Nowe fakty ws. pobicia piłkarzy Ruchu Radzionków. Kapitan boi się zemsty kibiców

Marcin Trzcionka ma złamany nos i pękniętą kość oczodołu. Nie zgłosił jednak pobicia na policję, bo obawia się zemsty chuliganów.

Rafał Mielinowski
Rafał Mielinowski
Newspix / Michał Chwieduk
5 lutego czterej piłkarze Ruchu Radzionków zostali zaatakowani przez niezidentyfikowanych napastników. Jeden z zawodników - kapitan "Cidrów", Marcin Trzcionka - został dotkliwie pobity. Trafił do szpitala ze złamanym nosem i pękniętą kością oczodołu.

Prezes radzionkowskiego klubu w pierwszej chwili informował, że napastnikami byli chuligani, którzy sympatyzują z Polonią Bytom. Dziś, w oficjalnym komunikacie Ruchu, takiego przekonania nie ma.

- Czterej zawodnicy Ruchu powracający z pokazowego meczu, rozegranego na hali sportowej w Ożarowicach zostali napadnięci w okolicy stadionu klubu przez grupę chuliganów. (...) Jednocześnie jako klub wyrażamy oburzenie zaistniałą sytuacją oraz zaniepokojenie o bezpieczeństwo swoich zawodników - czytamy w oświadczeniu.

"Dziennik Zachodni" podaje, że policja nie prowadzi postępowania w tej sprawie. Powodem jest fakt, że Trzcionka nie zgłosił pobicia. Policjanci odwiedzili go w domu, zostawili wezwanie na komendę, ale piłkarz nie stawił się i sprawa stoi w miejscu.

- Rozmawiałem z Marcinem Trzcionką w poniedziałek rano. Jest pewny, że były to osoby związane z Polonią. Sami się „przedstawili”. Nasz zawodnik na razie nie podjął decyzji o zgłaszaniu sprawy policji, co nie znaczy, że tego nie zrobi. Chodzi o to, że ściganie sprawców to jedno, ale Marcin po prostu boi się odwetu chuliganów na sobie i swojej rodzinie - mówi w "DZ" Marcin Wąsiak, prezes Ruchu Radzionków.

Przedstawiciele drugoligowej Polonii Bytom na razie nie komentują sprawy. Dyrektor Tomasz Kupijaj tłumaczy to faktem, że "nie ma pewności, czy to na pewno byli sympatycy Polonii".

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: znany piłkarz wyleciał z boiska. Przed dokonaniem zmiany

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×