W rocznicę sukcesu mamy, córka mistrzynią Polski

20 lat po zdobyciu przez Patrycję Molik (po mężu Wszołek) mistrzostwa Polski seniorek, jej córka Natalia zdobyła złoty medal w kategorii żaczek.

JF
Patrycja Wszołek Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Patrycja Wszołek
Redakcja PZTS: Równo 20 lat temu została Pani mistrzynią Polski w singlu, pod panieńskim nazwiskiem Patrycja Molik. Sensacją tytuł nie był, a czy niespodzianką? Wygrywała Pani z innymi kadrowiczkami, Darią Łuczakowską, Antoniną Szymańską i finale z Magdaleną Górowską.

Patrycja Wszołek: Z pewnością nie byłam faworytką, gdyż zostałam rozstawiona z numerem 7. Natomiast cały sezon trenowałam bardzo intensywnie i czułam, że jestem dobrze przygotowana. W Ogólnopolskim Turnieju Klasyfikacyjnym, poprzedzającym IMP, zajęłam 3 miejsce, przegrywając jedynie po bardzo wyrównanej walce z Chinką Xu Jie (późniejsza nasza kadrowiczka, olimpijka z Pekinu – red.). Nie była to chyba więc aż tak ogromna niespodzianka. Najtrudniejszy pojedynek stoczyłam w pierwszej rundzie z Anną Jantą-Lipińską, z którą przegrywałam już 1:3 w setach, ale wytrzymałam psychicznie i kolejne sety wygrałam dosyć spokojnie.

W tamtym czasie w kadrze grały też np. Kinga Stefańska i Monika Pietkiewicz. Czy któreś ze znajomości, a może przyjaźni przetrwały?

Sporadyczny kontakt mam z kilkoma koleżankami z dawnych lat, jak np. Magdą Górowską, Martą Smętek, Martą Piłką, czy Miao Miao, która grała w polskiej kadrze kadetek, a potem przez wiele lat reprezentowała Australię. Z ekipy sprzed dwóch dekad, nadal w tenisa stołowego gra Kinga Stefańska, a Marta Piłka jest w sztabie drużyny narodowej osób niepełnosprawnych.

Jakie są dziś Pani związki z tym sportem?

Osobiście nie trenuję, natomiast na co dzień jestem sparingpartnerem dla moich córek i wspieram dziewczyny podczas meczów drugoligowych w barwach Cukrownika Chybie. Jeśli młodsze dziewczyny potrzebują wsparcia, to czasem występuję. Na razie brak treningów nie przeszkadza mi w wygrywaniu na tym szczeblu, doświadczenie i rutyna zdobywa punkty za mnie… I jestem bez porażki.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: na instagramie obserwują ją tysiące. Tak trenuje dziennikarka Polsatu

Ogromnym zaskoczeniem był brąz IMP w 1995 roku w wieku 14 lat. Wystartowała Pani z dziką kartą z odległym nr 30. Jak potoczył się turniej?

Mój medal był sensacją, szczególnie, że w pierwszej rundzie pokonałam jedną z faworytek Paulinę Narkiewicz. W kolejnych pojedynkach wygrywałam z Martą Orzechowską i Małgorzatą Przybylską. Uległam dopiero Agnieszce Gieradze w walce o finał. Przez wiele lat nikt nie powtórzył mojego sukcesu i byłam najmłodszą medalistką seniorskich MP. Dopiero ćwierć wielu później na podium stanęła także 14-letnia Wiktoria Wróbel.

Mając medal seniorski, pojechała Pani z siostrą Beatą na MP kadetek. Często grałyście debla?

Długo występowałyśmy razem w drużynie i grze podwójnej, wielokrotnie zdobywając medale mistrzostw Śląska i Polski w różnych kategoriach wiekowych. Na podium IMP stanęłyśmy w kategorii juniorek – srebro, młodzieżowej - brąz i seniorek - brąz. Pierwsza zaczęła treningi Beata, a ja niedługo później. Pierwsze pingpongowe kroki stawiałyśmy w Baildonie Katowice, dopiero po dwóch latach przeniosłyśmy się do Mysłowic. Jednak wszystkie sukcesy zawdzięczamy naszemu tacie, który od początku był naszym trenerem.

Grała Pani w ME kadetek m.in. ze wspomnianą Miao Miao. Jak Pani zapamiętała pochodzącą z Chin byłą reprezentantkę Polski, później Australii?

Z Miao Miao zdobyłyśmy drużynowy medal Mistrzostw Europy kadetek. Oprócz tego, że okazała się świetną zawodniczką, była też wspaniałą przyjaciółką. Przyjechała do Tarnobrzega, gdzie akurat byłam w ośrodku, tam trenowałyśmy i zawiązała się nasza przyjaźń. Utrzymywałyśmy bliski kontakt, często jeździłyśmy do siebie i spędzałyśmy wiele czasu na rozmowach. Wiele zawdzięczam również ojca Miao, który jako wspaniały trener bardzo wspierał mojego tatę, przekazując mu cenne wskazówki. Dopiero po wyjeździe do Australii kontakt z Miao Miao stopniowo się urywał. Chociaż w ostatnim czasie udało się go odnowić dzięki mediom społecznościowym.

Jako młoda zawodniczka zagrała Pani w ME i MŚ, np. dokładnie 20 lat temu w Paryżu. Były jakieś szczególne pojedynki w tych wszystkich zawodach? Dobrze zagraliście z Danielem Górakiem w mikście we Francji.

Szczególnie zapamiętałam właśnie grę mieszaną w Paryżu. Grało mi się z Danielem bardzo dobrze, wygraliśmy trzy mecz, lecz trafiliśmy na chińską parę, z którą nie mieliśmy raczej szans. I tak zakończyła się przygoda z MŚ 2003.

Skąd się wziął wyjazd do Kanady na Igrzyska Frankofońskie? W tenisie stołowym wystąpili tylko Pani i Filip Młynarski? Zresztą skutecznie, bo zdobyliście brąz.

Polska wystawiła swoich reprezentantów dlatego, że posiadała status tzw. obserwatora. A dlaczego my z Filipem, nigdy się tego nie dowiedziałam... Otrzymałam taką propozycję i chętnie z niej skorzystałam. Oprócz tego, że miałam możliwość zmierzyć się z wybitnymi zawodniczkami, jak np. grającą do dziś na wysokim, światowym poziomie Ni Xia Lian, medalistą MŚ i ME, udało się zobaczyć kilka ciekawych turystycznie miejsc. Pamiętam też samą oprawę igrzysk i wspaniałą atmosferę, dla mnie było to wyjątkowe przeżycie. Z zawodów nie przyjechałam jedynie z dobrymi wspomnieniami, ale faktycznie również z brązowym medalem w grze podwójnej mieszanej z Filipem.

Z kim wygrywała Pani z grona krajowych i zagranicznych rywalek w swojej karierze?

Na pewno bardzo cenne były dla mnie zwycięstwa nad moją rówieśniczką, utytułowaną Kingą Stefańską. Szczególnie ważna była wygrana podczas Młodzieżowych MP, ponieważ dzięki niej trzykrotnie z rzędu stanęłam na najwyższym stopniu podium w grze pojedynczej 1998-2000. Wspominałam o wygranej z Pauliną Narkiewicz w seniorskim MP 1995. Nigdy nie miałam możliwości zmierzyć się z Anną Januszyk, byłą mistrzynią kraju. W Ekstraklasie toczyłam zacięte boje z krajowymi koleżankami w Iskrze Prembud Konin, AZS Częstochowa i Górniku 09 Mysłowice

Czym się Pani na co dzień zajmuje?

Zawodowo od 2005 roku pracuję jako oligofrenopedagog – jestem nauczycielem w Szkole Specjalnej dla dzieci ze znaczną i głęboką niepełnosprawnością intelektualną. To zupełnie inna bajka niż tenis stołowy, ale nie wyobrażam sobie siebie w innym zawodzie.

Córka poszły w Pani ślady?

Weronika i Natalka również uprawiają tenis stołowy. Weronika jest czołową zawodniczką województwa śląskiego, wielokrotną medalistką mistrzostw regionu w kategorii żaczek i młodziczek. Natomiast Natalka w dwudziestą rocznicę mojego mistrzostwa zdobyła w czerwcu tytuł mistrzyni Polski w kategorii żaczek. W ubiegłym sezonie nie przegrała żadnego pojedynku w swojej grupie wiekowej, wygrywając dwa Grand Prix Polski i Mistrzostwa Polski. W trzecim GPP nie wzięła udziału ze względu na złamanie kości śródstopia. W tym sezonie została powołana do kadry narodowej i uczestniczyła już w dwóch zgrupowaniach. Tak więc tenis stołowy to nasza rodzinna tradycja.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×