W tym artykule dowiesz się o:
Najwybitniejszy polski hokeista w historii
Mariusz Czerkawski był pierwszy Polakiem w najlepszej hokejowej lidze na świecie - NHL. Spędził w niej dziesięć sezonów, grając w pięciu klubach: Boston Bruins, Edmonton Oilers, New York Islanders, Montreal Canadiens i Toronto Maple Leafs.
Prawie 800 rozegranych meczów, w których zdobył 223 bramki stawia wychowanka GKS-u Tychy wysoko w światowej hierarchii hokeja. Na kolejnych stronach przypominamy anegdoty i ciekawostki z kariery 42-krotnego reprezentanta Polski.
Pierwszy draftowany Polak w NHL
Znakomite występy nastoletniego Czerkawskiego w lidze polskiej sprawiły, że talent młodego hokeisty zauważyli działacze Boston Bruins. 22 lipca 1991 roku wybrali go w piątej rundzie draftu NHL z numerem 106.
- Ja byłem piąty w Bostonie, czyli 106. na ponad 200 zawodników. To mało znaczący numer. Ale byłem pierwszym draftowanym Polakiem - zdradził w książce pt. "Życie na lodzie". To wywiad-rzeka, w którym Czerkawski opowiedział o swoim życiu i pasji do hokeja. Rozmowę przeprowadził dziennikarz sportowy Wojciech Zawioła.
Zacisnąć zęby i iść do przodu
We wrześniu 1991 roku 19-letni wówczas Czerkawski zdecydował się zostawić bliskich i opuścić kraj. Wyjechał do klubu Djurgardens IF, który zapłacił za niego kwotę 100 tys. dolarów. Młody zawodnik miał tylko jeden cel - zacisnąć zęby i iść do przodu.
Pierwszy sezon nie był wprawdzie dla niego udany, ale w kolejnym zachwycił kochającą hokej na lodzie Szwecję. Po nim podpisał kontrakt z Boston Bruins i dostał pieniądze na sprzęt i naukę języka angielskiego.
Listy do mamy
W umowie z Djurgardens Czerkawski miał zapis, że do Polski może pojechać tylko na święta i na koniec sezonu.
- Nie istniały wtedy internet, skype, listy pisałem na papierze. Połączenia telefoniczne były bardzo drogie. Pamiętam, jak pisałem do mamy list, w którym rysowałem, jaki mam samochód (Nissan Primera 2,0 GT - przyp. red.). Nie można było zrobić zdjęcia i wysłać MMS - zdradził w książce "Życie na lodzie".
Bójki na lodzie
Wyjazd do USA - w kwietniu 1994 roku - był spełnieniem dziecięcych marzeń Czerkawskiego. W NHL zadebiutował w meczu "Misiów" z Bostonu przeciwko Tampa Bay Lightning, który zakończył się porażką 0:3 (Polak oddał w tym spotkaniu dwa strzały na bramkę). Tak rozpoczęła się wielka kariera "Polskiego Księcia" za oceanem.
- Na lodowisku biłem się kilka razy. Najwięcej na początku grania w NHL. Powiedzmy, że kończyło się remisem. W każdym bądź razie nie ucierpiałem poważnie. Ciężko grało mi się w New Jersey, a największym twardzielem na tafli lodowej był Kanadyjczyk Scott Stevens - przyznał w jednym z wywiadów.
Inny świat
Gra w NHL to był inny świat. Miejsce dla prawdziwych twardzieli. W swoim wywiadzie-rzeka Czerkawski przytoczył anegdotę dotyczącą sytuacji, kiedy doznał urazu podczas jednego ze spotkań.
- Wzięli mnie do szatni, położyli na ławce do masażu i zaczęli zszywać. Myślałem, że mam po meczu, jakiś szpital czy coś. A tu nic, zszyli mnie i powiedzieli, że mogę wracać na lód. Dograłem mecz do końca - zdradził.
Strzelił siedem goli Niemcom
Największymi hokejowymi autorytetami dla Czerkawskiego byli Wayne Gretzky i Henryk Gruth. Jak zdradził w mediach, najchętniej wraca myślami do wygranego 8:7 pojedynku z Niemcami na mistrzostwach Europy juniorów. Strzelił wówczas siedem goli i zaliczył asystę. Do końca życia zapamięta też spotkanie gwiazd NHL w 2000 roku w Toronto oraz pożegnalny mecz w GKS Tychy w 2009 roku.
14 mln zł za sezon
W swoich najlepszych czasach w NHL, kiedy strzelał ponad 30 goli w sezonie, Czerkawski zarabiał niebotyczne pieniądze - w przeliczeniu na złotówki nawet 14 mln za rok gry.
Dla Amerykanów był świetnym materiałem na gwiazdę. Był młody, przystojny, a jego żoną została seksowna aktorka Izabellą Scorupco, znana jako dziewczyna Jamesa Bonda z "Golden Eye" (od 2007 roku związany jest z modelką Emilią Raszyńską). W Nowym Jorku już wtedy zaczęli mówić na niego "Polish Prince" ("Polski Książę").