującej batalii tych elitarnych rozgrywek zmierzą się bowiem Grêmio i Lanús. Pierwsza finałowa potyczka w nocy ze środy na czwartek (22 na 23 listopada) o godz. 0.45 w Sportklubie.
Argentyńczycy najczęściej sięgali po główne trofeum, w klasyfikacji klubowej prym wiedzie Independiente, które ma na koncie siedem wiktorii. Ogólnie z ojczyzny Diego Maradony wywodzi się ośmiu triumfatorów Copa Libertadores, a za niecałe dwa tygodnie do grona tego dołączyć może Lanús, zespół ten nie tylko bowiem nie ma ani jednego triumfu w Pucharze Wyzwolicieli, nigdy nie grał nawet w finale tych rozgrywek.
W tegorocznej edycji podopieczni Jorge Almiróna prezentują się jednak na tyle korzystnie, że mają realne szanse na historyczny wynik. W grupie wygrali cztery z sześciu meczów, a w fazie pucharowej kolejno eliminowali boliwijski The Strongest oraz dwie ekipy ze swojej ojczyzny – w ćwierćfinale San Lorenzo, a w walce o awans do ścisłego finału River Plate. Za pierwszym razem musieli odrobić starty z przegranego 0:2 meczu na Estadio Pedro Bidegain (awansowali w rzutach karnych), a w półfinale dokonali jeszcze bardziej spektakularnego wyczynu – w Buenos Aires ulegli „Milionerom” 0:1, w rewanżu na własnym stadionie przegrywali już 0:2, odwrócili jednak losy rywalizacji, wygrali ostatecznie 4:2 i wyrzucili River Plate za burtę.
Grêmio drogę do finału miało nieco łatwiejszą, w 1/8 Brazylijczycy pewnie pokonali w dwumeczu Godoy Cruz (1:0 i 2:1), w ćwierćfinale innego reprezentanta z Kraju Kawy, Botafogo, a w półfinale Barcelonę SC. W ostatniej z tych par kwestię awansu rozstrzygnęli już w pierwszym meczu w Guayaquil wygranym 3:0. Rewanż był tylko formalnością i choć goście z Ekwadoru zwyciężyli 1:0, nie mieli argumentów, aby w Porto Alegre zniwelować straty poniesione na własnym terenie.
Pierwsza odsłona finałowej rywalizacji będzie miała miejsce na Arena do Grêmio, co sprawia, że jej faworytami wydają się być gospodarze. Wprawdzie na przełomie października i listopada przytrafiły im się trzy domowe porażki z rzędu, ostatnio jednak pokonali u siebie Flamengo 3:1 i zremisowali 1:1 z Vitórią. Jeśli udałoby im się wypracować solidną zaliczkę przed meczem rewanżowym, byliby blisko trzeciego triumfu w Copa Libertadores w historii. Wcześniej wygrywali te rozgrywki w 1983 i 1995 roku, dwukrotnie też w finałach musieli uznać wyższość rywali (1984 i 2007 rok).
Lanús szans na rozstrzygnięcie dwumeczu na swoją korzyść szukało będzie przede wszystkim w spotkaniu rewanżowym, nie oznacza to jednak, że do Brazylii goście jadą pogodzeni z porażką, wręcz przeciwnie, Argentyńczycy postarają się sprawić niespodziankę, o którą może być tym łatwiej, że w bieżącym sezonie nieźle radzą sobie oni na stadionach rywali. Z jedenastu ostatnich wyjazdów tylko cztery kończyły się ich porażkami.
Pierwsze finałowe spotkanie wielkiego finału Copa Libertadores: Grêmio – Lanús w nocy ze środy na czwartek (22/23 listopada) o godz. 0.45 na żywo wyłącznie w Sportklubie!
ZOBACZ WIDEO: Grêmio i Lanús w wielkim finale Copa Libertadores!