W 2015 roku Sebastian S. stał się popularny w kraju po mistrzostwach Europy w Izraelu. Polski pływak zdobył tam dwa brązowe medale i niektórzy nawet upatrywali w nim medalistę igrzysk olimpijskich.
Sielanka jednak skończyła się w styczniu tego roku. To wtedy ujawniono, że 21-latek stosował doping. Brał aż trzy zakazane substancje. Była to już druga wpadka S.
Sportowiec z Zielonej Góry musiał znaleźć sobie nowe zajęcie. W życiu pozasportowym jednak szybko wpadł w jeszcze większe tarapaty. Jak podaje "Fakt", pływak trafił do aresztu.
- Mężczyźnie został postawiony zarzut dokonania rozboju na innej osobie i kradzieży 2 tys. zł - tłumaczy rzecznik prokuratury okręgowej z Zielonej Góry, Zbigniew Fąfera.
Sprawa jest kuriozalna, bo były medalista mistrzostw Europy napadł... na własnego szefa. S. zastraszył go atrapą pistoletu, skradł pieniądze, a następnie uciekł. Został złapany przez policję, teraz oczekuje na wyrok.
ZOBACZ WIDEO "To jeden z najpiękniejszych goli roku". Tak komentują bramkę niepełnosprawnego piłkarza