Po ciosie rywala Rekowski nieprzytomny padł na matę. Wyglądało to przerażająco. Jednak bokser uspokoił kibiców i potwierdził wcześniejsze słowa swojego menedżera Andrzeja Wasilewskiego. 39-latek twierdzi, że po starciu z Takamem ma tylko kilka siniaków.
- Wiem, że wyglądało to dramatycznie. Niepotrzebnie odsłoniłem całą lewą stronę, a Takam po prostu mnie pier...nął. Na chwilę zgasło mi światło. Po walce pojechałem do szpitala, tam wykonano mi badania i wyszedłem. Powtórzę, z moim zdrowiem jest ok - zapewnił na łamach "Super Expressu".
Rekowski nie ukrywa, że zgodził się na walkę z Takamem m.in. ze względu na dobra ofertę finansową. Przy okazji zdementował jednak plotkę, która krążyła ostatnio w mediach społecznościowych.
- Każdy z nas boksuje dla pieniędzy i nie ukrywam, że to też miało wpływ. Jednak nie kasa była najważniejsza. Wierzyłem, że zdobędę ten pas. Przy okazji dementuję, że przyjąłem walkę z Takamem, bo były mi potrzebne pieniądze na leczenie syna (Oliwer miał w ubiegłym roku przeszczep nerki - przyp. red.). Z jego zdrowiem, całe szczęście, jest wszystko w porządku - oświadczył.
Zobacz także: Sceny grozy w Makau. Marcin Rekowski ciężko znokautowany
Na koniec wywiadu padło pytanie o przyszłość "Reksa". Wielu kibiców i fachowców doradza mu zakończenie kariery. Bokser wyjaśnił, że rozważy ten scenariusz, ale na gorąco nie zamierza składać żadnych deklaracji.
W ostatnim czasie Rekowski przegrał z Nagym Aguilerą (wrzesień 2015 r.), Andrzejem Wawrzykiem (kwiecień 2016), Krzysztofem Zimnochem (październik 2016 r.) i teraz z Takamem.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: kosmiczny gol przewrotką! Polski piłkarz wprawił publikę w ekstazę