Nie mógł wygonić przyszłego mistrza z sali treningowej

Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Zbigniew Grześlak i młody Miłosz Redzimski
Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Zbigniew Grześlak i młody Miłosz Redzimski

Zbigniew Grześlak to jeden z pierwszych trenerów, pod którego skrzydła trafił Miłosz Redzimski, młodzieżowy mistrz i juniorski wicemistrz Europy oraz wicemistrz świata kadetów. Jak wygląda ich współpraca?

W tym artykule dowiesz się o:

Redakcja PZTS: Kiedy po raz pierwszy spotkał pan na swojej sportowej drodze Miłosza Redzimskiego? Czy jako dziecko przychodził na treningi seniorskie w klubie?

Zbigniew Grześlak: W pierwszym roku pracy w Grodzisku Mazowieckim zajmowałem się szkółkami z grupami naborowymi. Po skończonym sezonie, objąłem grupę, w której był 10-letni Miłosz. Ciężko było go"wygonić" z sali. Od najmłodszych lat był ciekaw, w jaki sposób grają lepsi od niego. Zdarzało się, że trenowaliśmy po grupie seniorskiej, a Miłosz często był już wcześniej i obserwował reprezentantów poszczególnych krajów, bo tacy zawsze są w Dartomie Bogorii. Obserwował, obserwował, a na swoim treningu już wdrażał to, co mógł. Nie zakończył dnia treningowego, dopóki nie dopiął swego.

Wasz pierwszy sukces, który sprawił, że współpraca jeszcze mocniej się zacieśniła? Czy były takie "przełomy" w rozwoju sportowym Redzimskiego?

To na czym koncentrowałem się podczas codziennej pracy treningowej z Miłoszem, nie miało związku z myślami o najbliższych i przyszłych sukcesach. Zdecydowanie chodziło o opanowanie wszechstronnej podstawowej techniki gry, jak również poszczególnych kombinacji, a także rozwoju motywacji i pracy nad sobą. To były główny cele wspólnej pracy. Sukcesy w postaci dobrych wyników pojawiały się po drodze, ale nie przywiązywałem do nich szczególnej uwagi. Cieszyły, ale cel był inny.

Dziś mając 17 lat ogrywa takie gwiazdy, jak Niemcy Timo Boll, Dimitrij Ovtcharov, Szwed Truls Moregard. Redzimski jest już zawodnikiem kompletnym, czy można znaleźć rezerwy?

Jest szereg rzeczy, które mogą być lepsze. Trzeba zadbać o dalszy harmonijny postęp sportowy. Zachować odpowiedni balans miedzy treningiem – technicznym, fizycznym, mentalnym, startami a regeneracją. Jest przecież młodym zawodnikiem i wiele sezonów grania przed nim. Znając smykałkę Miłosza do serwisu, sądzę, że w tym elemencie jest jeszcze większa przestrzeń do rozwoju. Jest zawodnikiem wysokim, zatem bardzo ważny jest trening na wiele piłek. Trzeba rozwijać zwinność, szybkość pracy nóg w kombinacjach serwis-atak, return-kontratak. Gołym okiem widać, że młodzi Azjaci maja przewagę nad Europa w tych fragmentach sportowej rywalizacji.

ZOBACZ WIDEO: "Cudowna dziewczyna". Tymi zdjęciami Brodnicka zachwyciła

Doczekamy się pierwszego polskiego mistrza świata i medalisty olimpijskiego?

Miłosz ma jasne sprecyzowane cele, kim chce zostać w pingpongowej przyszłości. Od najmłodszych lat głośno o nich mówi. Mierzy wysoko, lecz musi być to poparte ciężką pracą. Wierzę, że zrealizuje swoje plany i marzenia. Życzę mu tego z całego serca i trzymam kciuki, aby to co powiedział podczas pierwszego wywiadu po wygraniu Pingla Cup (oznajmił, że chce zostać mistrzem świata – red.) się spełniło. Stać go na to.

Akademia KS Bogoria (Dartom Bogoria) należy do krajowej czołówki, zarówno wśród dzieci i młodzieży, jak i w seniorach. Jak wygląda struktura szkolenia najmłodszych?

Większość osób trenujących w klubie mieszka na terenie gminy Grodzisk Mazowiecki. Są to dzieci w różnym wieku, począwszy od grup naborowych etapu wstępnego 6-8 lat, szkolenia podstawowego 9-12 lat oraz kategorii młodzieżowych. Od 2019 roku jesteśmy w Programie Rozwoju Ośrodków Tenisa Stołowego (PROTS), a aktualnie Ośrodków Szkolenia Sportowego Młodzieży (OSSM) nadzorowanych przez Polski Związek Tenisa Stołowego. Właśnie PZTS umożliwił nam zaproszenie uzdolnionych dzieci i młodzieży do szkolenia stacjonarnego z innych klubów i miast. Na co dzień nasz zespół żeński występuje w rozgrywkach 1 ligi, czyli na drugim poziomie, a młodsi chłopcy rywalizują na szczeblu 2 i 3 ligi. Trenujemy w nowo oddanej hali, przeznaczonej do tenisa stołowego. Mamy ją na wyłączność przez 24 godziny na dobę.

Jak wygląda seniorska grupa treningowa? Stworzyliście najlepszy ośrodek w Polsce?

Nasze szkolenie opieramy na budowaniu tzw. małego świata. Tworzą go zawodnicy o odmiennych stylach gry. W grupie treningowej mamy zawodników leworęcznych o odmiennych typach gry, zawodnika prezentującego styl defensywny oraz tenisistów stołowych ataku szybkiego i obustronnego ataku. To zespół doświadczonych zawodników występujących na co dzień w ligach zagranicznych oraz w Lotto Superlidze. Chętnie przekazują wiedzę oraz wspierają młodszych pingpongistów z grupy, za co im dziękuję. A czy jesteśmy najlepsi? Nie jestem od oceniania, niech to zrobią inni. Skupiam się na tym żeby każdego dnia poszerzać swój warsztat szkoleniowy. Bo uważam, że im silniejsza jednostka, tym silniejsza organizacja.

Gdzie pan uczył się grać w tenisa stołowego?

Przygoda z tym sportem zaczęła się przypadkowo na jednym z obozów szkolnych, na który pojechałem ze starszym bratem. Mieliśmy mnóstwo zajęć, a ja chciałem aby jak najszybciej się skończyły, gdyż dopiero wtedy mogłem iść pograć w ping-ponga. Zafascynowałem się tą dyscypliną. Po powrocie do domu w Zduńskiej Woli natychmiast zapytałem tatę, co możemy zrobić, abym realizował pasję. Trafiłem jako najmłodszy do świetnego środowiska miejskich pasjonatów tenisa stołowego. Miałem też szczęście, ponieważ na jeden z treningów przyjechał zawodnik, który miał kontakt z profesjonalnym szkoleniem. Polecił żebyśmy skontaktowali się z trenerem Longinem Wróblem z Łasku. Kiedy spotkaliśmy się z nim pierwszy raz, kątem oka spojrzałem na poziom grających chłopaków. Różnica była ogromna? Trenowali wtedy mój rówieśnik Tomek Lewandowski i rok młodszy Karol Prus-Strowski. Dzieliła nas sportowa… przepaść. Od razu pomyślałem, że też tak chcę grać w przyszłości. Byłem zdeterminowany. Wiele lat wyrzeczeń, codzienne dojazdy po 15 kilometrów na trening, ale było warto. Dziś postąpiłbym podobnie. I tak w tenisie stołowym jestem prawie 30 lat.

Przeczytaj także:
Mniej fantazji, więcej chłodnej głowy

Komentarze (0)