[b]
Redakcja PZTS: Skąd wysyp medali młodych reprezentantów Polski w imprezach mistrzowskich w ostatnich latach?[/b]
Patryk Jendrzejewski: Trafiliśmy na wspaniałe pokolenie zawodników, że wspomnę w pierwszej kolejności Samuela Kulczyckiego, Macieja Kubika i Miłosza Redzimskiego. Tych chłopaków jest więcej, każdego z nich cenię i ze wszystkimi mocno się zżyłem. Część z nich zaczynała treningi, a niektórzy do dziś prowadzeni są – w głównej mierze – przez swoich ojców, szkoleniowców. Medale mistrzostw świata i Europy U-19 i U-15 są ich ogromną zasługą. A ja, jako selekcjoner, dokładam cząstkę pracy do sukcesów. I cieszę się, że mam możliwość współpracować z taką ekipą. Duże podziękowania również dla władz PZTS za stworzenie optymalnych możliwości do rozwoju młodzieży.
Od kiedy pracuje pan z kadrą narodową?
Minęło już pięć lat owocnych działań. Zaczynałem jako bardzo młody, 28-letni trener, z pasją, ambicjami, chęciami do rozwoju i pogłębiania wiedzy. Zresztą cały czas się uczę. Moi podopieczni z reprezentacji też są coraz lepsi, na koncie mają m.in. srebrne medale MŚ juniorów w singlu i drużynowo, złoto i srebro drużynowych ME U-19, czy też tytuły wicemistrza globu i kontynentu, zarówno w turniejach do lat 19, jak i 15. Trzeba się z tego cieszyć. Wiem także, że stać ich na wiele w seniorach, chociaż niektórzy są jeszcze w juniorach, a przed nimi za miesiąc MŚ w Słowenii.
Pan też był utalentowanym juniorem, a kadra rocznika 1990 uznawana za bardzo perspektywiczną.
W juniorskiej i młodzieżowej reprezentacji grali m.in. Paweł Fertikowski, Mateusz Gołębiowski, Maciej Karmoliński, Patryk Chojnowski i ja, a byli jeszcze młodsi o rok i dwa Piotr Chodorski i Robert Floras. I faktycznie, mieliśmy fajną paczkę.
ZOBACZ WIDEO: Medalistka olimpijska zachwyca w ciąży. Co za kreacja!
Uzyskiwane rezultaty były na miarę oczekiwań?
W juniorach i młodzieżowcach zdobyłem wiele medali mistrzostw Polski, lecz w seniorach ani jednego. W międzynarodowych Pro Tourach grywałem dość rzadko, a najdalej zaszedłem do 1/8 finału w deblu z Mateuszem Gołębiowskim i Tang Yu. Nieźle spisałem się w debiucie w seniorskich zawodach tej rangi w Warszawie. W grupie eliminacyjnej ograłem Szweda Jona Perssona i Czecha Michala Klperlika, a w głównym trafiłem na Portugalczyka Monteiro, wtedy w najlepszej 40 rankingu światowego. Pokazał mi na czym polega tenis światowy na najwyższym poziomie.
Kiedy zorientował się pan, że wielkiej kariery jako zawodnik nie zrobi i postanowił, że zajmie się trenerką?
Dość wcześnie, a miałem 20, może 21 lat. Zdawałem sobie sprawę, że moje umiejętności są niewystarczające, by przebić się do podstawowego składu pierwszej reprezentacji, więc nie było mowy tym bardziej o sukcesach zagranicznych.
Ale w tamtym czasie pan, wychowanek bydgoskiej Gwiazdy, z powodzeniem grał w Poltarex Pogoni Lębork.
Do Lotto Superligi awansowaliśmy w składzie z Krzyśkiem Pińskim, Markiem Prądzinskim, Pawłem Michną i moją skromną osobą. A w roli beniaminka dotarliśmy aż do finału. Kapitalny sezon rozgrywał nasz nowy zawodnik Bartek Such. Niewiele zabrakło, abyśmy sięgnęli po złoto. Skończyło się na srebrnym medalu, największym sukcesie w historii klubu z Lęborka.
Z zespołem Polski Cukier Gwiazda wywalczył pan srebro i brąz w Lotto Superlidze, jednak już bardziej jako szkoleniowiec, niż zawodnik.
Jeszcze 2-3 lata temu dość regularnie występowałem, zdobywając sporo punktów w deblu z Arturem Grelą. Dzisiaj prowadzę drużynę razem ze Zbyszkiem Leszczyńskim, naszym prezesem. Mam zbyt wiele obowiązków, by trenować regularnie dwa razy dziennie i walczyć o miejsce w składzie Gwiazdy. A że ciągnie wilka do lasu, to postanowiłem wrócić do gry, ale w UKS Top Solec Kujawski. Awansowaliśmy do I ligi, a obecnie walczymy o utrzymanie na zapleczu superligi.
Kontuzja barku to już przeszłość?
Od dłuższego czasu mi dokucza, na szczęście rehabilitacja pomaga i czuję się dużo lepiej. Odpuściłem pierwsze mecze w tym sezonie, ale ostatnio zagrałem już nieźle z Gorzovią Gorzów Wielkopolski. Dobrze mi też idzie na treningach, z liderem Gwiazdy Vladislav Ursu przegrałem 2:4, chociaż w piątym secie prowadziłem 8:6. Brakowało mi tych emocji i dramaturgii z perspektywy zawodnika, a nie tylko będąc na ławce trenerskiej.
Po zdobyciu Pucharu i Superpucharu Polski, jakie są kolejne cele klub znad Brdy?
Zadaniem do zrealizowania jest mistrzostwo kraju. Po jednym srebrze i dwóch brązach, mamy apetyt na złoto. Pamiętajmy jednak, że liga jest bardzo silna, zwłaszcza Dartom Bogoria Grodzisk Mazowiecki i Dekorglass Działdowo. Liczę, że włączymy się do walki o 1. miejsce.
Jak współpracuje się z takimi tenisistami stołowymi, jak wicemistrz świata z 2021 roku Truls Moregard?
Ze Szwedem sytuacja wygląda w ten sposób, że jego osobistym trenerem jest brat, Malte. To on przyjechał z Trulsem do Polski, doradzał mu podczas meczów. Znają się doskonale, więc taka forma współpracy jest bardzo dobra. Oczywiście z innymi zagranicznymi zawodnikami Gwiazdy jest inaczej, wraz ze Zbyszkiem podpowiadamy im w superlidze i europejskich pucharach. Jeśli chodzi o cudzoziemców, przyjemnością jest praca np. ze wspomnianym Mołdawianinem Ursu. Zresztą z każdym dobrze się dogadujemy.
Ile czasu w danym roku spędza pan poza domem?
Pracując w klubie i reprezentacji około 6 miesięcy jestem na obozach i turniejach. To ciężka sytuacja dla mnie i rodziny: dzieci 6-letniego Kubusia i 3-letniej Zuzi oraz żony. Tęsknimy za sobą, rozumiejąc, że taka jest rola trenera. Synek zaczął przygodę ze sportem właśnie od tenisa stołowego, chociaż obecnie gra w piłkę nożną. Chciałbym, aby i on, i córka byli aktywni, dlatego zapisałem ich na basen.
Kiedy zaczęło się pańskie zainteresowanie sportem?
Od najmłodszych lat interesowałem się wieloma dyscyplinami. Jako bydgoszczanin uwielbiam żużel, to nasz topowy sport. Co nie oznacza, że chciałem jeździć na żużlowym motocyklu. Miałem okazję oglądać Polonię w najlepszych jej latach, kiedy zdobywała mistrzostwo kraju, a gwiazdą zespołu był Tomasz Gollob.
Wybrał pan tenis stołowy.
Zainspirował mnie starszy brat, grający w 2 lidze w KS Gwiazda. Początki były trudne, w debiutanckich zawodach szybko przegrałem dwa mecze. Trafiłem pod skrzydła trenerów Bogdana Poserta i Zbyszka Leszczyńskiego, którym mnóstwo zawdzięczam. Życzliwie mnie traktowali, poświęcając wiele czasu na codzienne zajęcia. To dzięki nim byłem jednym z najlepszych polskich młodzików, a następnie wyróżniałem się w następnych kategoriach wiekowych.