Freakowe gale zabijają prawdziwy sport

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Fame MMA
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Fame MMA

- To mnie przeraża - słyszymy w środowisku bokserskim. Coraz częściej do ringu czy oktagonu wchodzą ludzie, którzy rywalizują tam tylko dlatego, że są gdzieś komuś znani, a ze sportem mają niewiele wspólnego. Przez to boks traci na znaczeniu.

Pojedynki celebrytów marketingowo okazały się strzałem w dziesiątkę. Ludzie świadomie wybierają tego typu rozrywkę, chętnie kupują bilety lub dostępy do transmisji pay per view. Walk też nie brakuje, bo jedna organizacja jest w stanie zorganizować kilka gal w ciągu roku.

Średnia cena, jaką musi zapłacić widz, aby obejrzeć walkę celebrytów w transmisji PPV, to około 30 złotych. Jednorazowo nie jest to duży wydatek. Jednak biorąc pod uwagę narastającą popularność freakowych gal i liczbę rozgrywanych pojedynków w ciągu roku przez różne federacje, koszt obejrzenia wszystkich jest znaczący.

Cena wejściówek waha się w zależności od zajmowanego miejsca. Koszt oscyluje między 80 a nawet 1500 złotych.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: problemy Hardkorowego Koksa. Tego się nie spodziewał!

- Do oktagonu wchodzi jakiś aktor, piłkarz lub celebryta. Do czego to zmierza?! - pyta retorycznie Leszek Zwierzchowski w rozmowie z WP SportoweFakty. Dla byłego pięściarza, a obecnie trenera młodzieży, tego typu pojedynki są trudne do zaakceptowania.

- Ludzie tego chcą, ale najgorsze jest to, że nieraz celebryta w oktagonie staje się wzorem dla młodzieży - wskazuje Mieczysław Massier, trzykrotny wicemistrz Polski w wadze koguciej.

- Mnie się to nie podoba - ocenia walki znanych postaci Janusz Zarenkiewicz, brązowy medalista igrzysk olimpijskich z Seulu. - Ludzie lubią krew, rozumiem, ale walki celebrytów w oktagonie są ordynarne.

Szybka rozrywka

Co jasne, rozwój freakowych gal nie byłby możliwy bez zainteresowania kibiców. Trendy wskazują, czego oczekują odbiorcy.

Na sportową arenę najczęściej wkraczają osoby medialne, popularne wśród młodzieży. Jednocześnie ważne, aby współcześni celebryci mieli duże zasięgi, nakręcali tzw. dramy, byli kontrowersyjni. To wzmaga zainteresowanie odbiorców.

Doskonałym "zawodnikiem" jest ktoś związany z działalnością internetową. A już najlepiej taką, którą określa się jako patologiczną. Takich osób nie brakuje. Szefowie różnych federacji mają w kim wybierać.

Niedawno głośno było o pojedynku Jasia Kapeli, znanego ze swoich lewicowych poglądów z Ziemowitem Kossakowskim o poglądach prawicowych. Obaj stanęli naprzeciw siebie po tym, jak doszło między nimi do przepychanek słownych w mediach społecznościowych. Wywodzą się z innych środowisk ideologicznych, a ich spór postanowiono rozwiązać w oktagonie.

- Postęp jest potrzebny, ale w pewnych momentach jest mnóstwo przesady. Kiedyś w walce był honor i przede wszystkim zasady, które muszą być przestrzegane. A dziś? Sami widzicie - wskazuje Massier.

Jedną z najbardziej znanych postaci w środowisku sportów walki jest Marcin Najman. O zawodniku znów zrobiło się jeszcze głośniej, gdy stał się promotorem nowo powstałej federacji. Co ciekawe, jako pięściarz, kiedyś był pełnoprawnym sportowcem. Ostatecznie stał się jednym z symboli zjawiska mającego niewiele wspólnego ze sportem.

- Marcin reklamuje się w mediach społecznościowych, wszędzie. Wali prosto z mostu, co myśli, ale mnie się to nie podoba. Pytam Najmana, może sparingpartnera potrzebujesz? Mam 62 lata, ale nie ma problemu. Zobaczysz, co jeszcze potrafię - prowokuje Zarenkiewicz.

Do walki nie doszło.

Pieniądze rządzą światem

Marketing podczas freakowych gal to przede wszystkim wsparcie sponsorów i promotorów. Do tego dochodzi hojność darczyńców, w tym ludzi wykupujących bilety i dostępy do wszelakich transmisji.

- Co robię, kiedy słyszę o takich pojedynkach? Nie oglądam. Niekiedy dowiem się o wyniku, niektóre osoby znam, ale nie fascynuje mnie to - przyznaje Zwierzchowski.

W medialne walki angażują się też przedsiębiorcy. Podczas gal łatwo zaobserwować symbole firm z różnych branż, m.in. zakładów bukmacherskich, firm odzieżowych, cateringów dietetycznych czy wypożyczalni samochodów. Logotypy są widoczne podczas ceremonii ważenia, konferencji prasowych oraz samych pojedynków, wszędzie.

- Sponsorzy dają na to kupę pieniędzy. Dla ludzi to frajda, zabawa, patrzą, jak się leją. Ja bym tym zawodnikom założył rękawice i powiedział: "Dawajcie!" - komentuje medalista olimpijski z 1988 roku.

Nierzadko dochodzi do przepychanek, pojawiają się wulgaryzmy, agresja i rękoczyny. W środowisku takich walk trudno znaleźć osobę, która nie ma z kimś "kosy".

- To jest teraz na fali, to jest modne. Tam się można wybić, jest szum, są media, działają promotorzy. Nic dziwnego, że biznes się kręci - ocenia Zwierzchowski.

Nie tylko walki celebrytów

Świat sportów walki nie ogranicza się już do kilku dyscyplin. 

Choć celebryci nie walczą na gołe pięści, to jednak tego typu rozrywka w ostatnim czasie mocno zyskuje na popularności. Podczas takich walk tryskają hektolitry krwi. Przyjmowane przez zawodników ciosy często nie są w żaden sposób amortyzowane, co powoduje duży uszczerbek na zdrowiu.

Podobnie zresztą jak podczas zawodów PunchDown. Jest to rywalizacja polegająca na policzkowaniu przeciwnika. Choć krwi jest tam dużo mniej niż chociażby podczas walki w oktagonie, to jednak na pozór niezbyt brutalne współzawodnictwo, okazuje się ogromnym zagrożeniem dla zdrowia.

W ubiegłym roku ofiarą tego typu pojedynku stał się Artur "Waluś" Walczak, który po jednym z ciosów stracił przytomność. Zawodnik przez długi czas walczył o życie w szpitalu, pozostając w śpiączce. Zmarł po 35 dniach.

Brak funduszy

Rosnąca popularność coraz to nowych gal jest jednym z najważniejszych powodów, dla których na popularności traci klasyczny boks. Kryzys dodatkowo się pogłębia przez brak pieniędzy przeznaczanych na pracę u podstaw z młodzieżą. Poziom szkolenia spadł, a ośrodki sportowe nie szkolą z powodzeniem pięściarzy, często nie wykorzystując potencjału młodych zawodników.

- Zawodnicy muszą trenować od najmłodszych lat, a nie ma na to pieniędzy. Państwo nie pomaga, budżety miast są szczupłe, a wszystko kosztuje. Nie zmierzamy w dobrym kierunku. Proces przygotowania dobrego pięściarza nie trwa miesiąc, czy dwa. Na to trzeba przeznaczyć długie lata - wskazuje Zwierzchowski.

Dowiadujemy się, że wśród trenerów pięściarstwa panuje wzajemna niechęć i niezdrowa rywalizacja.

- Trenerzy kopią pod sobą dołki, zabierają zawodników, utrudniają innym pracę. Ja już kiedyś mówiłem, żeby nie walczyć poza ringiem. Niech nasi zawodnicy walczą między sobą sportowo, a my bądźmy kolegami - ocenia instruktor. - Okręgi bokserskie też nie działają tak, jak powinny. Wszędzie jest jakaś wojna.

Czasy, w których w wadze ciężkiej z powodzeniem rywalizował Andrzej Gołota czy Tomasz Adamek, mijają bezpowrotnie. Brakuje zawodnika, który znów spopularyzowałby dyscyplinę sportu w naszym kraju. Brak sukcesów, pasów mistrzowskich, medali, to problemy, z jakimi mierzy się obecnie polski boks, przegrywając bezpośrednią rywalizację o kibica z innymi sportami walki.

- Młodzież nie ma się na kim wzorować. Jak będą sukcesy, wielkie nazwiska, to młodzi zawodnicy będą się z boksem utożsamiać. Ale do tego potrzeba odpowiedniego treningu i opieki. W tym miejscu koło się zamyka - tłumaczy rozmówca.

Obecnie młodym ludziom dużo łatwiej znaleźć wzorzec wśród celebrytów, youtuberów czy innych gwiazd młodego pokolenia. Choćby nie reprezentowali sobą niczego, co warto naśladować. Idole sportowi znani z plakatów, odchodzą w zapomnienie.

Szkolenie z przypadku

- Mamy sporo zdolnej młodzieży, tylko w boksie bardzo podupadło szkolenie. Jaki będzie nauczyciel, tacy później będą wychowankowie - mówi Massier.

- Ludzie załatwiają uprawnienia trenerskie, dopiero później się uczą. Niektórzy nie mają pojęcia, jak wyprowadzić cios - dodaje Zarenkiewicz.

- Nie ma trenerów takiej klasy jak kiedyś. Są szkoleniowcy, którzy nie mają żadnych walk na koncie. Nie mają doświadczenia, nigdy nie walczyli w ringu, nie znają tej atmosfery, tremy przed publicznością - puentuje Zwierzchowski. - Taka jest rzeczywistość, choć aż trudno w nią uwierzyć.

Gigantyczna zmiana u Szpilki. Szykują się kłopoty >>
"Przynudzania nie będzie". Wielkie wyzwanie przed Polakiem w UFC >>

Komentarze (0)