NBA: nadludzki James Harden. 61 punktów i wielkie rzuty w końcówce, Rockets pokonali Spurs

Getty Images / Elsa / Na zdjęciu: James Harden
Getty Images / Elsa / Na zdjęciu: James Harden

Wielki mecz Jamesa Hardena! "Brodacz" wyrównał rekord kariery, zdobył 61 punktów i poprowadził Houston Rockets do triumfu nad San Antonio Spurs 111:105.

Nadludzki wyczyn Jamesa Hardena. Houston Rockets tracili do San Antonio Spurs sześć punktów (94:100) w końcówce, aby następnie zanotować serię 13-2 i przesądzić o losach spotkania. Wszystkie z tych 13 "oczek" zdobył Harden, który dominował na parkiecie i znów udowodnił o swoich wielkich umiejętnościach. Trener Mike D'Antoni zapytany po meczu o to, kto aktualnie może zatrzymać jego lidera, odpowiedział: - Ja. Mogę posadzić go na ławce rezerwowych. To tyle na ten temat.

James Harden zdobył w piątek 61 punktów i wyrównał rekord kariery. Był fantastyczny, trafił 19 na 34 oddane rzuty z pola, w tym 9 na 13 za trzy oraz 14 na 17 osobistych. Dodał też siedem zbiórek oraz trzy przechwyty. "Brodacz" 27 punktów rzucił już w pierwszej kwarcie, a jego postawa w finałowych minutach zadecydowała o 46. triumfie Houston Rockets. - Bądź agresywny. Przegrywaliśmy, więc musieliśmy trafiać rzuty i zatrzymywać akcje rywali - komentował.

Podopieczni Mike'a D'Antoniego pokonali San Antonio Spurs trzeci raz w sezonie. - Wiem po prostu, jak ważne było to spotkanie. Mieliśmy szansę, żeby zadbać o nasz komfort w play offach i przewagę parkietu, więc musieliśmy wykrzesać z siebie trochę agresywności - dodawał Harden, dla którego był to ósmy występ, kiedy zdobywa 50 lub więcej punktów.

Houston zwyciężyli właśnie 13 raz w 15 ostatnim występie. Chris Paul miał 18 punktów i pięć asyst, a Clint Capela zebrał 16 piłek. Co ciekawe, nikt w historii nie zaaplikował drużynie Gregga Popovicha więcej w pojedynczym meczu, niż właśnie Harden. - Musicie to docenić. To, co robi, nie jest łatwe. Nie dbam o to, kim jesteś - mówił Chris Paul z jasnym przekazem, iż to jego koledze należy się drugi z rzędu tytuł MVP.

ZOBACZ WIDEO Kamil Grosicki po meczu z Austrią. "Potrzebowaliśmy tego zwycięstwa. Zaczyna się nowa reprezentacja"

San Antonio Spurs ponieśli 31. porażkę pomimo 20 punktów Bryana Forbesa, DeMar DeRozan miał 16 "oczek", osiem zbiórek oraz osiem asyst. Drużyna Popovicha po dziewięciu następnych triumfach przegrała teraz drugie spotkanie z rzędu i spadła na ósme miejsce w Konferencji Zachodniej, ale nawet z piątymi Oklahoma City Thunder (43-30) dzieli ich niewiele.

"Grzmot" przełamał pasmo czterech porażek i zrewanżował się Toronto Raptors za środowy mecz, w którym Kanadyjczycy pokonali ich 123:114. Tym razem scenariusz był zupełnie inny, "Dinozaury" prowadziły co prawda nawet 76:63 po trafieniu z faulem Pascala Siakam, aczkolwiek OKC odpowiedzieli zrywem 20-3 i błyskawicznie odrobili straty - mieli wówczas cztery "oczka" zaliczki (83:79).

Czwarta kwarta to popis Dennisa Schrodera, ten 12 ze swoich 26 punktów zdobył właśnie w decydującej odsłonie. Paul George trafił kilka ważnych rzutów i tak Thunder prowadzili z Raptors 101:91, a ostatecznie triumfowali 116:109. PG13 miał 28 "oczek", Westbrook dodał triple-double na poziomie 18 punktów, 12 zbiórek i 13 asyst. To nic, że wykorzystał tylko 6 na 20 oddanych rzutów i 2 na 9 za trzy. - Graliśmy dziś obronę na wysokim poziomie - mówił Westbrook, zapytany o klucz do sukcesu.

Wiceliderzy Wschodu doznali 22. porażki, a dopiero ósmej na własnym parkiecie. We znaki wdał się im brak Kyle'a Lowry'ego, który przez uraz kostki pauzował w drugim kolejnym meczu. Kawhi Leonard zdobył 37 punktów, a Pascal Siakam miał ich 25. - Oni dziś naprawdę trafiali - mówił trener Toronto, Nick Nurse. I faktycznie, "Grzmot" umieścił w koszu chociażby 20 na 43 rzuty zza łuku.

Czytaj także: Kontuzje nie dają o sobie zapomnieć. Kolejni gracze zakończyli sezon w NBA

Jordan Clarkson z Cleveland Cavaliers w ostatnim posiadaniu miał szansę, aby zapewnić winno-złotym triumf nad LA Clippers, lecz jego próba zza łuku zatańczyła na obręczy i finalnie wypadła z kosza. Podopieczni Doca Riversa odnieśli dzięki temu cenny sukces, bowiem 43. triumf zapewnia im aktualnie 6. miejsce na silnie obsadzonym Zachodzie. Danilo Gallinari rzucił 27 punktów, u rywali Kevin Love miał 22 "oczka" oraz osiem zbiórek.

Tak dobrze nie poszło Los Angeles Lakers, którzy w piątek znów opuszczali parkiet na tarczy - piąty raz z rzędu, a 41. w całym sezonie. LeBron James wrócił po meczu przerwy i zapisał przy swoim nazwisku 25 punktów, dziewięć zbiórek oraz 14 asyst. Trzykrotny mistrz NBA popełnił też osiem strat i trafił zaledwie 8 na 25 oddanych rzutów.

LeBron pierwszy i jedyny rzut (próbował siedem razy) za trzy trafił dopiero na dwie minuty przed końcem, doprowadził wtedy do wyniku 104:107. Od tamtego momentu "Jeziorowcom" do końca spotkania udało się jeszcze zdobyć zaledwie dwa "oczka", Brooklyn Nets udało się utrzymać korzystny wynik. Spencer Dinwiddie trafił wówczas cztery na sześć wykonywanych osobistych, a cały mecz zakończył się wynikiem 111:106. Joe Harris miał 26 "oczek", D'Angelo Russell 21 punktów i 13 asyst, a Ed Davis dodał 14 "oczek" i 15 zbiórek w 20 minut. Nowojorczycy wygrali 38. raz w sezonie.

Czytaj także: Piękny gest Michała Ignerskiego. Przekaże swoją wypłatę na cele charytatywne

Wyniki:

Orlando Magic - Memphis Grizzlies 123:119 po dogrywce (23:33, 35:31, 23:31, 29:15, 13:9)
(Ross 31, Fournier 27, Vucevic 25 - Dorsey 29, Valanciunas 23, Holiday 22)

Cleveland Cavaliers - Los Angeles Clippers 108:110 (40:25, 20:33, 23:34, 25:18)
(Love 22, Sexton 20, Clarkson 20, Nance Jr. 14 - Gallinari 27, Gilgeous-Alexander 16, Williams 15)

New York Knicks - Denver Nuggets 93:111 (18:37, 24:19, 20:26, 31:29)
(Mudiay 21, Knox 19, Robinson 16 - Jokic 21, Murray 18, Harris 14)

Toronto Raptors - Oklahoma City Thunder 109:116 (29:22, 29:26, 22:35, 29:33)
(Leonard 37, Siakam 15, Green 19 - George 28, Schroder 26, Grant 19)

Houston Rockets - San Antonio Spurs 111:105 (36:24, 26:23, 19:34, 30:24)
(Harden 61, Paul 18, Gordon 12 - Forbes 20, White 18, DeRozan 16)

Milwaukee Bucks - Miami Heat 116:87 (33:32, 30:19, 31:18, 22:18)
(Antetokunmpo 27, Middleton 18, Ilyasova 13 - Whiteside 14, Olynyk 13, Adebayo 12, Wade 12)

Los Angeles Lakers - Brooklyn Nets 106:111 (23:20, 20:34, 30:34, 33:33)
(McGee 33, James 25, Kuzma 18 - Harris 26, Russell 21, Dinwiddie 19)

Komentarze (1)
avatar
Katon el Gordo
23.03.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Niby dlaczego "...nadludzki wyczyn Jamesa Hardena..." Chyba jak najbardziej ludzki, bo już wiele takich (a nawet lepszych) w NBA było.