Redakcja PZTS: Jak radzi sobie pan z prowadzeniem kobiecego zespołu w Ekstraklasie i męskiej drużyny w 1. lidze?
Trener Karol Paśko: W klubie mamy 4-osobowy sztab szkoleniowy, który tworzą: Dominika Wołowiec, Tomasz Lewandowski, Grzegorz Tomoń i ja. Więc gdyby nawet doszło do "kolizji" terminów spotkań ligowych, nie byłoby żadnego problemu i ktoś z pozostałych trenerów mógłby mnie zastąpić. W Ekstraklasie w rundzie jesiennej jest tylko 7 meczów, a rozgrywane są zazwyczaj w piątki i niedziele. Z kolei na zapleczu Lotto Superligi walczymy w soboty. Dlatego póki co nie ma żadnych problemów logistycznych.
Pingpongistki awansowały do najwyższej ligi, a pingpongiści z niej spadli. Zmieniły się priorytety i dziś żeńska ekipa jest oczkiem w głowie?
Ostatnie lata dobitnie pokazały, jak ciężko jest stworzyć mocne kadrowo zespoły kobiet i mężczyzn grające jednocześnie w Ekstraklasie i Superlidze. Dlatego kluby nie dążą do posiadania drużyn tenisistek i tenisistów stołowych w tym samym czasie w elicie. U nas też oglądamy z dwóch stron każdą złotówkę, zanim ją wydamy, bo nie jesteśmy hegemonem finansowym. Też musimy wybierać priorytety, a w tym sezonie jest nim drużyna żeńska, która wywalczyła historyczny awans i rywalizuje z najlepszymi przeciwniczkami w kraju. Polityka naszego klubu jest jasna, tzn. zespoły ligowe mają służyć zawodnikom, a nie odwrotnie. Stąd też koniecznością było stworzenie odpowiednich warunków dla takich pingpongistek, jak np. 18-letniej Zuzanny Wielgos, mistrzyni Europy juniorek w deblu, która występuje już w seniorskiej reprezentacji. Występy w Ekstraklasie są nieodzowne, by czyniła kolejne postępy.
ZOBACZ WIDEO: Agnieszka Radwańska: Kobiecy tenis w Polsce idzie do przodu, ale dalej jesteśmy w tyle
Mężczyźni są na 2. miejscu w grupie południowej, gwarantującym udział w barażach o Superligę. Wygrali 5 meczów, a po 1 remisowali i przegrali. Skład tworzą juniorzy i młodzieżowcy, których wzmocnił niewiele starszy 23-letni Przemysław Walaszek.
Analizując siłę rywalek i rywali, łatwiej będzie o medal w Ekstraklasie czy powrót do Lotto Superligi?
Trudne, a nawet bardzo trudne zadania-wyzwania przed nami. I też ciężko odpowiedzieć, co może być bliższe do osiągnięcia. Bo gdyby nawet pingpongiści utrzymali tę pozycję i zagrali w barażach, to jednak murowanym faworytem jest Energa Manekin Toruń z grupy północnej. Nasze szanse wzrosłyby w przypadku zwycięstwa na południu i późniejszej rywalizacji o awans z drugim zespołem z północy.
Kobiecy zespół musiałby wyprzedzić kogoś z czwórki - Tarnobrzeg, Wrocław, Sochaczew, Częstochowa, by znaleźć się na podium. To bardzo silne kluby. Na razie urwaliśmy punkt Bebetto AZS UJD Częstochowa, a do rozegrania m.in. wyjazdowe spotkania z SKTS Sochaczew i KU AZS UE Wrocław. Jeśli zagramy w składzie z Azjatkami, będzie łatwiej powalczyć o cenne oczka. Generalnie jednak kluczowa będzie ich obecność w rundzie rewanżowej.
Jak wyglądają codzienne treningi? Zdarza się, że tenisistki trenują razem z tenisistami stołowymi?
Od marca jesteśmy jednym z pięciu Ośrodków Szkolenia Sportowego Młodzieży działających pod nadzorem PZTS, co jest dla nas zaszczytem i szansą. Uczestnictwo w programie sprawia, że zajęcia odbywają się 2 razy dziennie, łącznie po 4-5 godzin. Treningi są podzielone ze względu na stopień pingpongowego wtajemniczenia, w grupie zaawansowanej są m.in. Zuzanna Wielgos i Patryk Dziuba. Zdarza się, że najlepsze zawodniczki trenują z mężczyznami, co umożliwia podnoszenie ich poziomu gry. Mając odpowiednią liczbę szkoleniowców, jesteśmy w stanie zapewnić odpowiedniej jakości trening indywidualny na wiele piłek, czy też w parze, jak również motoryczny.
W krótkim czasie na miano liderki drużyny zapracowała wspomniana Zuzanna Wielgos.
We wszystkich głównych imprezach tego sezonu stanęła na podium, tj. w młodzieżowych mistrzostwach Europy, mistrzostwach Polski seniorów i mistrzostwach Europy juniorów. Złoto wywalczyła w ME U-21 w mikście z Samuelem Kulczyckim i w U-19 w deblu z Anną Brzyską. Już wkrótce zagra w Mistrzostwach Świata Juniorek. Poza tym awansowała do TOP 200 rankingu międzynarodowej federacji, co jest znaczącym osiągnięciem. Trener kadry Marcin Kusiński widzi w niej potencjał.
Zespół mężczyzn potrzebował zmian personalnych? Dlaczego odszedł były reprezentacyjny junior Szymon Kolasa?
Nie doszliśmy do porozumienia, wybrał inną ofertę i poszedł nową drogą, obecnie gra w Bielsku-Białej. Nikt nie ma pretensji. Pożegnaliśmy się też z Miłoszem Sawczakiem. W każdym zespole co kilka lat potrzebny jest powiew świeżości.
Jakie są pańskie ambicje trenerskie?
Pracę w zawodzie szkoleniowca rozpocząłem na 2-3 roku studiów, około 2008 roku. Wtedy zostałem trenerem-koordynatorem kadry Podkarpacia w młodszych grupach wiekowych. Dla mnie to był znaczący krok, gdyż wcześniej prowadziłem młodzików i żaków w Łańcucie. Niedługo później z Tomaszem Lewandowskim otworzyliśmy szkołę tenisa stołowego, a potem dołączyłem do AZS Politechniki Rzeszowskiej. To klub na bardzo wysokim poziomie sportowym i organizacyjnym, w którym trenują medaliści MŚ, ME i MP.
Co do pytania, cały czas zdobywam wiedzę, poprzez uczestnictwo w szkoleniach, prowadzonych m.in. przez Jerzego Grycana. Obserwuję światowe trendy i dużo czytam. Dużo czasu poświęcam na analizę, szukając rozwiązań w grze. W tzw. certyfikacji trenerów jestem na poziomie 4, będę starał się o 5. Ten sport jest moją pracą i pasją.
Kto był pana trenerskim wzorcem?
Wiele nauczył mnie Feliks Kordyś, a nie mówię tylko o tenisie stołowym, lecz również o umiejętnościach pedagogicznych, wychowawczych, podejścia do zawodników. Ściśle współpracuję z selekcjonerem Kusińskim, od którego wiele czerpię. Wspomniałem też o trenerze Grycanie. Ma ogromną wiedzę i doświadczenie. Cieszę się, że z takim powodzeniem prowadzony jest przez PZTS "Narodowy program rozwoju tenisa stołowego".
W stolicy Podkarpacia jest zapotrzebowanie na mocny ping-pong?
Z pewnością utrzymanie mocnej drużyny męskiej jest znacznie droższe niż mocnego zespołu kobiecego. Z rzeszowskim tenisem stołowym jestem związany od 15 lat i widzę jak się zmienia na lepsze. Po pierwszym awansie - w 60-letniej historii - do Ekstraklasy, na inaugurację z Eneą Siarkopolem Tarnobrzeg mieliśmy pełne trybuny. Najstarsi kibice mówili, że nie pamiętają tylu widzów. Zapotrzebowanie na ten sport widać też po trenujących w klubach, jednak nie chodzi o same dzieci i młodzież, ale też o weteranów i amatorów.
Jakim zawodnikiem był Karol Paśko?
Wcześnie zacząłem przygodę z trenerką, mając ok. 22-23 lat, więc wielkim zawodnikiem nie mogłem zostać, grałem jedynie na poziomie 2. ligi. Spełniam się jako szkoleniowiec i menedżer. To moja przestrzeń do działania. Dodam również, iż moje występy ligowe połączone były z rozwojem młodszych zawodników, tzn. byłem ich grającym trenerem. Medale w akademickich zawodach to było wszystko, co udało mi się zdobyć.
Pańskie obowiązki w zarządzie Polskiego Związku Tenisa Stołowego?
2 lata temu uzyskałem duże zaufanie delegatów i zostałem wybrany do zacnego grona. Współpracuję m.in. z Wydziałem Rozgrywek, opracowując regulaminy, a także z Radą Trenerów, tworząc ramy certyfikacji szkoleniowców itp. Generalnie chodzi o to, aby podnosić poziom trenerów, bo to ma przełożenie na systemowy progres zawodniczek i zawodników.
Jak wspomina pan zmarłego w 2021 roku Tadeusza Czułno, przez wiele lat związanego z sekcją tenisa stołowego AZS Politechniki Rzeszowskiej?
Tadeusz Czułno wprowadził nasz rzeszowski, akademicki zespół na najwyższy poziom. To on zbudował podwaliny pod obecny ping-pong na naszej uczelni. Działał bardzo prężnie w strukturach Polskiego i Podkarpackiego Związku. Chcemy kontynuować i rozszerzać jego pracę.
Czytaj także:
- Puchar Europy polską specjalnością
- W debiucie Polacy zagrali w finale WTT Feeder