W tej odmianie piłki Niemcy są za San Marino i Gibraltarem!

Gdy prawie cała Europa uganiała się za piłką w hali, nasi sąsiedzi uznali tę dyscyplinę za nieistotną. Dziś próbują nadrobić zaległości. Niemiecka kadra futsalu rozegrała właśnie dwa pierwsze mecze. Jeden z piłkarzy na co dzień występuje w... Polsce.

Michał Fabian
Michał Fabian
Reprezentacja Niemiec w futsalu przed pierwszym oficjalnym meczem - z Anglią, 30102016 r Getty Images / Martin Rose / Reprezentacja Niemiec w futsalu przed pierwszym oficjalnym meczem - z Anglią, 30.10.2016 r.

Na trawiastych boiskach są jedną z największych potęg, aktualnym mistrzem świata. Od 2006 r. reprezentacja Niemiec zawsze kwalifikuje się do najlepszej czwórki na największych imprezach. Aż trudno uwierzyć w to, że kraj, który kocha piłkę nożną, kompletnie zaniedbał jej halową odmianę. Tę oficjalną, uznawaną przez FIFA i UEFA.

Grają w hali od lat, ale...

Przeciętny Niemiec mógłby się bowiem oburzyć, słysząc, że w jego kraju piłka pod dachem nie jest popularna. Jest i zawsze była. Tyle że mowa o "Hallenfussball", czyli wersji z bandami, dużymi bramkami (2x5 m), miękką piłką i - przeważnie - sztuczną nawierzchnią. Niemcy swego czasu stworzyli w przerwie zimowej rozbudowane rozgrywki, w których występowały wszystkie kluby z 1. i 2. Bundesligi. Zbierały punkty w turniejach eliminacyjnych, a najlepsi grali w turnieju finałowym (Hallen-Masters) o Halowy Puchar Niemiec. Rozgrywki można było śledzić także w Polsce, głównie dzięki obecnej w kablówkach stacji DSF. W 1996 r. najlepszy w Niemczech okazał się TSV 1860 Monachium, dowodzony wówczas przez Piotra Nowaka.

Tak Niemcy przez lata grali pod dachem.

Międzynarodowe federacje piłkarskie nie uznają jednak takich rozgrywek. Promują futsal - halową odmianę piłki nożnej, w której rywalizują pięcioosobowe drużyny (bramkarz i czterech graczy z pola), nie ma band (auty wykonywane są nogą), a bramki mają identyczne wymiary jak w piłce ręcznej (2x3 m). Specyficzna jest też piłka - nieco mniejsza od tej futbolowej, z tzw. niskim kozłem (słabiej odbijająca się od podłoża). Od 1989 r. wyłaniany jest mistrz świata, a od 1996 r. mistrz Europy. Reprezentacja Polski pierwszy mecz rozegrała w kwietniu 1992 r., kilka miesięcy później wystąpiła - jedyny raz - na mundialu (w Hongkongu), a w 2000 r. na ME (w Rosji).

W Niemczech nikogo taka "halówka" nie interesowała. - DFB (Niemiecki Związek Piłkarski - przyp. red.) nigdy się w to nie włączył. Uważał futsal za nieistotny - pisała niedawno gazeta "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Prawie cała Europa uganiała się za futsalową piłką, ale Niemcy tkwili w swoim postanowieniu. Ostatnio jednak zaczęli spoglądać na tę odmianę futbolu łaskawszym okiem. W końcu zapadła decyzja: powołujemy reprezentację.

Casting na kadrowicza

W 2015 r. rozpoczął się nabór do drużyny narodowej. W formie... castingu. Na pierwsze zajęcia przyszło 54 piłkarzy. Selekcji dokonywał Paul Schomann, któremu DFB powierzył misję utworzenia i poprowadzenia kadry. 65-latek w przeszłości był trenerem reprezentacji Niemiec od U15 do U17. Od kilku lat zaczął jednak specjalizować się w halowej odmianie piłki.

Ze wspomnianej "54" po roku nastąpił przesiew. Zostało 26 piłkarzy. Przyszli kadrowicze spotykali się co miesiąc na trzydniowych zgrupowaniach. Grali także nieoficjalne spotkania. Nie chcieli się nimi chwalić, bo i nie było czym. Przegrali z Gruzją 0:4 i 0:5. - Gruzja od 20 lat ma reprezentację w futsalu. Nie byliśmy wystarczająco sprytni w tych meczach. Można było ugrać lepsze wyniki. Ale było wkalkulowane, że musimy zapłacić frycowe - mówi jeden z zawodników Timo Heinze.

Jego historia zasługuje na osobne potraktowanie. Jako 18-latek Heinze trafił do Bayernu Monachium. Obrońca miał nadzieję, że łapie Pana Boga za nogi, ale w bawarskim klubie występował tylko w rezerwach (był w pewnym momencie ich kapitanem). Grał w nich m.in. z Matsem Hummelsem. Kariery na miarę kolegi jednak nie zrobił. Mając 25 lat, postanowił powiesić buty na kołku. Poszedł na studia. Podczas podróży na Bali wpadł na pomysł napisania książki. Odsłaniała ona kulisy piłkarskiego biznesu z perspektywy zawodnika, któremu nie udało się przebić do wielkiego futbolu. Pozycja zatytułowana "Nachspielzeit - Eine unvollendete Fußballkarriere" (w wolnym tłumaczeniu "Doliczony czas gry - Niedokończona kariera piłkarska") stała się w Niemczech bestsellerem.


Heinze jednak całkowicie z piłką nie zerwał. Podczas studiów w Kolonii koledzy poprosili go, by wzmocnił ich drużynę, która udawała się na turniej futsalowy. - Znałem tę grę tylko z urywków w telewizji. Jadąc na turniej, w pociągu czytałem, jakie są zasady - śmieje się po latach. Zakochał się w halowej odmianie futbolu. - W futsalu jesteś ciągle przy piłce, musisz nieustannie uważać. Kocham futbol na otwartych boiskach, ale futsalu na niego już bym nie zamienił - podkreśla w rozmowie z "Münchner Merkur".

NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN., KIM SĄ NIEMIECCY KADROWICZE, ILE ZARABIAJĄ I JAK SPISALI SIĘ W PIERWSZYM OFICJALNYM SPOTKANIU.

Czy reprezentacja Niemiec stanie się w ciągu 10 lat znaczącą siłą w futsalu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×