Olimpijczyk z Seulu pod wrażeniem gry Redzimskiego

Zdjęcie okładkowe artykułu: Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Piotr Molenda (z lewej)
Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Piotr Molenda (z lewej)
zdjęcie autora artykułu

- Jeśli Miłosz Redzimski dalej będzie tak rozwijał swoją grę, może doczekamy się medalisty olimpijskiego - mówi Piotr Molenda, który z Andrzejem Grubbą i Leszkiem Kucharskim uczestniczył w igrzyskach w Seulu.

Redakcja PZTS: Minęło już trochę czasu od turnieju olimpijskiego w Paryżu. Jak pan zapamiętał występ 18-letniego Miłosza Redzimskiego?

Piotr Molenda, olimpijczyk z Seulu: Od wielu lat mieszkam w Niemczech, tamtejsza telewizja oczywiście skoncentrowana była na występach swoich reprezentantów, ale w miarę możliwości oglądałem też Polaków. Żałuję, że nie doszło do meczu Miłosza Redzimskiego z Tomokazu Harimoto w 1/8 finału. Drabinki nasz zawodnik nie miał złej, a wygrana ze światowej klasy rywalem, jakim jest Japończyk, dawałaby awans do ćwierćfinału. W olimpijskim singlu nigdy nie mieliśmy nikogo tak wysoko.

Wcześniej Redzimski wygrał z Egipcjaninem Mohamedem El-Beialim 4:0 i przegrał z Duńczykiem Andersem Lindem 3:4.

Szkoda tej porażki, ale przecież Lind nieprzypadkowo dotarł do najlepszej ósemki – jako jedyny Europejczyk – ubiegłorocznych mistrzostw świata. Wyrównany pojedynek pokazuje, jaki duży potencjał drzemie w Redzimskim. Jest dużą nadzieją na sukcesy polskiego tenisa stołowego.

W tenisie stołowym zdominowanym przez Chińczyków, srebro wywalczył 22-letni Szwed Moregard, a brąz 18-letni Francuz Lebrun.

Doceniam osiągnięcia Trulsa Moregarda, bowiem był już wicemistrzem świata, ale fenomenem jest trzymający rakietkę uchwytem piórkowym Felix Lebrun. Zawodnik z rocznika 2006, a już jaki ukształtowany i doświadczony. Potrafi niemal wszystko. W młodszych kategoriach wiekowych Miłosz potrafił z nim wygrywać, później wystrzelił talent Francuza. Ale kto wie, może Redzimski dogoni Lebruna. Jedni pingpongiści szybciej przebijają się do ścisłej czołówki, inni potrzebują więcej czasu.

ZOBACZ WIDEO: Muzyka z Harry'ego Pottera i miotła. Kabaret, jak przywitali gwiazdora

Co musi poprawić Miłosz Redzimski, by wygrywać z najlepszymi pingpongistami, zwłaszcza azjatyckimi. Bowiem w Europie pokonał już Bolla, Ovtcharova, Moregarda...

Zdecydowanie najważniejsze są pierwsze zagrania: serwis, odbiór, atak trzeciej piłki. Pewność każdego uderzenia to następny klucz do sukcesów. Sam wiem po sobie, jakie to było istotne. Ciężko było mi się "dostać" do otwartej gry z kimś lepszym od siebie, jeśli nie potrafiłem lepiej od niego serwować czy odbierać podania. W obecnym tenisie stołowym dochodzi jeszcze dynamika i siła pierwszych piłek. Wielu zawodników gra na maksa.

Tenis stołowy bardzo przyspieszył?

Oglądając mecze sprzed 20-30 i więcej lat można odnieść wrażenie, że graliśmy dużo wolniej. Bo tak było. Więcej było lżejszych, finezyjnych akcji. Obecnie mamy zazwyczaj mniej wymian, ale wystarczy spojrzeć na inne dyscypliny, m.in. tenis ziemny i siatkówkę. Wnioski będą podobne.

Patrząc na turniej w Paryżu, to może Truls Moregard wkrótce zdetronizuje Chińczyków. Przecież w 2 rundzie wyeliminował rozstawionego z jedynką Wang Chuqina.

Podoba mi się ten zawodnik, świetnie przygotowany taktycznie, jak również pod względem refleksu. Szwedzi "dobierają się" do rywali z Chin, na co wskazuje finał olimpijski. Przegrali mecz 0:3, ale w każdym pojedynku było po 2:3. Nikt nie zagrał tak dużo zaciętych partii z Fan Zhendongiem, Ma Longiem i Wang Chuqinem.

Pańskie wspomnienia z gier przeciwko skandynawskim pingpongistom?

Z Joergenem Perssonem, późniejszym mistrzem i wicemistrzem świata, przegrałem 1:3 na igrzyskach w 1988 roku. Ale inną szwedzką gwiazdę, Jana-Ove Waldnera, mistrza olimpijskiego i globu, pokonałem podczas meczu drużynowego Pucharu Europy. W AZS Gliwice grałem wtedy ze Stefanem Dryszelem i Mirkiem Pierończykiem, a rezerwowym był Norbert Mnich.

Pamiętam rywalizację też z innymi świetnymi Szwedami, jak Mikael Appelgren i Eric Lindh. Leworęczny Appelgren był przedstawicielem stylu dość widowiskowego, ważniejsze, że skutecznego. Lindh był z kolei szybki, dynamiczny, przebojowy. Grał inaczej od swoich kolegów. Ale i tak jako całość byli najlepsi, nieosiągalni dla Reszty Europy.

Źródło artykułu: Informacja prasowa