Śmieje się wszystkim w twarz. Kuriozalny finał wielkiej afery

YouTube / Na zdjęciu: Michał Boxdel Baron
YouTube / Na zdjęciu: Michał Boxdel Baron

Historia Michała Barona będzie przez lata omawiana przez specjalistów od wizerunku. Influencer, po tym jak był zamieszany w aferę obyczajową, miał już nie wrócić do Internetu. Zamiast tego umocnił tylko swoją pozycję, śmiejąc się wszystkim w twarz.

Na początku października cała Polska żyła aferą Pandora Gate. Materiały wideo opublikowane przez Sylwestra Wardęgę  oraz Mikołaja "Konopskyy'ego" Tylko oskarżyły kilku z najpopularniejszych polskich influencerów o utrzymywanie relacji erotycznych z małoletnimi. Jedną z osób, która miała dopuścić się tych czynów, był Michał "Boxdel" Baron. W jego przypadku była mowa m.in. o obrzydliwych wiadomościach o zabarwieniu seksualnym do małoletnich, proszeniu małoletnich fanki o roznegliżowane fotki, a następnie udostępnianiu ich w Internecie.

Oświadczenia, łzy i kuriozalne nagranie

Zaledwie kilka godzin po opublikowaniu materiału obciążającego Michała Barona, byliśmy świadkami serii oświadczeń. Jedne od Fame MMA (więcej TUTAJ), a inne od marek współpracujących z "Boxdelem". Wszyscy potępili zachowanie gwiazdy polskiego internetu i zapowiedziano zerwanie współpracy. Zrozpaczony Michał Baron próbował ratować swój wizerunek. Oglądaliśmy więc kiepsko zmontowane vlogi, na których influencer ze łzami w oczach opowiadał swoje spojrzenie na tę sytuację.

Przy okazji "nieopatrznie" zdradził dane jednej z dziewczyn obciążających go (co ze strachu spowodowało wycofanie zeznań), a w drugiej części nagrania pojawiła się dziewczyna, której roznegliżowane zdjęcia udostępniał w sieci. Chociaż ta jeszcze kilka dni wcześniej mówiła, że przez "Boxdela" miała myśli samobójcze, to bardzo szybko zmieniła zdanie i na nagraniu wspominała o ich przyjacielskiej relacji i wielkim nieporozumieniu. Ta sama dziewczyna wycofała się również ze swoich zeznań w materiale Mikołaja Tylko, a po przesłuchaniu w prokuraturze miała powiedzieć Baronowi "że będzie dobrze" (ten to przekazał w taki sposób w rozmowie z Sylwestrem Wardęgą).

Naprawa wizerunku z uśmiechem na ustach

W kolejnych tygodniach stało się jasne, że oświadczenie Fame MMA i innych firm nie miało nic wspólnego z rzeczywistością. Chociaż jeszcze organizacja freak fightowa w rozmowie z WP SportoweFakty potwierdzała proces sprzedaży udziałów "Boxdela" w organizacji, to ten w podkaście z Wardęgą przyznał, że to była jedynie zagrywka PR-owa. Co prawda, była opcja, aby "słup" odkupił jego udziały, ale ostatecznie zarząd stwierdził, że Baron zostanie normalnie przywrócony do władz.

Zanim to nastąpiło, mieliśmy serię działań Michała Barona, które miały ocieplać jego wizerunek. Wystarczy spojrzeć na serię "The Goat" na oficjalnym kanale influencera. Sprzątanie pustego domu, gotowanie dla współpracowników, urządzanie pustych przestrzeni, neutralny ubiór, czytanie pocieszających go wiadomości czy smutna muzyka - to tylko kilka przykładów z tego, co mogliśmy zobaczyć. Oczywiście, była również seria działań charytatywnych, która miała pokazywać dobre serce "Boxdela".

O tym, jak to przebiegało, niedawno w rozmowie z Michałem Cichym zdradził Paweł Tyburski. Ten zdradził, jak to wszystko przebiegało od strony organizacyjnej. Mówiąc wprost, powiedział, iż materiał z Baronem był ustawiony i nieprawdziwy.

Pandora Gate pójdzie w zapomnienie?

Tuż po wybuchu Pandora Gate mówiło się, że ta afera obyczajowa zmieni polski Internet. Wielu influencerów miało stracić swoją pozycję, a firmy miały bardziej weryfikować kolejne gwiazdy mediów społecznościowych. Jak się okazuje, nic to nie zmieniło. Albo inaczej, prawie nic. Jedynie zyskał Sylwester Wardęga, który strzał popularności wykorzystał do tego, aby dwukrotnie podnieść stawkę w Fame MMA (więcej TUTAJ).

Natomiast Michał Baron wrócił na swoją pozycję. Nawet więcej, umocnił ją. W samej federacji miało dojść do przetasowań w zespole marketingowym. Teraz jest to zespół, którego głową ma być właśnie "Boxdel", a kierunek zmiany przekazu widać aż nadto. Po tym, jak organizacja przez długi czas walczyła o to, aby podczas wydarzeń promocyjnych były jakieś zasady, to obecnie znów widzimy sceny jak z pierwszych gal Fame MMA.

ZOBACZ WIDEO: Tak trenuje Mateusz Gamrot. Nie oszczędził nawet dziennikarza

Formalnie Michał Baron jest niewinny. Poza kilkoma materiałami w Internecie, na którym były udokumentowane screeny i zabezpieczone dowody, nie usłyszał on oficjalnych zarzutów. Jednak cała historia jest przerażająca, ponieważ pokazuje jak obłudny i bezlitosny jest świat influencerów. A największe gwiazdy są w stanie zrobić niemal wszystko, aby utrzymać swoją pozycję. W tym przypadku to znów się udało. Michał Baron jest w co-main evencie FAME 20, w którym zmierzy się z Kasjuszem Życińskim, a jego twarz jest na pierwszym miejscu wszystkich materiałów promocyjnych. To pokazuje, że w zaledwie pięć miesięcy z człowieka cancellowanego stał się największą gwiazdą. Czy słusznie?

Artur Babicz, WP SportoweFakty

Zobacz także: Amator chciał się bić z byłym mistrzem UFC. Szybko pożałował
Zobacz także: Walczył z trzema rywalami. Takiego zakończenia nikt się nie spodziewał

Źródło artykułu: WP SportoweFakty