Na piątek zaplanowano mecze o medale w drużynowym turnieju tenisa stołowego mężczyzn na igrzyskach olimpijskich Paryż 2024. Oba pojedynki, to były starcia europejsko-azjatyckie.
W starciu o brązowy medal spotkali się Francuzi oraz Japończycy. Gospodarze ze sporą nadzieją wywalczenia trzeciego miejsca przed własną publicznością. I zaczęli dobrze. W deblu Simon Gauzy i Alexis Lebrun szybko wygrali dwa sety i byli blisko zdobycia pierwszego punktu. Jednak Azjaci Hiroto Shinozuka i Shunsuke Togami w trzeciej partii postawili się rywalom i wygrali. Na więcej ich nie było stać, kilka minut później ze zwycięstwa cieszyli się Trójkolorowi.
W pierwszym meczu singlowym przy stole stanęli na przeciwko siebie Felix Lebrun i Tomokazu Harimoto. Inauguracyjny set, grany na przewagi, skończył się minimalną wygraną Japończyka. W kolejnym już dużo lepiej zagrał Lebrun, który oddał rywalowi tylko cztery punkty. Kolejna zacięta partia padła łupem Harimoto. Francuz się nie poddał i doprowadził do stanu 2:2. W ostatnim secie, kolejną w tym meczu grę na przewagi, Lebrun w końcu rozstrzygnął na swoją korzyść i gospodarze olimpijskiego turnieju prowadzili już 2:0 w meczu o brąz.
ZOBACZ WIDEO: Polska lekkoatletyka spadła poziomem? "Brakuje nam następców"
Trzecie miejsce igrzysk olimpijskich Paryż 2024 miejscowi zawodnicy mieli już na wyciągnięcie ręki. Potrzebna była jeszcze jedna wygrana. O nią walczył Alexis Lebrun z Shunsuke Togamim. W tym starciu, choć bardzo wyrównanym, to po czterech setach górą był Japończyk, który wlał nadzieję w sercach swoich rodaków.
Kolejną szansę na zakończenie meczu miał Simon Gauzy. Jego przeciwnikiem był Tomokazu Harimoto. Ponownie oglądaliśmy wyrównany pojedynek, z wieloma zwrotami sytuacji i ciekawymi wymianami. Ostatecznie jednak, po zwycięstwie w czwartym secie na przewagi, lepszy był Japończyk i mieliśmy remis 2:2 w całym meczu.
Ostatnia nadzieja dla gospodarzy turnieju pozostała w rękach Felixa Lebruna. Francuz zaczął dobrze, od dwóch setów wygranych po 11:7. Lebrun był bliski zamknięcia tego meczu w trzech setach, ale w grze na przewagi lepszy okazał się Hiroto Shinozuka. W czwartej partii ponownie zawodnicy walczyli na przewagi, ale tym razem górą był Francuz. Lebrun zwyciężył 3:1, a w całym meczu gospodarze zwyciężyli 3:2 i wywalczyli brązowe medale igrzysk olimpijskich Paryż 2024.
W wielkim finale Chińczycy walczyli ze Szwedami. I choć ostateczny wynik może wskazywać, że było to łatwe spotkanie, to do końca nie jest to prawdą. Szwedzi ambitnie stawiali opór, ale było to za mało.
W grze deblowej najpierw partię wygrali Anton Kristian Karlsson. Kolejne dwie padły łupem Ma Longa i Chuqina Wanga, ale po czterech był remis 2:2. W decydującym secie ponownie lepsi byli Azjaci, którzy objęli prowadzenie w meczu.
W pierwszym meczu deblowym przy stole stanęli Truls Moregard i Fan Zhendong, czyli dobrzy znajomi z singlowego finału. Wtedy Chińczyk wygrał 4:1. Teraz gra toczyła się do trzech wygranych. Pierwszego seta na przewagi wygrał Szwed, ale dwa kolejne rozstrzygnęły się na korzyść rywala. W czwartej partii ponownie zawodnicy nie zakończyli na zdobyciu 11 punktów. Moregard wygrał 13:11 i doprowadził do remisu. Decydujący set przebiegał już pod dyktando Chińczyka, który zwyciężył 11:5 i było już 2:0 w finale.
Trzeci pojedynek, drugi singlowy, to było starcie Kristiana Karlssona i Chuqina Wanga. Dwa pierwsze sety wygrał Chińczyk, ten drugi dość pewnie 11:5. Wang miał szansę, żeby szybko przypieczętować złoto dla swojej reprezentacji. Karlsson jednak przedłużał emocje. W trzeciej partii wygrał na przewagi 12:10, w kolejnej powtórzył ten wynik i potrzebny był piąty set. W nim Chińczyk nie pozostawił już złudzeń. Pokonał Szweda 11:2 i cały mecz zakończył się wynikiem 3:0 dla Azjatów.
Tym samym Chińczycy zdobyli złoto igrzysk olimpijskich Paryż 2024, wygrywając po drodze wszystkie mecze po 3:0. Srebro dla Szwedów, a z brązem kończą gospodarze tego turnieju.
Mecz o brąz turnieju drużynowego mężczyzn:
Francja - Japonia 3:2
Finał turnieju drużynowego mężczyzn:
Chiny - Szwecja 3:0
Czytaj także:
Polski olimpijczyk grzmi. "Bezczelne kłamstwo. Czuję obrzydzenie"
Czegoś takiego polskie kajakarstwo nie przeżyło od 28 lat