Nie żyje "adoptowany brat" Kevina Duranta. Został zastrzelony w swoje urodziny

Getty Images / Andy Lyons / Na zdjęciu: Kevin Durant
Getty Images / Andy Lyons / Na zdjęciu: Kevin Durant

Określany przez Kevina Duranta jako "adoptowany brat" Cliff Dixon został śmiertelnie postrzelony po swoim urodzinowym przyjęciu.

W tym artykule dowiesz się o:

Portal Yahoo Sports poinformował o śmierci Cliffa Dixona, który był jednym z najbliższych przyjaciół czołowego koszykarza NBA, Kevina Duranta. 32-latek został postrzelony nad ranem w Atlancie. Wcześniej odbyło się jego przyjęcie urodzinowe, na które zapraszał znajomych w swoich mediach społecznościowych.

Kondolencje jego rodzinie złożyła na Twitterze mama Duranta. - Rodzina Durantów składa najgłębsze kondolencje i modli się za matkę, rodzeństwo, rodzinę i przyjaciół Cliffa. Nasza rodzina była blisko niego i mamy z nim wspaniałe wspomnienia. Jego odejście jest wielką stratą dla nas. Kochaliśmy go i będzie nam go bardzo brakować - napisała.

Czytaj teżCharles Barkley wątpi w odporność psychiczną Duranta i Irvinga. "Nie nadają się do Knicks"

Według relacji amerykańskich mediów, Dixon został przewieziony w stanie krytycznym do szpitala, ale lekarzom nie udało się go uratować. Miał zostać wielokrotnie postrzelony na jednym z parkingów.

Policja poinformowała, że sprawca uciekł pieszo i jest poszukiwany. Kamery w pobliżu zdarzenia nie działają, a służby mają problem z pozyskaniem "wiarygodnych informacji od świadków zdarzenia".

Dixon i Durant byli przyjaciółmi od czasów nastoletnich. Razem chodzili do liceum, a o ich bliskich relacjach zrobiło się głośno po sezonie 2013/2014, gdy aktualny gwiazdor Golden State Warriors, dostał nagrodę MVP. - Są dni, gdy wracam do domu smutny po meczu lub treningu, a ty polepszasz mi nastrój. Dziękuję wam. Nie byłoby mnie tutaj bez was. To trofeum jest dla was - powiedział wtedy Durant.
Czytaj teżNBA: LeBron James oficjalnie poza playoffami. Pierwsza taka sytuacja od 14 lat

ZOBACZ WIDEO El. ME 2020. Przegląd prasy prosto z Wiednia: Austriacy rozczarowani, spokojni i... zaskoczeni

Źródło artykułu: