W tym artykule dowiesz się o:
Trenerskiej klasy Joachima Loewa nie odważyłby się zakwestionować nikt o zdrowych zmysłach. Od lipca 2006 r. "Jogi" jest selekcjonerem reprezentacji Niemiec (wcześniej przez dwa lata był asystentem Juergena Klinsmanna) i od tego momentu drużyna nie schodzi z podium najważniejszych imprez. Po zdobyciu - w 2014 r. - mistrzostwa świata teraz chce sięgnąć po złoto Euro 2016. Od celu Nationalmannschaft dzielą tylko dwie wygrane.
Czytaj także: Euro 2016. Niemcy - Francja. Na ten mecz czeka cała Europa! Czy gospodarze zrewanżują się mistrzom?
Niemcy - typowo turniejowa drużyna - prą do przodu po swoje, ale ich selekcjoner podczas francuskiej imprezy nie ustrzegł się poważnej wpadki. Ba, stracił sympatię wielu osób. Wszystko przez jego żenujące gesty, które wychwyciły kamery podczas pierwszego spotkania grupowego Niemców z Ukrainą.
Uchodzący za eleganta, człowieka o nienagannych manierach, Loew został przyłapany z ręką w spodniach. - Jest mi przykro. Postaram się zachowywać lepiej. To są rzeczy, które robisz podświadomie, kiedy jesteś w stresie i działa adrenalina - przepraszał Loew przed spotkaniem z Polską.
Niemiecki trener - jak żartują internauci - pokazał "drugie oblicze". Co jeszcze powinniście wiedzieć o Joachimie Loewie? Zebraliśmy 10 ciekawostek o selekcjonerze naszych zachodnich sąsiadów. W wielu przypadkach - gwarantujemy - będziecie zaskoczeni.
Ein herrliches Fundstück aus der Schuhkiste. Joachim #Löw als junger Bengel. @AntiqueFootball #DFB-Team pic.twitter.com/DjUY4GO8pt
— Bananenflanke (@dirk_adam) 20 maja 2014
Był ministrantem
Schoenau - liczące niespełna 2500 mieszkańców miasto w Badenii-Wirtembergii, szwarcwaldzki kurort. To tam na świat przyszedł Joachim Loew. Był najstarszym z czwórki synów Hansa i Hildegard Loewów.
Jego ojciec był zdunem, miał firmę, w której zatrudniał 20 osób. - Ciężko pracował. Był na wojnie, potem odbudowywał kraj. Rzadko sobie na coś pozwalał. Może czasem na cygaro. Wakacje spędzaliśmy najczęściej w domu, na basenie - wspominał Loew w rozmowie z "Die Welt".
Młody "Jogi" najchętniej uganiał się z braćmi za piłką, ale rodzice dbali, by żaden z synów nie zaniedbywał nauki. Ważna była także religia. - Byłem ministrantem w kościele katolickim. Nie pod przymusem, ale - powiedzmy - że było to za moich czasów mile widziane - przyznał selekcjoner reprezentacji Niemiec.
Grzeczny i poukładany. Taki był w młodości Joachim Loew. Rodzice trzymali go dość krótko. - Jako najstarszy z braci miałem najtrudniej. Musiałem o wiele rzeczy walczyć, żeby czasem gdzieś wyjść - na przykład na imprezę czy do kina. Zasady w domu były dość rygorystyczne - wspominał. - Narkotyki? Nie, z nimi nie miałem kontaktu - powiedział w rozmowie z tz.de.
Na boisku radził sobie jednak na tyle dobrze, że jeszcze przed osiemnastymi urodzinami opuścił dom i "wyruszył w świat".
Bramkarz reprezentacji Anglii złamał mu nogę
TuS Schoenau 1896 i FC Schoenau - w tych klubach Loew stawiał pierwsze kroki w futbolu. Grał na pozycji ofensywnego pomocnika albo napastnika. Jako 17-latek przeprowadził się do Fryburga Bryzgowijskiego (niem. Freiburg). Głównym powodem przenosin nie był futbol, lecz edukacja. Joachim uczył się w szkole zawodowej, miał zostać handlowcem (specjalizacja: handel hurtowy i zagraniczny).
- Chciałem "przeciąć pępowinę", choć czasem brakowało mi domu. Byliśmy dużą rodziną. Mama się o mnie martwiła. Szybko jednak stałem się niezależny - mówił.
We Fryburgu nadal podnosił swoje umiejętności piłkarskie. Trafił do miejscowego Eintrachtu, stamtąd zaś - w 1978 r. - przeniósł się do SC Freiburg, klubu występującego w 2. Bundeslidze. Po dwóch udanych sezonach "Jogi" został sprzedany za pół miliona marek do VfB Stuttgart. Gdy szykował się do debiutu w Bundeslidze, doznał ciężkiego urazu.
- Loewa dopadło przeznaczenie w osobie bramkarza reprezentacji Anglii Raya Clemence'a. To było trochę dziwaczne. Loew grał do tej pory zawsze w opuszczonych getrach a la Paul Breitner. Bez ochraniaczy - czytamy w książce Christopha Bausenweina pt. "Joachim Loew. Strateg, esteta, mistrz świata"
Ówczesny trener VfB Juergen Sundermann nie zezwalał jednak na grę bez ochraniaczy. 20-latek musiał się więc podporządkować. O ironio, nie uchroniły go przed dramatem. - Mój w ogóle pierwszy mecz w ochraniaczach, sparing z Liverpoolem: złamanie kości piszczelowej! Biegłem sam od linii środkowej w kierunku bramkarza, a piłkę wypuściłem trochę za bardzo do przodu - i wtedy Ray Clemence kopnął mnie w nogę, na której stałem - wspominał Loew we wspomnianej biografii.
Rehabilitacja była długa i bolesna: cztery tygodnie w szpitalu, osiem tygodni w gipsie. Loew wprawdzie wrócił na boisko, zagrał cztery mecze w Stuttgarcie, później na poziomie Bundesligi występował także w Eintrachcie Frankfurt (na zdjęciu: strzela bramkę dla Eintrachtu w meczu z Bayernem Monachium w 1981 r.) i Karlsruher SC, ale już nigdy nie grało mu się tak dobrze jak przed kontuzją. "Nie byłem już tak szybki, to był problem. I bałem się" - wspominał. Najlepiej czuł się w drugoligowym SC Freiburg, do którego wracał dwukrotnie.
Fryburg jest dla niego miastem szczególnym także z innego względu. To tam poznał miłość swojego życia.
Żona pozostaje w cieniu
W 1978 r. Joachim Loew poznał Danielę w szkole we Fryburgu. Była córką szefa tamtejszego Eintrachtu, Hansa Schmida. Zakochali się w sobie, ale na zalegalizowanie związku zdecydowali się dopiero osiem lat później.
Przez 30 lat małżeństwa udało im się uniknąć sporów. Stworzyli zgodny związek. Daniela zaakceptowała fakt, że męża przez wiele dni w roku nie ma w domu. - Żona jest przyzwyczajona do tego, że jako piłkarz albo trener weekendy spędzałem najczęściej poza domem - wyjaśnił Loew.
Jego "druga połówka" interesuje się futbolem, choć nie do przesady. - Nie ogląda dwa czy trzy razy w tygodniu meczów Bundesligi. Ale spotkania reprezentacji na mistrzostwach świata czy Europy - chętnie. Ogląda je z przyjaciółmi - dodał selekcjoner, który - co ciekawe - na co dzień nie nosi obrączki. Przechowuje ją w domu w szkatułce. Powód? Jak twierdzi "Bild", nie lubi metalu na skórze.
Daniela Loew woli pozostawać w cieniu męża. Nie przepada za publicznymi wystąpieniami, galami czy imprezami. Bardzo rzadko towarzyszy "Jogiemu" na takich uroczystościach. - On jest gwiazdą. Światła reflektorów mi nie odpowiadają - powiedziała kiedyś.
Doszło do tego, że Loew poprosił niemieckie media o niepublikowanie zdjęć żony. Gdy "Bild" podczas Euro 2008 pokazał fotografię Danieli na meczu z Chorwacją, trener mocno się zdenerwował.
- Jestem w małżeństwie absolutnie szczęśliwy - podkreśla Joachim. Jednego tylko z małżonką nie doświadczył.
Nie ma potomstwa
- Niestety nie mamy dzieci. Z chęcią mielibyśmy kilkoro, ale niestety tak się nie stało - powiedział w jednym z wywiadów selekcjoner.
Oboje przyznają, że kochają dzieci i starają się im pomagać. Angażują się w różne kampanie społeczne (na zdjęciu Loew i dzieci z Rwandy), są m.in. patronami chłopca i dziewczynki z Ghany. Co miesiąc wysyłają im pieniądze. - Naszym obowiązkiem jest zapewnić im uporządkowaną przyszłość. Poza tym jestem patronką dziewczynki z Indii. W tym kraju kobiety są traktowane w niewyobrażalnie zły sposób - ujawniła Daniela Loew w rozmowie z "Bunte".
Joachim Loew miał okazję przekonać się na własnej skórze, jak ciężki jest los dzieci z Afryki. - W latach 90. byłem dwa razy w Tanzanii u tamtejszych sierot. Zobaczyłem, jak bezradne są małe dzieci. Czasem porzucone na poboczu drogi, czasem chore, także na AIDS. Dzieci, o które nikt się nie martwi - mówił poruszony.
Jedna z dziewczynek, którą wspierają Loewowie, wysłała trenerowi przed mistrzostwami świata w 2014 r. nietypowy prezent.
Jakiej muzyki słucha?
Krótko przed mundialem w RPA selekcjoner dostał od swojej podopiecznej zestaw piosenek na iPoda. - Zna się na sprawach technicznych i jest dobrze ukierunkowana muzycznie - cieszył się Loew.
Jakiej muzyki słucha selekcjoner mistrzów świata? W wywiadzie z 2011 r. przyznał, że bardzo podobają mu się piosenki Amy Macdonald, szkockiej wokalistki.
Gustuje jednak przede wszystkim w niemieckich wykonawcach. - Herbert Groenemeyer, Udo Juergens - wylicza trener. - Albo Dieter Thomas Kuhn, który parodiuje niemieckich piosenkarzy. Chętnie słucham piosenek po niemiecku, ale także rocka i popu. Poza tym lubię muzykę kubańską, latynoamerykańską. Wszystko zależy od nastroju, od tego, gdzie akurat przebywam - podkreślił w rozmowie z "Die Welt".
Modniś i elegant - za takiego uchodzi Loew. Sprawdź, jak dba o swój wygląd.
Spędza pół godziny przed lustrem
- Idzie to u mnie szybko - tak na pytanie o to, ile czasu zajmuje mu poranna toaleta, odpowiedział Loew. Co to konkretnie oznacza? - Nie potrzebuję więcej niż pół godziny.
Były piłkarz SC Freiburg, VfB Stuttgart czy Eintrachtu Frankfurt codziennie się goli. - To zabiera mi najwięcej czasu, ale tak być musi. Nie chcę mieć trzydniowego zarostu - tłumaczył.
Selekcjoner reprezentacji Niemiec (na zdjęciu z Radosławem Gilewiczem, którego niegdyś trenował) przykłada także dużą wagę do odpowiedniego ubioru. - Futbol w ostatnim czasie stał się niesamowicie medialny. Reprezentujemy nie tylko siebie, ale także klub czy federację. Dlatego na pewne rzeczy pozwolić sobie nie możemy.
Swego czasu głośno było w Niemczech o podpisaniu przez selekcjonera kontraktu reklamowego z Niveą. Jak sam przyznał, zgodził się niemal natychmiast. - Pojawiały się różne oferty reklamowe, większość z nich nie wchodziła w grę, ale z Niveą mogę się identyfikować. Znam tę markę od małego. Praktycznie dorastaliśmy - ja i moi trzej bracia - z tym niebieskim pudełkiem. Kremem do rąk, którego używało się na wszystko - wspominał.
Co pewien czas trener chodzi na pedicure. - To konieczne, gdy ktoś uprawia dużo sportu. Gra w piłkę albo biega - dodał.
Dba o skórę, dłonie, stopy, twarz. Jakich używa perfum? Lagerfeld i Armani. A co z jego włosami? Złośliwi twierdzili, że Loew nosi... perukę. Ile w tym prawdy?
To nie peruka. Ale włosy sprawiają mu problemy
Ciemne, gęste włosy u 56-latka? Niektórym ten fakt wydaje się podejrzany. Dziennikarka "Die Welt" Dagmar von Taube postanowiła więc zapytać Loewa wprost: "Czy nosi pan perukę?".
- Już to słyszałem. To bzdura. Opowiada się o mnie tyle bzdur. Ale to jest wpisane w mój zawód - odparł selekcjoner, proponując jednocześnie, by dziennikarka sprawdziła osobiście, czy ma perukę, czy naturalne owłosienie.
Loew przyznał jednocześnie, że fryzura sprawia mu problemy. - Mam po prostu dużo włosów. Z moją fryzurą niewiele da się zrobić. Włosy rosną bowiem - co mi trochę przeszkadza - "do przodu". Nie mogę ich zaczesać do tyłu. Dlatego właśnie, odkąd sobie przypominam, mam tę samą fryzurę. Czasem trochę dłuższą, czasem krótszą. Myję włosy, suszę je przez dwie minuty. Czasem wcieram w nie żel. A potem i tak opadają - tłumaczył.
Co pięć-sześć tygodni udaje się do fryzjera. Od lat do tego samego. Jednocześnie zapewnia, że nie interesuje go uczesanie jego piłkarzy. Mogą mieć nawet "irokeza". Nie wyrzuciłby z tego powodu nikogo z kadry.
Czy trener ze Szwarcwaldu ma jakieś nałogi?
Uwielbia słodycze, pali. Ile przegrał w kasynie?
Loew zakończył piłkarską karierę 21 lat temu, ale nadal pochwalić się może sportową sylwetką. Nie jest to bynajmniej efekt przestrzegania jakiejś diety. Z wypowiedzi Loewa wynika bowiem, że... niezły z niego łasuch!
- Myślę, że nie ma drugiego takiego, który jadłby tyle słodyczy co ja: ciasto, czekolada, lody, desery - wyliczał.
Zdarza mu się także sięgnąć po papierosy i alkohol. - Staram się prowadzić zrównoważony styl życia, ale czasem cieszą mnie rzeczy, które niekoniecznie są dobre dla zdrowia. Jestem okazjonalnym palaczem, chętnie zapalę papierosa wieczorem po kolacji. Lubię kieliszek dobrego wina albo espresso. Potrafię się jednak bez tego obyć i świadomie robię przerwy - wyjaśnił.
Hazard? - Ruletkę zawsze uważałem za ekscytującą. Chętnie chodziłem do kasyna - przyznał. Zawsze jednak wiedział, kiedy powiedzieć "stop". Według informacji "Bilda" jego największa przegrana w kasynie to 500 euro.
Trener znany był z jeszcze jednej słabości - do zbyt szybkiej jazdy. Dwukrotnie miał przez to problemy.
Dwa razy stracił "prawko"
W 2006 r. Loew - wówczas asystent Juergena Klinsmanna - "przeszarżował" na autostradzie w pobliżu Kolonii. W miejscu, w którym obowiązywało ograniczenie prędkości do 100 km/h, zmierzono mu 134 km/h. W efekcie stracił prawo jazdy na cztery tygodnie i dostał mandat w wysokości 75 euro.
Kilka lat temu przyznał, że zdarza mu się irytować na drodze. - Potrafię się bardzo zdenerwować. Na rzeczy, które oznaczają dla mnie stratę czasu - korki, złych kierowców - mówił, dodając: - Mam także o wiele za dużo punktów.
Jak się później okazało, właśnie przez punkty ponownie stracił prawo jazdy. W maju 2014 r. niemieckie media rozpisywały się o drugiej wpadce selekcjonera. Tym razem dostał zakaz prowadzenia pojazdów nie na miesiąc, lecz na pół roku. Uzbierał bowiem 18 pkt. - za przekroczenie prędkości oraz za rozmowę przez telefon komórkowy podczas prowadzenia samochodu.
- Muszę ponieść konsekwencje i częściej podróżować pociągami - mówił. Oliver Bierhoff, menedżer niemieckiej kadry, zażartował z trenera. - Porozmawiamy z naszym generalnym sponsorem, Mercedes-Benz, żeby "Jogi" dostawał już tylko takie auta, które mają ograniczoną prędkość.
Loew musiał przejść tzw. MPU-Test, w Niemczech zwany potocznie "testem dla idiotów". To badania medyczno-psychologiczne, uważane za dość nieprzyjemne przeżycie. Tylko połowa przystępujących do testu zalicza go w pierwszym terminie. - Dostałem nauczkę, wyciągnąłem wnioski - mówił po odzyskaniu dokumentu uprawniającego do prowadzenia pojazdów.
Skoro mowa o podróżach, "Jogi" nie przepada za samolotami. Modli się przed każdym lotem. - Gdy podróżuje z reprezentacją, zawsze siada w rzędzie nr 1, miejsce A - informuje "Bild".
Na koniec sprawdźcie, jak trener mistrzów świata lubi spędzać wolne chwile.
Sofa, spaghetti, wino i thriller
O Fryburgu, w którym mieszka z Danielą, Joachim Loew mówi "Heimat", czyli "mała ojczyzna". Z kolei swój dom nazywa "oazą spokoju, wypoczynku i rekreacji".
- To miejsce, w którym mogę przeczytać dobrą książkę, zaprosić przyjaciół. A czasem po prostu poleżeć na sofie, zjeść talerz spaghetti, napić się czerwonego wina, zobaczyć dobry thriller. W moim domu chciałbym czuć harmonię - żadnych skrajności i zgiełku - tłumaczył.
Selekcjoner zdradził, że w jego posiadłości nie ma barw czarnej i białej. - Raczej brązowo-beżowe tony. Ciepło i przytulnie, a nie sterylnie - dodał.
Loew pochwalił się, że w ogrodzie ma równiutko skoszoną trawę. To jednak jedyny motyw, który kojarzy mu się z pracą. - Nie zamierzam być niewolnikiem swojej pracy. W domu nie chcę futbolu. Staram się trochę od niego uwolnić - mówił.
Nie zawsze jednak może. Musi być przecież na bieżąco. Loewowie mają dwa telewizory, by nie dochodziło do konfliktów. - Powiedzmy, że jest piątek wieczorem. Dla mnie interesujący jest mecz St. Pauli - Frankfurt. Żona woli wtedy obejrzeć "Seks w wielkim mieście" - śmiał się w rozmowie z "Die Welt".
Opracował MF
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zobacz sztuczki Niemców. Podolski trafił zza linii końcowej