Li Qian, czyli Grubba w spódnicy

Li Qian rozsławiła polski tenis stołowy, zdobywając medale MŚ i ME. Często porównywana jest z Andrzejem Grubbą. Co słychać u "Małej", która reprezentacyjną karierę skończyła po igrzyskach w Tokio?

JF
Li Qian i Kinga Stefańska Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Li Qian i Kinga Stefańska
Redakcja PZTS: Prawie 2 lata temu, po turnieju olimpijskim w Japonii, pożegnała się pani z kadrą Biało-Czerwonych.

Li Qian: Niestety, to był mój ostatni start w barwach Polski, zresztą też po długiej przerwie, spowodowanej pandemią. W styczniu 2020 roku w portugalskim Gondomar wywalczyłyśmy drużynowo i indywidualnie awans na igrzyska, które przesunięto na 2021 rok. W Tokio ostatni raz spotkałam się z koleżankami z reprezentacji, moją starszą siostrą, jak mówię o Kindze Stefańskiej, i z trenerem Zbigniewem Nęckiem. A dziś jestem mamą na cały etat, w styczniu urodziłam drugiego syna, Harry’ego. Starszy William ma 9 lat i już z tatą chodzi na treningi tenisa stołowego, ale trudno powiedzieć z jaką dziedziną życia zwiąże swoją przyszłość. Lubi także zajęcia z robotyki i rysunku artystycznego. Ostatnio wygrał konkurs na najładniejszą pracę. Mieszkamy w Zhu Hai w prowincji Guang Dong, a nazwa tego miasta oznacza Morze Perłowe. Bardzo chciałabym wrócić do treningów, lecz na razie to niemożliwe.

Ponad 20 lat związana była pani z prowadzonym przez trenera Nęcka Enea Siarkopolem Tarnobrzeg, dziś już 3-krotnym triumfatorem Ligi Mistrzyń i 31-krotnym mistrzem Polski.

Odległość i różnica czasu nie są problemem, więc jestem na bieżąco z wynikami i staram się oglądać mecze Champions League. Zaraz po finale z Metz TT przesłałam naszemu szkoleniowcowi gratulacje dla całej drużyny. W składzie są moje bardzo dobre koleżanki i cały czas jestem z nimi w kontakcie. Razem z Kingą bardzo cieszyłyśmy się z wygrania po raz trzeci Ligi Mistrzyń. Super, że dekoracja złotych medalistek odbyła się w Tarnobrzegu.

Pierwsze złoto LM wywalczyłyście w 2019 roku po dramatycznym dwumeczu z Dr. Casl Zagrzeb.

Chorwacki zespół bronił tytułu i ponownie był zdecydowanym faworytem rozgrywek. W pierwszym spotkaniu finału, w naszej hali, pokonałam przy 2:2 Li Jie i mogłyśmy celebrować zwycięstwo. Ale to był dopiero "półmetek". Przed rewanżem skręciłam staw skokowy i mój występ stanął pod znakiem zapytania. Ostatecznie zagrałam, ale nie zdobyłam punktów. Na szczęście świetnie zagrały Han Ying oraz Elizabeta Samara i drugi raz triumfowałyśmy 3:2. W chorwackiej stolicy byli nasi wspaniali kibice z Tarnobrzega i razem pojechaliśmy do centrum na kolację i lampkę szampana.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zatańczyli przed... selekcjonerem. I ten komentarz!

Czas płynie szybko, nie było pani w Polsce od 3,5 roku. Ale języka polskiego pani nie zapomniała.

Staram się utrzymywać w miarę regularny kontakt z trenerem Zbyszkiem i Kingą. Bardzo tęsknię za przyjaciółmi z Tarnobrzega. Pozostaje mi internet, w którym nie brakuje informacji o moim klubie. Czuję satysfakcję, że tak długo grałam w najlepszej drużynie w Europie i w Polsce. Interesują mnie występy dziewczyn w turniejach międzynarodowych, niedawno super zagrały w Igrzyskach Europejskich w Krakowie. To był wielki turniej Natalii Bajor, z którą występowałam w reprezentacji.

Odnosiła pani sukcesy grając z Bajor, Natalią Partyką, czy Katarzyną Grzybowską-Franc. Można zakładać, że medali byłoby więcej, gdyby nie pandemia...

Moim marzeniem było zakwalifikowanie się na igrzyska olimpijskie w Tokio. W Gondomar wygrałyśmy bardzo ważny mecz z Ukrainą. Awans był zapewniony, ale później wszystko bardzo się skomplikowało. Ze względu na koronawirusa nie miałam żadnych możliwości wyjechania z Chin. Bardzo brakowało mi startów zagranicznych. W końcu poleciałam do Japonii prosto z Chin, aby po raz czwarty zagrać w igrzyskach. Zaczynałam w Pekinie, potem był Londyn i Rio de Janeiro.

Zbigniew Nęcek planuje zorganizowanie w Tarnobrzegu oficjalnego podziękowania pani za piękne reprezentowanie barw Polski i klubu. Podkreśla, że bez Li Qian nie byłoby tylu sukcesów i radosnych chwil.

To miłe, chętnie przyjadę do mojej tarnobrzeskiej i polskiej rodziny pingpongowej. Oczywiście bardzo chciałabym jeszcze zagrać w zawodach, bo tenis stołowy jest wciąż bardzo ważny w moim życiu. Jednak zdaję sobie sprawę, że powrót do swojego poziomu sportowego to raczej tylko nierealne marzenia.
Na zdjęciu: Li Qian wraz z mężem i młodszym synem Harry'm Na zdjęciu: Li Qian wraz z mężem i młodszym synem Harry'm
W jakim wieku zaczęła pani trenować tenis stołowy i dlaczego wybrała defensywny styl gry?

Mój tata jest trenerem tenisa stołowego w rodzinnym Baoding i to on jako pierwszy przekazywał mi wiedzę techniczno-taktyczną. Kiedy miałam 7 lat zapisał mnie do szkółki, gdzie rozwijałam pasję. Na początku trenerzy uczyli mnie gry ofensywnej, blisko stołu. Dopiero w wieku 11 lat zdecydowali o "przekwalifikowaniu" na obrończynię. Umiejętności ofensywne bardzo mi się przydały, pozostał mi nawyk aby atakować z każdej nadarzającej się piłki.

W wieku zaledwie 14 lat wsiadła pani do samolotu lecącego do Polski.

Byłam pozytywnie nastawiona. Poza tym wcześniej w Tarnobrzegu na zaproszenie trenera Nęcka przebywał doktor Gu Yuting i zapewnił mnie, że w Tarnobrzegu będę miała bardzo dobre warunki rozwoju sportowego. Dodał, że Zbigniew Nęcek tak wszystko poukłada i zaplanuje, że dojdziemy do wspólnych sukcesów. Ważna była także znajomość z Kingą Stefańską, która wcześniej wielokrotnie przebywała w Chinach. Potrzebowałam takiej zawodniczki do codziennych treningów. Dzisiaj mogę powiedzieć, że wszystko dokładnie się sprawdziło. W Tarnobrzegu miałam bardzo dobrą, profesjonalną opiekę i treningi. Zaprzyjaźniłam się z wieloma ludźmi. Zaskoczeniem było zaś to, że na ulicach jest niewiele osób, inaczej niż w Baoding. To był 2000 rok.

Wprowadziła pani polski kobiecy tenis stołowy na niespotykany wcześniej poziom.

Polskie obywatelstwo otrzymałam 28 października 2007 roku, a w reprezentacji zaczęłam grać od 2008. Jestem usatysfakcjonowana, że rozpoczęłam wieloletnią, medalową erę kadry narodowej. W 2015 roku zdobyłam brąz w deblu z Li Jie (Holandia), a to pierwszy i do tej pory jedyny medal kobiet w mistrzostwach świata. Trzy lata później zostałam mistrzynią Europy w singlu. W turnieju tej rangi byłam też na podium w 2011 roku w Gdańsku. Wiem, że mnóstwo kibiców interesowało się moimi wynikami, zwyciężyłam m.in. w TOP 12 w 2009 roku oraz Pro Tourze w Polsce, Austrii i Słowenii. Na igrzyskach raz byłam w "16". Natomiast medale wywalczyłam w drużynowych ME i IE.

Jest pani idealną kandydatką na trenerkę.

To jeszcze nie jest pora na podjęcie tak ważnej decyzji życiowej. Na razie skupiam się na rodzinie, później zdecydujemy z mężem, co dalej z tenisem stołowym.

Niedawno Chinki po raz kolejny zdominowały IMŚ, tym razem odbywające się w Afryce.

Bardzo dobrze znam większość reprezentantek Chin, a szczególnie Sun Yingsha, która zwyciężyła w singlu i mikście. W ten sposób skompletowała złote krążki czempionatu globu, gdyż wcześniej wygrywała w deblu i drużynie.

Przeczytaj także:
Polscy studenci zdominowali mistrzostwa Europy

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×