Wyjazd do Indonezji miał być odskocznią od życia codziennego. Spełnianiem swojej pasji, jaką niewątpliwie był surfing. Jak jednak informuje "Marca", pobyt w Azji zakończył się dla Giulii Manfrini tragicznie.
Włoszka podczas surfowania na wyspie Pulau Masokut w pobliżu Sumatry została zaatakowana przez miecznika (charakterystyczną cechą tej ryby jest szczęka, przekształcona w długi wyrostek w kształcie miecza).
"Igła utkwiła jej w klatce piersiowej i pozostawiła 5-centymetrową ranę" - napisały hiszpańskie media. Jak wynika z rekonstrukcji, Włoszce udało się jeszcze poprosić o pomoc dwóch mężczyzn.
Kobieta została przewieziona do najbliższego ośrodka medycznego, gdzie rozpoczęła się walka o jej życie. Bezskutecznie. Obrażenia okazały się zbyt rozległe. Manfrini zmarła w wieku zaledwie 36 lat.
Włoszka nie była postacią anonimową. Jej profil na Instagramie obserwowało ponad 22 tysiące osób. Kobieta chętnie dzieliła się w mediach społecznościowych zdjęciami ze swoich podróży czy też właśnie z surfowania.
Manfrini była właścicielką biura podróży. Ukończyła prawo na Uniwersytecie w Turynie. Od dzieciństwa miała kontakt ze sportem. Choć zaczynała od narciarstwa i snowboardu, to z wiekiem przerzuciła się na surfing, któremu poświęciła ostatnie lata swojego życia.