Mistrzyni świata musi uzbroić się w cierpliwość

Materiały prasowe / PZTS / Na zdjęciu: Dorota Bucław (w środku)
Materiały prasowe / PZTS / Na zdjęciu: Dorota Bucław (w środku)

Zaledwie trzy lata po zdobyciu tytułu mistrzyni Europy, Dorota Bucław została mistrzynią świata w tenisie stołowym osób na wózkach. Na złoto w paraolimpiadzie bydgoszczanka prawdopodobnie będzie musiała jednak poczekać jeszcze kilka sezonów.

W tym artykule dowiesz się o:

Redakcja PZTS: Spełniła pani kolejne z wielkich marzeń sportowych. Jaka była droga po złoto w MŚ w Grenadzie?

Dorota Bucław: Zielona lampka zapaliła się po decyzji władz światowych o rozdzieleniu klas niepełnosprawności 1 i 2. Wcześniej razem rywalizowałyśmy, mimo że dziewczyny z "dwójki" są od nas sprawniejsze. Pomyślałam sobie, że miło byłoby usłyszeć Mazurka Dąbrowskiego, tak jak w 2019 roku po zwycięstwie w Helsingborgu w mistrzostwach kontynentu. Teraz do kolekcji, do tzw. hat-tricka, brakuje medalu z igrzysk paraolimpijskich. W Paryżu zagramy jeszcze razem, tj. 1 i 2, ale w 2028 roku w Los Angeles nastąpi podział klas także w paraolimpiadzie. Wiele zależeć będzie zdrowia, ale jeśli dopisze to postaram się o sukces w USA. Oczywiście o podium postaram się także - mimo łączonych grup - we Francji. W sporcie wszystko jest możliwe.

Jak pani sobie radzi z presją, stresem, oczekiwaniami? Przed mistrzostwami globu w Hiszpanii była pani w gronie faworytek tenisistek stołowych na wózkach.

Miałam takie myśli, że wiele osób na mnie liczy, że zdobędę złoto, a ja mogłabym nie wygrać. Przecież pojawiają się nowe, nieznane mi zawodniczki, które "rzucą się" na mnie i zechcą ograć faworytkę. Oglądałam na YouTube ich mecze, ale bezpośrednia gra to co innego. Dlatego miałam jakieś obawy, do tego sama niepotrzebnie nakładałam sobie presję. Na szczęście trenerzy Marek Biernat i Andrzej Ochal zachowywali się inaczej, z ich strony nie było "ciśnienia". Mówili, że byłoby dobrze, abym zwyciężyła, ale co będzie to będzie, bez stresu.

ZOBACZ WIDEO: Niespodziewany bohater Polaków na mundialu. "To przykład"

Z pomocą przyszła mi Natalia Partyka, moja młodsza przyjaciółka, znakomita zawodniczka. Ona też w przeszłości borykała się z myślami, a co będzie jeśli noga mi się powinie... Czy to będzie dramat narodowy? Natka wskazała mi, abym nie koncentrowała się na finale, a rozgrywała mecz po meczu. To mi pomogło, podobnie jak rozmowa ze znajomą psycholog. I na koniec były treningi z Danielem Szczepańskim. Ich rady, podpowiedzi sprawiły, że na MŚ wszystko działało jak trzeba.

Wszystkie cztery mecze w czempionacie globu wygrała pani bardzo pewnie.

W grupie eliminacyjnej pokonałam po 3:0 Greczynkę Evanthię Bournię i Maryam Almyrisl z Arabii Saudyjskiej. Z kolei w półfinale i finale wygrałam po 3:1 z Niemką Janą Spegel i Finką Aino Tapolą. Nie spodziewałam się jednak, że będą tak zestresowana przed grą o złoto. Poprosiłam trenera Biernata, czy mogę podejść do finału jak do zadania z założeniem, że już jest dobrze, bo mam pewne srebro. Odpowiedział, oczywiście, że tak, zrób co będziesz mogła, jest w porządku. Uspokoiłam się, spokojnie przespałam noc, wiedząc, że szkoleniowiec jest zadowolony, a ja mogę jeszcze więcej uzyskać, choć nie muszę. W poprzednich spotkaniach "badałam" przeciwniczki, sprawdzałam co potrafią, czego nie, już pod kątem meczów w przyszłości. Aino Tapolę pokonałam już w finale ME, więc znałam jej styl.

Pierwszego seta pani przegrała, ale w kolejnych zdecydowanie triumfowała.

Podczas wspólnego śniadania dowiedziałam się, że Finowie zakupili takie same okładziny jak moje, a poza tym trener Aino nauczył się grać lewą ręką i zaczął naśladować moje ruchy. Początkowo myślałam, że to blef, gra psychologiczna, a tymczasem przy stole okazało się, że mówili prawdę. Faktycznie Tapola skutecznie zaczęła spotkanie, a my z trenerem mieliśmy minutę, by zmienić taktykę na drugi i kolejne sety. Wielkiej dyskusji nie było, bo oboje mieliśmy pomysł, który przyniósł powodzenie. Co mi pomogło? Wieloletnie doświadczenie oraz takie pozytywne sportowe cwaniactwo. To brzydkie słowo, ale pasuje do tej sytuacji. Wcześniej bywałam po drugiej stronie, tzn. już byłam dobrze wyszkoloną tenisistką stołową, a jednak rywalki będące dłużej w tym sporcie zwyciężały.

Dorota Bucław (fot. PZTS)
Dorota Bucław (fot. PZTS)

Wśród paratenisistek stołowych z różnych krajów zawiązują się przyjaźnie?

Myślę, że z Aino jestem na stopie koleżeńskiej. Gramy ze sobą od kilku lat, ale potrafimy oddzielić sport od codziennych spraw. Spotykamy się poza halą sportową, normalnie rozmawiamy, śmiejemy się, opowiadamy o swoich planach. Nie sądziłam, że popłaczę po finale MŚ w Hiszpanii. Finka podjechała do mnie i wtedy mocno przytuliła.
Dobre relacje miałam także z Nadieżdą Puszpaszewą, z którą przegrałam o brąz w Tokio. Rosjanka przeprosiła mnie za to, że wygrała decydujący mecz w igrzyskach, a ja na to: co ty mówisz, za co przepraszasz? Wcześniej bywało nawet tak, że bywała u mnie w Polsce. A kiedy grałam w MŚ 2022 pisała, że trzyma za mnie kciuki. Z wiadomych powodów nie mogła wystąpić w Grenadzie.

Chiny nie uczestniczyły w kwalifikacjach do MŚ, dlatego nie zagrała mistrzyni paraolimpijska Liu Jing, zaś wicemistrzyni Koreanka Seo Su-yeon zdobyła srebro w Hiszpanii w klasie 2.

Tak, wiele się zmieniło. Seo przegrała finał z Włoszką Giadą Rossi. Dobrych kontaktów z Koreanką nie miałam, ona czepiała się mojego serwisu, a przecież klasyfikator wyraźnie napisał, że mogę serwować tak, a nie inaczej. Zresztą ja uważam, że Koreanka jest sprawniejsza od tenisistek stołowych z klasy 2. Natomiast Rossi pokonałam podczas ME 2017 roku, a teraz pogratulowałam jej sukcesu. Z Włochami relacje są w porządku.

O co chodzi z kontrowersjami dotyczącymi rankingu światowego?

Rozstawiane są tylko cztery najwyżej sklasyfikowane osoby, a piąta, szósta, siódma itd. wpadają do jednego "worka" z tymi z najodleglejszych miejsc. To oznacza, że na wczesnym etapie turnieju pingpongistka z piątką może zagrać z jedynką. Mówię o tym dlatego, że zmienią się zasady na paraolimpiadzie, nie będzie już grup tylko od razu faza pucharowa. Już na MŚ takiego pecha miał Krzysztof Żyłka, nr 6 na świecie. Naszym zdaniem powinniśmy być rozstawiani czwórkami, tzn. 1-4, 5-8. Przeciwnicy argumentują, że powinniśmy zbliżać się do tenisa stołowego pełnosprawnego. Owszem, to ważne, ale nie w ten sposób. Tam jest runda wstępna i do turnieju głównego awansują mocniejsi zawodnicy.

Jak wygląda kwestia sprzętu w paratenisie stołowym? Jak ma wpływ na wyniki?

Ze środków fundacji Lotto otrzymałam - z rąk wiceprezesa PZTS Zbigniewa Leszczyńskiego - otrzymałam wózek inwalidzki szwajcarskiej produkcji. To bardzo funkcjonalny, specjalnie skonfigurowany dla mnie sprzęt. Zazwyczaj na największe, długie zawody zabierałam dwa wózki, na jednym grałam, a na kolejnym jeździłam na co dzień. Ten jest tak wygodny, że do Hiszpanii innego już nie potrzebowałam. W domu mam inny wózek, stary, ale jary.

A co do rywalek, niektóre kombinują, jedne mają siedziska pneumatycznie podnoszone, inne zakładają wielkie, nawet 28-calowe koła. W ten sposób dużo łatwiej odbierać krótki piłki. Kiedyś byłam w komisji zawodniczej osób niepełnosprawnych światowej federacji ITTF i podnosiłam ten temat. Zderzyłam się z "murem".

W gronie niepełnosprawnych startuje pani od ponad 20 lat, najpierw stojącej w klasie 10, zaś od 2009 roku w grupie "wózkarzy".

Pierwszemu wypadkowi, podczas meczu koszykówki, uległam latem 1994 roku, w wieku 17 lat. Do powrotu do sportu namówił mnie wujek Ryszard Marczak, maratończyk. Miałam uszkodzony splot barkowy, bezwładną prawą rękę, dlatego w tenisie stołowym rywalizowałam w klasie 10. Ale krótko, do 1999 roku, kiedy to z koleżanką miałyśmy wypadek samochodowy. Kilka miesięcy później miałam grać z 11-letnią Natalią Partyką w deblu w paraolimpiadzie w Sydney...

Tymczasem do sportu wróciłam dopiero w 2007 roku, tym razem po namowach sąsiadki. Na pierwszy trening zaciągnięto mnie niemal siłą, a potem już poszło. W ogóle mam szczęście do obcych ludzi, którzy bardzo mi pomagają na co dzień. Jedna z pań, Bożenka, ugotuje ogórkową albo przyrządzi moje ulubione śledzie. Panowie pomogą, kiedy zepsuje się kran, albo dopompują powietrze w kołach do sześciu atmosfer. Mam koło siebie cudowne osoby, zabrakło by miejsca, aby wszystkich wymienić z nazwiska. Dzięki Dorocie Kubickiej mój stan zdrowia jest po wypadku taki, że mogę grać. Jeździ ze mną na turnieje jako opiekun, bez niej nie byłoby to wszystko możliwe.

Czytaj także:
Jedyny Polak grający razem z "Mozartem ping-ponga"
Ambitne marzenie trenera. Chce wychować mistrza świata

Komentarze (0)