Po ciosach Tysona nie pozbierał się do dzisiaj: mógł stracić wzrok, ma stany depresyjne

Frank Bruno imponował siłą ciosu, większość walk wygrywał przed czasem. Sam także kilka razy został znokautowany, w tym dwukrotnie przez "Bestię". Od ponad dekady toczy najtrudniejszą walkę - z ciężką chorobą.

Michał Fabian
Michał Fabian
Pierwsza walka Franka Bruno z Mike'em Tysonem (1989 r) East News / ASSOCIATED PRESS/FOTOLINK / Pierwsza walka Franka Bruno z Mike'em Tysonem (1989 r.)

Kilka dni temu Frank Bruno - były mistrz świata w boksie w wadze ciężkiej - ogłosił, że powstanie o nim film. "Big Frank" pokazał w mediach społecznościowych zdjęcie okładki scenariusza. Rozpoczął także publiczną zbiórkę pieniędzy na sfinansowanie produkcji. Jeśli zakończy się sukcesem, każdy będzie mógł poznać historię człowieka, który przez 14 lat stoczył 45 pojedynków, rozkochując w sobie całą Wielką Brytanię. Historię pełną wzlotów, upadków, radosnych chwil, ale także dramatów.

"Bruuuu-nooo" - ten przeciągły okrzyk kibice boksu znają doskonale. W ten sposób brytyjscy fani wspierali swojego bohatera. Bruno rozpoczął zawodową karierę w 1982 r., w wieku 21 lat. Szedł jak burza. Żaden z jego pierwszych 21 rywali nie dotrwał do końcowego gongu. Bokser, którego matka pochodziła z Jamajki, a ojciec z Dominikany, prezentował się jak gladiator - wspaniale umięśniony, niezwykle silny, z potężnym ciosem. Wydawało się, że długo będzie niepokonany.

Cierpliwie dążył do mistrzostwa

Sportowiec pochodzący z londyńskiej dzielnicy Wandsworth trafił jednak w 1985 r. na silniejszego. A raczej bardziej wytrzymałego boksera. Prowadził zdecydowanie na punkty w starciu z późniejszym mistrzem świata Jamesem Smithem, ale w ostatniej, dziesiątej rundzie opadł z sił, został kilka razy mocno trafiony i przegrał przez nokaut.

Później kariera Bruno toczyła się według następującego schematu: kilka zwycięskich walk na odbudowanie pozycji w rankingach, a następnie pojedynek o mistrzostwo świata. Przegrany.

Po raz pierwszy przed szansą wywalczenia tytułu stanął w 1986 r. Toczył wyrównany bój z Timem Witherspoonem, ale w 11. rundzie pozwolił sobie na chwilę nieuwagi. Efekt? Porażka przez techniczny nokaut i pas federacji WBA zawieszony na biodrach rywala z USA.

W drugim mistrzowskim podejściu Bruno trafił (1989 r.) na Mike'a Tysona, który w tamtym okresie był niepokonany, dzierżył pasy trzech federacji (WBC, WBA i IBF) i budził wielki strach u rywali. Na początku walki Brytyjczyk - można rzec: planowo - wylądował na deskach, ale pod koniec I rundy niespodziewanie wstrząsnął "Bestią". Zapachniało sensacją, ale "Big Frank" nie zdołał pójść za ciosem. Sam zaś ugiął się pod naporem Tysona w piątej rundzie.

Pomścił Lewisa

Londyńczyk znów mozolnie wspinał się w rankingu, by w 1993 r. otrzymać trzecią szansę walki o tytuł. Tym starciem żyła cała Wielka Brytania. Po raz pierwszy w historii o mistrzostwo wagi ciężkiej mierzyło się dwóch zawodników z tego kraju. Bruno starał się odebrać tytuł federacji WBC Lennoksowi Lewisowi. Po sześciu niezwykle wyrównanych rundach (u dwóch sędziów był remis, u trzeciego prowadził Bruno) mistrz dopadł przy linach pretendenta i dokończył dzieła. Marzenie o tytule prysło po raz trzeci.

Bruno jednak się nie poddał. Upragniony pas zdobył w czwartym podejściu. We wrześniu 1995 r. do Londynu - na Wembley - przyjechał Amerykanin Oliver McCall, który rok wcześniej sensacyjnie znokautował Lewisa. "Big Frank" odzyskał tytuł dla Wielkiej Brytanii, pokonując McCalla po 12-rundowej walce. Był u szczytu sławy. Brytyjczycy uwielbiali go nie tylko z powodu sukcesów, ale także za jego zachowanie - zwłaszcza charakterystyczny, rubaszny śmiech. Nazywali go - i nadal nazywają - "national treasure", czyli "skarb narodowy".
Bruno z żoną Laurą po zdobyciu mistrzostwa. Fot. PAP/EPA/SEAN DEMPSEY Bruno z żoną Laurą po zdobyciu mistrzostwa. Fot. PAP/EPA/SEAN DEMPSEY
Pech Bruno polegał na tym, że w pierwszej obronie mistrzowskiego tytułu musiał stanąć ponownie naprzeciwko Tysona. Amerykański gwiazdor kroczył na szczyt po pobycie w więzieniu. Ich drugie starcie odbyło się w marcu 1996 r. w MGM Grand Garden Arena w Las Vegas. Od początku był to teatr jednego aktora. Bruno prezentował się wyjątkowo słabo, był pasywny, apatyczny. Tyson miał nad nim ogromną przewagę. Obijał go jak chciał. Walka skończyła się w trzeciej rundzie.

Skutki drugiej walki z "Bestią" odczuwa do dziś

Jak się później okazało, Brytyjczyk doznał w jej trakcie poważnego urazu oka. Lekarze postawili sprawę jasno: "Ani jednego pojedynku więcej. W przeciwnym razie uraz może się pogłębić i straci pan wzrok". 35-letni Bruno ich posłuchał. Po 14 latach spędzonych na zawodowstwie przeszedł na sportową emeryturę z bilansem 40 zwycięstw (38 przed czasem) i 5 porażek.

Nie tylko zdrowie Bruno zaczęło się psuć. Nie układało mu się także w małżeństwie. Żona Laura urodziła mu dwie córki i syna, ale w 2001 r. para się rozwiodła. Dwa lata później fani "Big Franka" przeżyli szok. Ich idol trafił do szpitala psychiatrycznego. Po badaniach okazało się, że cierpi na zaburzenia afektywne dwubiegunowe. To choroba, w której u danej osoby występują naprzemiennie epizody depresyjne i maniakalne. W tych pierwszych chory pozostaje w letargu, towarzyszą mu myśli samobójcze. Następnie zaś reaguje nadaktywnie, jest przesadnie szczęśliwy, ma tysiące pomysłów i ambitnych planów. Każdy z epizodów może trwać nawet kilka tygodni.

Gdy wyszły na jaw problemy Bruno, angielskie tabloidy - zwłaszcza "The Sun" - przedstawiały dawnego bohatera w bardzo negatywnym świetle. - Zwariowany Bruno zamknięty - pisał "The Sun" po tym, jak eksbokser znalazł się na oddziale zamkniętym.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×