Dariusz Szumacher: Czerpiemy wzorce od najlepszych na świecie

Materiały prasowe / PZTS / Na zdjęciu: Dariusz Szumacher
Materiały prasowe / PZTS / Na zdjęciu: Dariusz Szumacher

- Staramy się jak najwięcej czerpać od najlepszych, a więc od Chińczyków - powiedział prezes PZTS, Dariusz Szumacher. Działacz ocenił ponadto szanse reprezentacje Polski podczas Drużynowych Mistrzostw Świata.

W tym artykule dowiesz się o:

Redakcja PZTS: Samuel Kulczycki jako pierwszy Polak został młodzieżowym (U-21) mistrzem Europy w tenisie stołowym. Brązowe medale zdobyli 16-letni Miłosz Redzimski w singlu, a także Kulczycki i Maciej Kubik oraz 17-letnie Zuzanna Wielgos i Anna Brzyska w deblu.

Dariusz Szumacher: W tegorocznych ME kadetów, juniorów i młodzieżowców uzyskaliśmy historyczne, najlepsze wyniki. Co bardzo cieszy, sukcesów jest coraz więcej. W lipcu po raz pierwszy drużyna juniorek wygrała turniej kontynentalny. Teraz Samuel Kulczycki triumfował w kategorii młodzieżowców, w której będzie grał jeszcze przez rok. W jego przypadku widać harmonijny rozwój sportowy, co w połączeniu z ciężką pracą przynosi kolejne medale.

Miłosz Redzimski też pokazuje, że jest na właściwej ścieżce szkoleniowej i również duży talent popiera codziennym wysiłkiem treningowym. Osobiście liczę - i nie tylko dlatego, że Miłosz jest zawodnikiem Bogorii - że największe sukcesy, wśród seniorów, dopiero przed nimi. Ale muszą pamiętać, i nie tylko oni, że droga do celu nie jest łatwa. Chciałbym też podkreślić osiągnięcie Zuzanny Wielgos i Anny Brzyskiej, zaledwie rok starszych od Redzimskiego. One jeszcze dwa sezony będą w juniorkach. Kulczycki i Kubik wygrali już mistrzostwa Europy w juniorach, a w Kluż-Napoce niewiele im zabrakło do finału U-21.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "będę tęsknić". Kto tak powiedział do Federera?

Polski tenis stołowy wrócił do europejskiej elity w grupach młodzieżowych od U-15 do U-21?

Na sukcesy składa się wiele czynników, to długi proces. W wielu przypadkach wszystko rozpoczyna się od rodziców-trenerów. Zresztą w wieku dziecięcym rodzice są nieodzownym elementem w rozwoju zawodników, bez względu na to czy dzieci trenują z rodzicem (trenerem), czy w klubach pod okiem szkoleniowców, rozsądny wkład rodziców jest zawsze potrzebny. Tak się składa, że mamy obecnie liczną grupę młodych, zdolnych tenisistów stołowych, do tego jeszcze ćwiczących w niezłych warunkach. Powstaje efekt kuli śnieżnej! W Polsce jest coraz więcej miejsc, w których szkoli się systemowo na wysokim poziomie.

PZTS organizuje młodzieży zgrupowania i wysyła na turnieje międzynarodowe. Co jeszcze może zrobić Związek, aby wspierać młode talenty?

Przygotowaliśmy i wcieliliśmy w życie program "Pingpongowe Marzenia" promujący tenis stołowy wśród uczniów szkół podstawowych, a nawet w przedszkolach, wśród dzieci 5-7 lat. Przy pomocy programu finansowanego przez Ministerstwo Sportu oraz ENEA - sponsora strategicznego PZTS, dofinansowujemy zajęcia prowadzone przez trenerów. Mamy ponad 120 takich miejsc w kraju. W programie wzięło udział ponad 6 tys. dzieci, za które odpowiadali przeszkoleni trenerzy. Oni również mają możliwość stałego podnoszenia swoich kwalifikacji.

Organizacja szkolenia jest elementem "Narodowego Programu Rozwoju Tenisa Stołowego". Mamy osiem Ośrodków Szkolenia PZTS, gdzie rozwijają się najbardziej utalentowani zawodnicy i zawodniczki z programu Pingpongowe Marzenia. W PROTS dzieci i młodzież, dzięki dostosowaniu planu lekcji do godzin treningów, mają okazję trenować jak profesjonaliści dwa razy dziennie, wspieramy trenerów, pomagamy w kwestiach sprzętowych. PROTS jest również programem dofinansowanym przez Ministerstwo Sportu i jest to drugi etap NPRTS. Chciałbym też podziękować samorządom za pomoc, bez ich zaangażowania realizacja tego programu nie byłaby możliwa.

Podpatrujecie jak pracują z młodzieżą Niemcy, Francuzi czy Rumuni?

Staramy się jak najwięcej czerpać od najlepszych, a więc od Chińczyków. Oczywiście nie da się skopiować jeden do jednego tego ich systemu z wielu względów, przede wszystkim kulturowych, ale pewne rozwiązania możemy stosować w Polsce. Tymi sprawami zajmują się m.in. znawca chińskiego ping-ponga Jerzy Grycan, jak również dyrektor sportowy Stefan Dryszel, cały pion szkoleniowy oraz trenerzy współpracujący. Przyglądamy się też krajom europejskim, ale zdecydowaliśmy, że będziemy jednak korzystać głównie z chińskich wzorców.

Do pełni szczęścia w ostatnich miesiącach zabrakło tylko medali ME seniorów?

W kadrze seniorskiej mamy wielu obiecujących juniorów i młodzieżowców. Wierzę, że będą oni niebawem zdobywali medale w kategorii seniorskiej, choć to najtrudniejsze wyzwanie w karierze sportowej. Jako zarząd PZTS toczymy burzliwe rozmowy, w jaki sposób prowadzić naszych reprezentantów, by nie zaprzepaścili swoich możliwości.

W piątek rozpoczynają się w Chengdu drużynowe mistrzostwa świata. Co uzna pan za sukces? Do Chin pojechały bardzo młody reprezentacje Polski kobiet i mężczyzn.

Zabrakło kilku osób, dlatego nasze młody drużyny zostały jeszcze bardziej odmłodzone. Byłoby fajnie, gdyby udało im się wygrywać z silniejszymi od siebie. Z pewnością jest to wyjazd po doświadczenie, ale miłe niespodzianki są wskazane. O typowaniu miejsc w klasyfikacji końcowej ciężko mówić. Zobaczymy, co się wydarzy. Turniej w Chinach jest bardzo ważny, ale dla nas najważniejsze są przygotowania do przyszłorocznych igrzysk europejskich w Krakowie.

W 2022 roku czekają nas jeszcze jedne mistrzostwa.

W grudniu najlepsi kadeci i juniorzy pojadą do Tunisu na czempionat globu. I znów będzie ostrzyli zęby na wysokie miejsca Biało-Czerwonych. W najbliższy piątek zaczyna się prestiżowy, młodzieżowy TOP-10 we Francji, gdzie zagrają Anna Brzyska, Zofia Śliwka i Rafał Formela. Zabraknie m.in. Macieja Kubika i Miłosza Redzimskiego, którzy są w Chinach.

Na zdjęciu: Dariusz Szumacher
Na zdjęciu: Dariusz Szumacher

Wspomniał pan o igrzyskach europejskich, a zaraz po nich, w lipcu 2023, PZTS organizuje w Gliwicach ME juniorów i kadetów.

Mamy bardzo duży potencjał i chcemy polskim kibicom pokazać najlepszych tenisistów stołowych młodego pokolenia. Marzą mi się wielkie sukcesy w Gliwicach, a po nich możliwość zaprezentowania fanom całego naszego sportu właśnie kilkunastoletnich pingpongistów. Oby te zawody odbiły się głośnym echem w kraju.

W 2021 roku ME seniorów rozgrywano w Warszawie, a w następnym roku ME juniorów i kadetów. Z kolei w 2019 w Cetniewie odbyły się World Cadet Challenge, czyli nieoficjalne MŚ. Co jeszcze jesteście gotowi zorganizować?

Może udałoby się przeprowadzić MŚ juniorów i kadetów, chociaż nie wskażę konkretnego terminu. Finansowo być może nie byłaby to droższa impreza od ME, ale należy wziąć pod uwagę sytuację gospodarczą. Bez wsparcia partnerów i sponsorów nie jesteśmy w stanie udźwignąć organizacji turnieju rangi światowej. Musimy mierzyć siły na zamiary.

Czym dla pana jest tenis stołowy? Prowadzi pan dużą firmę, a jest szefem także PZTS i klubu Dartom Bogoria Grodzisk Mazowiecki.

Frajda, pasja do tenisa stołowego przerodziły się w wielki obowiązek. Niespodziewane wydarzenia, jakie miały miejsce ok. 2016-2017 roku sprawiły, że zdecydowałem się poprowadzić związek. Czekał nas długi, trwający dwa lata proces restrukturyzacji, ale on się powiódł. A czy w biznesie, czy w pracy społecznej związanej z tenisem stołowym, angażuje się na maksimum. Nic samo się nie zrobi.

Cieszy mnie, że biuro PZTS jest nieźle poukładane, a moje fizyczne zaangażowanie może być trochę mniejsze, chociaż spraw jest dalej mnóstwo. Musiałem najbliższym mi osobom wytłumaczyć, że czasem w ciągu tygodnia będą miał mało czasu dla nich, ale staram się zaległości rodzinne nadrabiać w weekendy. W kwestii wyjazdów na zawody wyręczają mnie członkowie Zarządu. Jeśli chodzi o urlop, czas musi się znaleźć, bowiem gdy człowiek nie jest wypoczęty to nie jest też efektywny w pracy.

Z klubem Dartom Bogoria jest pan związany od ponad 20 lat. Jak to się zaczęło?

Pod koniec lat 90., jeszcze gdy klub miał siedzibę w Jaktorowie, poproszono mnie o pomoc finansową drużynie o nazwie Tur Jaktorów walczącej o awans do 2 ligi. Ale też nie chciałem, aby wszystko było na moich barkach, więc zwróciłem się do gminy Jaktorów. Zainteresowania nie było, natomiast po pierwszej rozmowie z burmistrzem Grodziska Mazowieckiego Grzegorzem Benedykcińskim doszliśmy do wniosku, że możemy spróbować.

Wielkich obietnic na początku nie było, ale powstało pewne zaufanie i to procentuje do dzisiaj. Dla klubu też mam ostatnio mniej czasu, ale dzięki temu że z grona sponsorów udało się stworzyć zarząd, który jest niezmienny od początku Bogorii w Grodzisku Mazowieckim, możemy pracować nad realizacją celów. Tworzą go Krzysztof Socha, Stanisław Kuracki, Dariusz Łysuniak.

Od kilkunastu lat tenisiści stołowi Dartomu Bogorii brylują w Lotto Superlidze, zdobywając najczęściej złote i srebrne medale. W Lidze Mistrzów nieosiągniętym celem jest półfinał.

Jeszcze wiele możemy osiągnąć, zarówno w polskich, jak i zagranicznych halach. Marzy mi się abyśmy w Lidze Mistrzów zagrali wychowankami i zaszli z nimi jak najdalej.

Najlepsi zawodnicy, którzy reprezentowali klub?

Patrząc na osiągnięcia indywidualne i zespołowe, ale też na osobowość wskazałbym na dwóch zawodników - Oh Sang Euna z Korei Południowej i Greka Panagiotisa Ginoisa.

Próbował pan zakontraktować pingpongistów z najwyższej półki, na czele z Chińczykami z najlepszej piątki rankingu?

Nie, bo nasz budżet jest za mały na tej klasy graczy. Próbowaliśmy ściągnąć Szweda Truls Moregarda, aktualnego wicemistrza świata, ale wtedy zdecydował się na Dekorglass Działdowo. Cały czas sportowo i organizacyjnie jesteśmy na solidnym poziomie. I już nie mogę doczekać się fazy grupowej Champions League i rywalizacji m.in. z obrońcą trofeum Borussią Duesseldorf. To będą fascynujące emocje!

Czytaj także:
Ogromny sukces. Polak mistrzem Europy!
Z dwójką dzieci na trzecie igrzyska olimpijskie?

Komentarze (0)