Redakcja PZTS: Jak wygląda sytuacja z pańskim zdrowiem?
Marek Badowski: Najważniejsza informacja jest taka, że ręka mnie nie boli. Trenuję codziennie i coraz więcej. Mam rozpisany plan rehabilitacji, wykonuję zalecane ćwiczenia. Wierzę, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Wcześniejsze prognozy były dużo gorsze.
Pojechałem na pierwsze zgrupowanie kadry narodowej do Cetniewa, ale bark na tyle mi doskwierał, że po dwóch, trzech dniach musiałem wracać do klubu, do Grodziska Mazowieckiego. Wtedy wydawało się, że czeka mnie długa pauza.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sabalenka wystartowała. "Szczególne miejsce w moim sercu"
Prezes Dartomu Bogorii Dariusz Szumacher pomógł mi z wizytą u lekarza w Poznaniu, byłem też na konsultacjach w Warszawie. Usłyszałem, że wcale tak źle ręka nie wygląda, zalecili terapię manualną, twierdząc, iż jest szansa na powrót do zdrowia. To było bardzo budujące.
Kontuzja "ciągnie się" od połowy 2022 roku i feralnego turnieju w Słowenii?
Tak, od nieszczęsnej akcji w końcówce pojedynku z Finem Benedekiem Olahem podczas zawodów serii WTT Contender w Otocec.
Wraca pan myślami do tego, co by się stało, gdyby nie rzut poświęcenia do upadającej piłeczki?
Analizuję tamto wydarzenie i opinia może być tylko jedna: głupio postąpiłem, lecz czasu nie cofnę. Podjąłem złą decyzję. Problemy z barkiem spowodowały, że moja kariera stanęła w miejscu i coraz trudniej mi się rozwijać.
Na początku tego roku wrócił pan do występów w Dartomie Bogorii i kadrze narodowej, a kilka miesięcy później pomógł zespołowi w obronie tytułu mistrzów kraju.
W finale przeciwko Dekorglassowi Działdowo, rozegranym w Poznaniu, przeraziłem się widząc siedzącego w naszym boksie, trzymając się za rękę Miłosza Redzimskiego. Szykowałem się do gry z Kubą Dyjasem, gdy Miłosz - podobnie jak ja z Olahem - rzuciłem się ofiarnie i upadł na bark. Na szczęście jemu nic groźnego się nie stało.
Kiedy bark się "odezwał"?
Po zakończeniu sezonu superligowego udaliśmy się z reprezentacją do czeskiego Havirzova. Koledzy szykowali się do igrzysk europejskich w Krakowie, a ja miałem zaplanowany występ w turnieju w Zagrzebiu. Chyba wtedy za mocno potrenowałem.
Co się działo w Chorwacji?
Dzień przed eliminacyjną grą z Koreańczykiem Oh Junsungiem poczułem na treningu ukłucie w barku. Moje obawy potwierdziły się, nie czułem się za dobrze, przegrałem 1:3 i musiałem wrócić do leczenia.
Sezon w Lotto Superliga rozpoczniecie nie 1 i 3, a dopiero 24 września.
Dla mnie przesunięcie terminów dwóch pierwszych spotkań jest korzystne. Liczę, że będę gotowy do gry. W ciągu tygodnia, od 24 do 30 września, czekają nas cztery spotkania. Jeśli wszyscy będziemy zdrowi, tj. Miłosz, Michał Gawlas, Panos Gionis, Takuya Jin i ja, to trener Tomasz Redzimski będzie miał komfort z wyborem pingpongistów i ewentualnym rotowaniem składu. Pewnie, że się nie "napalam", spokojnie poczekam do odpowiedniego momentu, ale z drugiej strony chcę już podejść do stołu i walczyć.
W DME w Malmoe Biało-Czerwoni zmierzą się już wkrótce z Niemcami i Finami.
Z tymi drugimi jesteśmy zdecydowanymi faworytami, mimo że Olah jest wysokiej klasy tenisistą stołowym. Z kolei Niemcy to wyraźnie najlepszy europejski zespół ostatnich lat. Mają bardzo silny i szeroki skład. Chłopaki w pojedynczych meczach potrafili wygrywać z Niemcami, jak Miłosz z Timo Bollem czy Maciek Kubik z Patrickiem Franziską. Trzeba wznieść się na wyżyny, nie mamy nic do stracenia. Trzymam kciuki za chłopaków, za awans do 1/8 finału i oby na tym nie poprzestali.
Czytaj także:
- Z triumfatora Ligi Mistrzów do mistrza Polski
- Zdobyli mistrzostwo Europy po trzech treningach!