Dla 29-letniego Cancio pojedynek w Indio będzie drugą konfrontacją w tym roku, w kwietniu pokonał on bowiem zdolnego Aidara Sharibayeva. Amerykanin miał rywala na deskach w trzeciej i piątej rundzie, ostatecznie jednak odesłał go do narożnika w dziesiątej odsłonie walki. Był to dla niego powrót na zawodowy ring po blisko 1,5-rocznym z nim rozbracie. Poprzedni pojedynek Cancio stoczył bowiem we wrześniu 2016 roku, kiedy to przegrał przez TKO w dziewiątej rundzie z Josephem Diazem.
Była to jak na razie jego zdecydowanie najważniejsza konfrontacja w karierze, pięściarz z Kalifornii wierzy jednak, że dużo bardziej prestiżowe starcia jeszcze przed nim. Na razie musi uporać się z najbliższą przeszkodą, którą w sobotni poranek (na żywo od godz. 5.00 w Fightklubie) będzie Dardan Zenunaj.
Urodzony w Kosowie, reprezentujący barwy Albanii, ale mieszkający w Los Angeles zawodnik legitymuje się bilansem 14-4-0. Karierę rozpoczynał w Europie i tu póki co święcił największe sukcesy – w wadze superpiórkowej był mistrzem Belgii i sięgał po pasy IBO International oraz WBA International. Po wywalczeniu ostatniego z nich zdecydował się na przeprowadzkę do Stanów Zjednoczonych, gdzie nie wiedzie mu się już tak dobrze. Zenunaj w dwóch pierwszych walkach na amerykańskiej ziemi pokonał wprawdzie Bryanta Cruza i Naciffa Martineza, w starciu o pas NABF uległ jednak Tevinowi Farmerowi, przegrał też z Jose Salinasem, a w swoim ostatnim pojedynku musiał uznać wyższość Carlosa Moralesa.
31-latek z Pecu wierzy, że ewentualna wygrana z Cancio zwiększy jego szanse na bardziej prestiżowe konfrontacje. Eksperci za Oceanem nie dają jednak Zenunajowi większych szans, zdecydowana większość z nich nie tylko wieszczy jego porażkę, ale też jest przekonana, że dokona się ona przed upływem pełnego dystansu. Czy faktycznie taki scenariusz będzie miała sobotnia walka wieczoru w Indio?
Andrew Cancio vs Dardan Zenunaj / 18 sierpnia, godz. 5.00 (na żywo w Fightklubie)
ZOBACZ WIDEO: Dwa widowiskowe nokauty na gali Golden Boy