Redakcja PZTS: O Patryku Chojnowskim mówiło się, że jest murowanym faworytem igrzysk paralimpijskich.
Patryk Chojnowski (Start Szczecin/SBR Dojlidy Białystok): Po zdobyciu wcześniej 2 złotych medali i występach w 3 kolejnych finałach singla, liczyłem na następny sukces. Ale podstawą oczekiwań nie były tylko wyniki z poprzednich edycji igrzysk, lecz bardzo dobrze przepracowany sezon 2023/24. Do Paryża jechałem zdeterminowany i zmobilizowany. Zarówno przed zawodami w Rio de Janeiro w 2016 roku i Tokio w 2021 miałem dodatkowe kontuzje, poza problemami ze stopą i stawem skokowym, które dokuczają mi od lat dziecięcych. Występ w Japonii był długo zagrożony, zresztą już będąc na miejscu chodziłem jeszcze z ortezą na nodze. Z kolei przed turniejem w Rio kłopot z barkiem był tak poważny, że nie trenowałem kilka tygodni. Tymczasem w Paryżu mogłem skupić się na zawodach, a nie leczeniu urazów.
Losowanie było sprzyjające?
Nie mogłem narzekać, bowiem ze względu na rozstawienie z jedynką miałem wolny los w 1/8 finału, zaś w ćwierćfinale trafiałem na Austriaka Krisztiana Gardosa lub Brazylijczyka Claudi Massada. Doszło do dużej niespodzianki, bowiem Massad po raz pierwszy w karierze pokonał Gardosa i to z nim miałem zagrać o medal. Czułem, że jestem w stanie pokonać zarówno rywala z Ameryki Południowej, jak i półfinałowego, którym okazał się Francuz Mateo Boheas. Natomiast nastawiałem się na finałowy pojedynek z Filipem Radoviciem. Najczęściej spotykaliśmy się w decydujących meczach poszczególnych turniejów i sądziłem, że dojdzie do powtórki do Francji. W półfinale Czarnogórze poniósł jednak porażkę z Chińczykiem Lianem Hao.
To pański przeciwnik m.in. z ćwierćfinału igrzysk w Londynie 2012.
Niewysoki Lian Hao ma 29 lat, jest ode mnie o 5 młodszy, a pamiętam go od… zawsze. Zacząłem grać w kategorii niepełnosprawnych w 2011 roku, on był wtedy juniorem, ale już prezentującym wysoki poziom.
ZOBACZ WIDEO: Ma 36 lat i trójkę dzieci, a nadal zachwyca figurą. Tylko spójrz na te zdjęcia!
W Paryżu spotkaliście się w finale, pan wygrywał 2:1 i 10:8, więc wydawało się, że mecz jest rozstrzygnięty.
Już przy stanie 3:1 w czwartym secie przeszło mi przez myśl, że zwycięstwo mam w kieszeni. Miałem kontrolę nad meczem, dlatego byłem przekonany, iż nic złego nie może się wydarzyć. I właśnie wtedy zacząłem się mocno stresować, mówiąc językiem sportowym przyblokowałem się i było dużo gorzej. Błędem okazało się liczenie na punkty po błędach rywala. To mnie uśpiło i prawie zgubiło. Popełniłem dużą liczbę niewymuszonych błędów. W gronie niepełnosprawnych gram od 13 lat, a po raz pierwszy przydarzyła mi się taka sytuacja. Stres przejął kontrolę nade mną.
To jednak pan miał dwa meczbole.
I co najdziwniejsze, przy wyniku 10:8 dostałem łatwe piłki, których nie wykorzystałem. Trzeba było jedną trafić i skończyć, ale tak się nie stało. Dwa dni temu obejrzałem sobie ten mecz ponownie i łapałem się za głowę. Miałem meczbole i własny serwis, lecz niepotrzebnie się spieszyłem. Za szybko chciałem zdobyć ostatni punkt i… przegrałem.
W ostatnim secie role się odwróciły i pan znalazł się w tarapatach.
Tak, bo było już 7:10. Ale zacznę od początku i nieudanych akcji, po których rywal zbudował 3-, 4-punktową przewagą. Kiedy zrobiło się 4:9 przez chwilę pomyślałem, że chyba nie ma już szans i trzeba będzie przełknąć gorzką pigułkę. Zdenerwowanie, niemoc, złość… Ale już po chwili zmieniłem zdanie i po zdobyciu piątego puntu nabrałem wiary, że jeszcze nie wszystko stracone. Trzeba było zatem dalej próbować i zrobić wszystko, by odwrócić losy finału. Starałem się grać ofensywnie i zdecydowanie, jednak nie nonszalancko. Taka taktyka powoli zaczęła przynosić efekty, chociaż dopisywało mi też szczęście. Przy 8:10 wystawiałem taką piłkę Chińczykowi, jaką na treningu za każdym razem zmieściłby w stole. Patrzyłem jak kończy mecz, ale zaraz, zaraz, trafił, ale mnie w nogę. Więc mamy 9:10, dalej bronię meczbole, jednakże byłem przekonany, że dam radę. Azjata wyglądał jakby bał się wygrać. Z mojej strony takich oporów nie było i triumfowałem 12:10.
Przypomniał się finał igrzysk w Rio de Janeiro, gdzie przegrał pan z innym Chińczykiem Ge Yangiem 2:3 i 14:16?
Zrewanżował mi się za finałową porażkę w Londynie. W Rio wygrałem pierwszego set, potem zacząłem popełniać coraz więcej błędów. W ostatnim secie byłem górą w dłuższej akcji na 12:12, następnie zwyciężyłem w kolejnej i zrobiło się 13:12. Piłka meczowa. No cóż, zmarnowałem tamtą okazję, a Chińczyk z radości wskoczył na stół. Po 8 latach powtórzyłem to zachowanie, chociaż nie było planowane, bardziej spontanicznie. Szkoda, że nie po 4. triumfie z rzędu w igrzyskach.
Zdominował pan tenis stołowy w parasporcie?
O pełnej dominacji nie może być mowy, bo nie wygrałem wszystkiego. Ale z drugiej strony przez 13 lat doznałem tylko jednej porażki w finale igrzysk paralimpijskich. Wygrałem wszystkie mistrzostwa świata i Europy. Dobrze, że nie popsułem sobie statystyk z Lian Hao. W przeszłości zazwyczaj ogrywałem go 3:0 lub 3:1, teraz rozegraliśmy najbardziej zacięty mecz.
Kilka lat był pan mistrzem i wicemistrzem Polski tenisistów stołowych, a z powodzeniem z pełnosprawnymi rywalizują także Filip Radović i Lian Hao.
Jakiś czas temu Czarnogórzec sprawił dużą niespodziankę, pokonując w lidze serbskiej Panagiotisa Gionisa. Greckiego obrońcy nikomu nie trzeba przedstawiać, jeden z najlepszych w polskiej Lotto Superlidze i w całej Europie. Z ciekawości, podpytywałem Panosa co się stało, odparł, że po prostu Radović grał bardzo dobrze i wygrał zasłużenie. To świadczy o poziomie niepełnosprawnych kwalifikujących się do zawodów paralimpijskich.
Plusy i minusy igrzysk paralimpijskich 2024?
Pod względem atmosfery to były bezkonkurencyjne igrzyska. Na mecze tenisa stołowego nie można było dostać biletów, a mówił o tym koledzy z kadry Maksym Chudzicki, którego rodzice przyjechali do Paryża. Kiedy grałem z Francuzem albo na stole obok był zawodnik gospodarzy, czułem jakby przejeżdżał pociąg. Tak głośno kibicowali, a wiadomo, że w tenisie stołowym są potrzebne momenty absolutnej ciszy.
Uciążliwe były godzinne podróże autobusami miejskimi z niewygodnymi siedziskami. W wiosce wszystko ładnie, poza jedzeniem bez smaku i jakości. Mocno odchorowałem jeden z posiłków. Dlatego później nie jadłem m.in. nic surowego. Pokoje dostaliśmy malutkie, bez szaf i z niewygodnymi, trójczęściowymi materacami na łóżkach.
Paralimpijskie finały Patryka Chojnowskiego w singlu:
2012: Ge Yang (Chiny) 3:0
2016: Ge Yang (Chiny) 2:3
2021: Mateo Boheas (Francja) 3:0
2024: Lian Hao (Chiny) 3:2