Ten głos zna każdy kibic skoków narciarskich i lekkoatletyki w naszym kraju. Marek Rudziński komentuje najważniejsze zawody sportowe od kilkudziesięciu lat. Dla niego jednak ten sezon zimowy będzie ostatnim w pracy komentatora. Ten bowiem chce się niedługo pożegnać ze swoją pracą.
Rudziński w rozmowie ze sport.pl wyjawił, że ostatnią imprezą w roli komentatora będą dla niego przyszłoroczne igrzyska w Paryżu. Wcześniej zapowiadał jednak, że swoją karierę zakończy po zimowych igrzyskach w Pekinie. Skąd ta zmiana u 70-latka?
- Do Pekinu nie pojechaliśmy. Mieliśmy akredytacje, szykowaliśmy się, ale w ostatniej chwili zrezygnowaliśmy. Dlatego że był covid i w Chinach były bardzo poważne obostrzenia. Organizatorzy nas straszyli, że jeśli ktoś zachoruje, to zostanie wywieziony do jakiegoś szpitala daleko od igrzysk i nie wiadomo, co będzie dalej - wyznaje komentator w rozmowie ze sport.pl.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bajeczne wakacje. Tak wypoczywa rywalka Świątek
Wyjaśnia także, że wpływ na tę decyzję mają czynniki osobiste. Dziennikarz tłumaczy, że konkursów w Pucharze Świata w skokach narciarskich jest obecnie dwa razy więcej niż w 2003 roku, kiedy na światowych skoczniach dominował Adam Małysz.
W życiu dziennikarza także nastąpiła zmiana. Ożenił się z kobietą z Gdańska i przez cztery miesiące w roku jest w rozjazdach między stolicą, gdzie pracuje, a Trójmiastem. Dlatego praca przy skokach narciarskich była dla niego męcząca.
Nie wyklucza jednak, że powróci do komentowania pojedynczych zawodów. Zwłaszcza w lekkoatletyce, która jest jego pasją.
- Lekkoatletykę kocham, to jest najpiękniejszy sport i choć jest do komentowania najtrudniejszy, to jest też najbardziej wdzięczny, jak się człowiekowi uda to zrobić. Na mistrzostwa świata i na igrzyska mógłbym jeździć, żeby komentować właśnie lekkoatletykę. Natomiast przy skokach w przyszłości widzę się już w tylko jednej roli - eksperta w studiu od czasu do czasu - tłumaczy.
Czytaj więcej:
"Nie miałem żadnych oczekiwań". Szczere wyznanie Dawida Kubackiego