Na trawiastych boiskach są jedną z największych potęg, aktualnym mistrzem świata. Od 2006 r. reprezentacja Niemiec zawsze kwalifikuje się do najlepszej czwórki na największych imprezach. Aż trudno uwierzyć w to, że kraj, który kocha piłkę nożną, kompletnie zaniedbał jej halową odmianę. Tę oficjalną, uznawaną przez FIFA i UEFA.
Grają w hali od lat, ale...
Przeciętny Niemiec mógłby się bowiem oburzyć, słysząc, że w jego kraju piłka pod dachem nie jest popularna. Jest i zawsze była. Tyle że mowa o "Hallenfussball", czyli wersji z bandami, dużymi bramkami (2x5 m), miękką piłką i - przeważnie - sztuczną nawierzchnią. Niemcy swego czasu stworzyli w przerwie zimowej rozbudowane rozgrywki, w których występowały wszystkie kluby z 1. i 2. Bundesligi. Zbierały punkty w turniejach eliminacyjnych, a najlepsi grali w turnieju finałowym (Hallen-Masters) o Halowy Puchar Niemiec. Rozgrywki można było śledzić także w Polsce, głównie dzięki obecnej w kablówkach stacji DSF. W 1996 r. najlepszy w Niemczech okazał się TSV 1860 Monachium, dowodzony wówczas przez Piotra Nowaka.
Tak Niemcy przez lata grali pod dachem.
Międzynarodowe federacje piłkarskie nie uznają jednak takich rozgrywek. Promują futsal - halową odmianę piłki nożnej, w której rywalizują pięcioosobowe drużyny (bramkarz i czterech graczy z pola), nie ma band (auty wykonywane są nogą), a bramki mają identyczne wymiary jak w piłce ręcznej (2x3 m). Specyficzna jest też piłka - nieco mniejsza od tej futbolowej, z tzw. niskim kozłem (słabiej odbijająca się od podłoża). Od 1989 r. wyłaniany jest mistrz świata, a od 1996 r. mistrz Europy. Reprezentacja Polski pierwszy mecz rozegrała w kwietniu 1992 r., kilka miesięcy później wystąpiła - jedyny raz - na mundialu (w Hongkongu), a w 2000 r. na ME (w Rosji).
W Niemczech nikogo taka "halówka" nie interesowała. - DFB (Niemiecki Związek Piłkarski - przyp. red.) nigdy się w to nie włączył. Uważał futsal za nieistotny - pisała niedawno gazeta "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Prawie cała Europa uganiała się za futsalową piłką, ale Niemcy tkwili w swoim postanowieniu. Ostatnio jednak zaczęli spoglądać na tę odmianę futbolu łaskawszym okiem. W końcu zapadła decyzja: powołujemy reprezentację.
Casting na kadrowicza
W 2015 r. rozpoczął się nabór do drużyny narodowej. W formie... castingu. Na pierwsze zajęcia przyszło 54 piłkarzy. Selekcji dokonywał Paul Schomann, któremu DFB powierzył misję utworzenia i poprowadzenia kadry. 65-latek w przeszłości był trenerem reprezentacji Niemiec od U15 do U17. Od kilku lat zaczął jednak specjalizować się w halowej odmianie piłki.
Ze wspomnianej "54" po roku nastąpił przesiew. Zostało 26 piłkarzy. Przyszli kadrowicze spotykali się co miesiąc na trzydniowych zgrupowaniach. Grali także nieoficjalne spotkania. Nie chcieli się nimi chwalić, bo i nie było czym. Przegrali z Gruzją 0:4 i 0:5. - Gruzja od 20 lat ma reprezentację w futsalu. Nie byliśmy wystarczająco sprytni w tych meczach. Można było ugrać lepsze wyniki. Ale było wkalkulowane, że musimy zapłacić frycowe - mówi jeden z zawodników Timo Heinze.
Jego historia zasługuje na osobne potraktowanie. Jako 18-latek Heinze trafił do Bayernu Monachium. Obrońca miał nadzieję, że łapie Pana Boga za nogi, ale w bawarskim klubie występował tylko w rezerwach (był w pewnym momencie ich kapitanem). Grał w nich m.in. z Matsem Hummelsem. Kariery na miarę kolegi jednak nie zrobił. Mając 25 lat, postanowił powiesić buty na kołku. Poszedł na studia. Podczas podróży na Bali wpadł na pomysł napisania książki. Odsłaniała ona kulisy piłkarskiego biznesu z perspektywy zawodnika, któremu nie udało się przebić do wielkiego futbolu. Pozycja zatytułowana "Nachspielzeit - Eine unvollendete Fußballkarriere" (w wolnym tłumaczeniu "Doliczony czas gry - Niedokończona kariera piłkarska") stała się w Niemczech bestsellerem.
Ex-@FCBayern-Profi Timo Heinze träumt von der #Futsal-Nationalmannschaft -> https://t.co/gP0COT9jvZ @futsalpanthers pic.twitter.com/poC8aMMm2g
— FUSSBALL.DE (@fussball_de) 16 lutego 2016
Heinze jednak całkowicie z piłką nie zerwał. Podczas studiów w Kolonii koledzy poprosili go, by wzmocnił ich drużynę, która udawała się na turniej futsalowy. - Znałem tę grę tylko z urywków w telewizji. Jadąc na turniej, w pociągu czytałem, jakie są zasady - śmieje się po latach. Zakochał się w halowej odmianie futbolu. - W futsalu jesteś ciągle przy piłce, musisz nieustannie uważać. Kocham futbol na otwartych boiskach, ale futsalu na niego już bym nie zamienił - podkreśla w rozmowie z "Münchner Merkur".
NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN., KIM SĄ NIEMIECCY KADROWICZE, ILE ZARABIAJĄ I JAK SPISALI SIĘ W PIERWSZYM OFICJALNYM SPOTKANIU.
[nextpage]Studiują, pracują w biurze i na budowie
Jest jednym z tych, którzy zostali wybrani podczas "castingu" trenera Schomanna. Niektórzy jego koledzy także mają przeszłość z dużego boiska. Lennart Hartmann w latach 2008-2009 rozegrał trzy mecze w Herthcie Berlin.
Futsalowa kadra Niemiec stworzona została z piłkarzy-amatorów. - Zawodowców nie ma u nas żadnych. Nie zarabiamy żadnych pieniędzy. To dość barwna mieszanka: w naszej drużynie są studenci i zwykli pracownicy - niektórzy przychodzą z biura, niektórzy z budowy - tłumaczy Heinze, który został kapitanem futsalowej kadry Niemiec.
Po wielu miesiącach spotkań, konsultacji, treningów i nieoficjalnych meczów wreszcie wybiła godzina próby. 30 października i 1 listopada DFB zakontraktował pierwsze oficjalne spotkania futsalowej reprezentacji - z Anglią w Hamburgu. Schomann wybrał na ten mecz "osiemnastkę", a następnie wyłonił meczową "czternastkę".
Anglicy - choć do futsalowych potentatów nie należą - byli faworytem tych spotkań. W rankingu europejskim plasowali się na 30. miejscu. Zresztą faworytem przed meczem z Niemcami byłby praktycznie każdy, kto już wcześniej miał do czynienia z futsalem. W rankingu UEFA naszych zachodnich sąsiadów wyprzedzają m.in. San Marino, Gibraltar czy Andora, które występowały już w kilku wcześniejszych eliminacjach do ME i MŚ. - Nawet "futbolowe krasnale", jak San Marino, są w futsalu dłużej i w światowym rankingu zajmują wyższą pozycję niż tak dominujący na dużym boisku Niemcy - przeczytać można było w serwisie telewizji n-tv.
Neymar też zachwalał futsal
Przed debiutem futsalowej kadry w Niemczech ruszyła medialna kampania. Wszystkie największe dzienniki rozpisywały się o nowej, atrakcyjnej odmianie piłki, w której gra toczy się błyskawicznie, a bramek pada zdecydowanie więcej niż na trawie. "Reprezentacja Niemiec w futsalu w poszukiwaniu wielkiego szczęścia w małej hali" - zapowiadał mecze z Anglią "FAZ". Dziennikarze cytowali gwiazdy futbolu, które w młodości rozwijały swój talent, grając w hali. - Futsal pomaga niesamowicie, bo uczy szybkiego myślenia - powiedział kiedyś Neymar. Wtórował mu Douglas Costa z Bayernu. - Czego się nauczyłem? By zawsze grać szybko. Próbuję to robić na boisku - mówił w "Bildzie" kolega Roberta Lewandowskiego.
30 października Inselparkhalle w Hamburgu wypełniła się do ostatniego miejsca. 2092 bilety rozeszły się w przedsprzedaży. Na trybunach zasiedli także włodarze niemieckiej piłki, z Reinhardem Grindlem, szefem DFB na czele. Był także Horst Hrubesch, znakomity przed laty napastnik, a ostatnio trener niemieckiej młodzieżówki, który doprowadził ją do wicemistrzostwa olimpijskiego w Rio. Wszyscy byli ciekawi, jak w debiucie spisze się futsalowa Nationalmannschaft. Dla tych, którzy nie mogli przybyć do hali, transmisję przeprowadził portal sport1.de.
Podopieczni Paula Schomanna stanęli na wysokości zadania. Na pierwszą, historyczną bramkę trzeba było czekać do ósmej minuty. Wspomniany Heinze, kapitan drużyny, z bliska wepchnął piłkę do siatki Anglików. To ten moment.
Do przerwy było 2:2, ale w drugiej połowie debiutanci z Niemiec przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. Wygrali 5:3, a po końcowej syrenie cieszyli się jak dzieci. - To nie do opisania! Tego meczu nie zapomnę nigdy. Mój organizm wydziela same hormony szczęścia - mówił Heinze.
NA TRZECIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN., KIEDY NIEMCY CHCĄ DOTRZEĆ NA FUTSALOWY SZCZYT I KTÓRY Z KADROWICZÓW NA CO DZIEŃ GRA W POLSCE.
[nextpage]Brawa piłkarzom bił także Reinhard Grindel. - To była świetna reklama futsalu. Oglądanie tego meczu sprawiło mi dużo przyjemności - mówił szef niemieckiej piłki, który jednak doskonale zdaje sobie sprawę, ile pracy przez futsalowcami. - Powinniśmy zachować cierpliwość i skromność. Przed nami jeszcze daleka droga - mówił. W drugim meczu z Anglią Niemcy byli blisko zwycięstwa, ale na 16 sekund przed końcem Maximilian Kilman wyrównał na 3:3. Paul Schomann pochwalił jednak swoją drużynę, przed którą za parę miesięcy jeszcze większe wyzwanie.
Awans na Euro? "Nierealny. Utopia"
W styczniu 2017 r. Niemcy zadebiutują w eliminacjach do mistrzostw Europy (turniej finałowy odbędzie się w 2018 r. w Słowenii). W rundzie wstępnej zagrają w Rydze z: Łotwą, Armenią i Estonią. Awans do głównej fazy eliminacji wywalczy tylko zwycięzca. Trener Schomann twardo stąpa po ziemi. - To kraje, które od lat grają w futsal - mówi o rywalach z byłego ZSRR. - My znamy się dopiero od paru miesięcy i wszyscy jesteśmy amatorami - dodaje.
Gdyby jednak Niemcom udało się wygrać turniej w Rydze, wówczas w kwietniu 2017 r. zagraliby na turnieju rundy głównej z: Rumunią (gospodarz), Finlandią i czwartą drużyną świata Portugalią ze słynnym Ricardinho w składzie. Z tej grupy awans na Euro uzyska zwycięzca, a drugi zespół zagra w barażach.
Timo Heinze trzeźwo ocenia szanse swojego zespołu. - Nasz awans na mistrzostwa Europy jest nierealny. Wystąpi na nich tylko 12 drużyn. Wielką sprawą byłby już sam awans do drugiej rundy eliminacji - podkreśla. Jego kolega z drużyny Timo Di Giorgio dodaje: - Chodzi o to, by zebrać doświadczenie. Gdy w telewizji oglądam najsilniejsze reprezentacje, to mogę tylko powiedzieć: "oni wszystko potrafią lepiej".
Nikt w Niemczech nie wymaga od futsalowców cudu i gry na Euro 2018. Ale za cztery, sześć czy osiem lat... Saboor Khalili, jeden z czterech piłkarzy mistrza Niemiec Hamburg Panthers w kadrze, przyznaje, że stracony czas trzeba szybko nadrabiać. - Jest we mnie trochę złości, że tak długo trwało zakładanie reprezentacji. Teraz dotarcie na szczyt nie powinno zająć kolejnych dziesięciu lat - powiedział.
Z Berlina, przez Brazylię, do Jelcza-Laskowic
Co ciekawe, w futsalowej reprezentacji Niemiec jest tylko jeden piłkarz grający za granicą. W... Polsce. Pavlos Wiegels jest bramkarzem I-ligowej (drugi szczebel rozgrywek) ekipy KS Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice.
22-latek z Berlina pokazał się z dobrej strony podczas akademickich mistrzostw świata w Brazylii, gdzie został wybrany najlepszym golkiperem imprezy. Zdał sobie sprawę, że jeśli chce coś osiągnąć w futsalu, musi wyjechać do innego kraju. Pojawiła się oferta z Polski, którą przyjął. - W Niemczech 90 procent ludzi nie zna futsalu, a w Berlinie graliśmy czasem dla pięciu kibiców - mówił w rozmowie z portalem spox.com.
Trafił na Dolny Śląsk i na razie jest zadowolony. - Wolałbym zostać w Berlinie, ale futsal w Niemczech pozostaje w blokach startowych, a w Polsce jest liga i co weekend mierzymy się z silnymi drużynami - mówi Wiegels, na co dzień student makroekonomii. Jego drużyna jest obecnie wiceliderem grupy południowej I ligi.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: groźny wypadek piłkarza. Długo nie podnosił się z murawy
Oglądaj NA ŻYWO mecze Fogo Futsal Ekstraklasy! (link sponsorowany)