Redakcja PZTS: Skąd pomysł na pierwszy w karierze start w World Table Tennis Feeder?
Miłosz Sawczak: Pomysł podsunęli mi rodzice i za to im dziękuję. Wspólnie stwierdziliśmy, że takie zawody w Polsce są świetną okazja do sprawdzenia się na arenie międzynarodowej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: setki tysięcy wyświetleń! Nagranie z Sochanem robi furorę
W młodszych grupach wiekowych grałeś w podobnych imprezach?
Wielokrotnie startowałem w turniejach rangi Pro Tour, m.in. w Polsce, Czechach, na Słowacji oraz w Egipcie. Podczas afrykańskich zawodów dotarłem do ćwierćfinału. To mój najlepszy wynik.
Z kim i gdzie przygotowywałeś się do Feedera?
Przede wszystkim we własnym domu, z tatą o tym samym imieniu, który jest moim trenerem. Mieszkamy w Świebodzinie koło Tarnowa. Przerobiliśmy garaż na profesjonalną salkę do tenisa stołowego. Często przyjeżdżał do nas kadrowicz Patryk Dziuba, jednocześnie pomocną dłoń wyciągnęła Politechnika Rzeszowska, w szczególności trenerzy Karol Paśko i Tomasz Lewandowski. Umożliwili mi treningi w tamtejszym ośrodku.
Jakie były twoje odczucia i nastroje po losowaniu, trafiłeś do grupy czteroosobowej, więc już na starcie było trudniej?
Nie chodziło o liczbę rywali. Byłem zawiedziony, ponieważ miałem nadzieję na jak największą liczbę pojedynków z zawodnikami zagranicznymi. Tymczasem trafiłem na Filipińczyka i dwóch Polaków. Co do aspiracji sportowych, w tamtym momencie nie marzyłem o zajściu tak daleko, tj. do 1/8 finału.
Grałeś wcześniej z Jakubem Stecyszynym lub Aleksem Pakułą?
Z Kubą Stecyszynem występowaliśmy wspólnie w klubie Villa Verde Olesno i wywalczyliśmy awans do Lotto Superligi. Jest to zawodnik o ogromnej jakości w każdym zagraniu, który swoją siłą gry nie wybacza błędów przeciwnika. Dla mnie ciężki przeciwnik. Z kolei z Aleksem Pakułą ostatni mecz rywalizowałem - i przegrałem - za czasów juniora. Dysponuje bardzo dobrym, zaskakującym serwisem. W Gdańsku od stanu 0:2 kluczowe było lepsze odbieranie jego serwisów. Poprawa w tym elemencie zmieniła obraz gry i zwyciężyłem 3:2.
Jakiej klasy rywalem był Filipińczyk Edouard Valenet?
Azjata miał niezły forhend. Myślę, że przed meczem mógł mnie delikatnie zlekceważyć. Ja natomiast wszedłem bardzo dobrze w spotkanie i od początku było pod moją kontrolą.
W grupie wygrane z Pakułą i Valenetem oraz porażka ze Stecyszynem.
W pojedynku z Kubą kluczowy okazał się początek akcji: serwis, odbiór i atak trzeciej piłki. Kuba na tej płaszczyźnie rozegrał świetny mecz, co zaważyło o jego wygranej.
W ostatniej fazie eliminacji pokonałeś też Czecha Jakuba Kaucky'ego, a potem już znakomity turniej główny w twoim wykonaniu.
Nie do uwierzenia - to najprostsze sformułowanie, które przychodzi mi do głowy. Jechałem na zawody z myślą cieszenia się chwilą, radości z każdego wygranego punktu, aż nagle otwieram oczy i widzę wspaniały rezultat. Jak dla mnie nie do uwierzenia.
Pierwszą grę z kadrowiczem z Austrii Zhenlongiem zacząłeś od 5:0... Co działo się w pierwszych piłkach?
Nie zamierzałem kalkulować. Ale też nie analizowałem swojego przeciwnika, tylko jak wcześniej chciałem bez żadnej presji bawić się grą. Od pierwszej piłki narzuciłem swój styl gry, tj. rotacyjny atak z wychodzącej piłki oraz przebicie na koniec stołu i jakościowa kontra ataku rywala. Taktyka doskonale się sprawdziła.
W drugiej partii obroniłeś dwa setbole, w trzeciej równo było tylko do 7:7.
Kluczem do sukcesu była konsekwencja, wiara we własne umiejętności, nawet gdy przeciwnik prowadził na punkty.
Hwan Bae oglądałeś w meczach polskiej LOTTO Superligi w barwach Energi Manekina Toruń?
Skupiłem się na własnych atutach i ponownie rywalizacji na moich warunkach. Oczywiście z tyłu głowy pojawiała się myśl, że to tenisista stołowy, który niedawno był w najlepszej "40" rankingu światowego, ale to tylko dodatkowo mnie motywowało. Wcześniej miałem już okazję grać z zawodnikami światowej klasy w polskiej i greckiej superlidze, natomiast nigdy z tak wysoko sklasyfikowanym pingpongistą.
Kto pomagał tobie podczas meczów w hali Centrum Szkolenia PZTS?
W roli mojego trenera był wspomniany kolega z reprezentacji Patryk Dziuba. W meczu o awans do turnieju głównego poprowadził mnie również Marcel Błaszczyk.
Jakie były założenia na spotkanie o ćwierćfinał z Kwon Hyukiem?
Przed meczem z Koreańczykiem rozmawialiśmy z Patrykiem o kontynuowaniu gry bez presji oraz przede wszystkim wyprzedzania pierwszego ataku przeciwnika. W pierwszych dwóch setach czułem się lepszy i większość długich akcji wygrywałem. Natomiast niewykorzystane okazje się mszczą i gdy rywal poczuł krew w trzecim secie nie pozostawił mi szans. Czuję ogromny niedosyt, mogłem znaleźć się w ósemce.
Rozmawiałeś z trenerem kadry narodowej?
Obecny trener Tomasz Redzimski i były trener reprezentacji Tomasz Krzeszewski gratulowali mi dobrej gry. Byłbym bardzo szczęśliwy gdyby pojawił się np. temat uczestnictwa w zgrupowaniu kadry.
Na co dzień studiujesz czy może już pracujesz?
Jestem studentem drugiego roku fizjoterapii na Akademii Tarnowskiej. Dzięki wyrozumiałości wykładowców jestem w stanie łączyć ciężkie studia dzienne z wyczynowym uprawianiem sportu.
Dlaczego swoją karierę w tenisie stołowym związałeś ze Słowacją?
Mój tata od wielu lat występował jako zawodnik w tym kraju, więc poszedłem w jego ślady. Na Słowacji system ligowy wygląda inaczej, gra się dużo więcej meczów w sezonie, co jest bardzo korzystne dla młodego zawodnika. Uważam, że przez kilka sezonów dobrze pokazałem się w słowackich rozgrywkach, jest i znany, i sprawdzony. W tym roku dostałem propozycję gry w ASK Maria Huta Gelnica. Historia zatoczyła koło i po raz kolejny Miłosz Sawczak junior i senior występują w jednym klubie - ja w Extralidze, tata w drugiej lidze.
Jakim klubem jest ASK Maria Huta Gelnica?
Wyróżnia się świetna rodzinna atmosfera. Posiada drużyny w każdej lidze: od zespołu A w Extralidze aż po zespół w 6 lidze. Gelnica jest niewielkim miastem między Preszowem a Koszycami.
Polscy tenisiści stołowi często wybierają Słowację?
W najwyżej lidze są jeszcze Filip Szymański i Bogusław Koszyk w SKT Vyhne. W niższych ligach jest więcej rodaków. Poziom Extraligi oceniłbym na zbliżony do pierwszej szóstki polskiej 1 ligi. Ale najlepsze zespoły z powodzeniem grają w pucharach europejskich.
Jak wspominasz przygodę w LOTTO Superlidze w latach 2021-23 w barwach rzeszowskiej Politechniki?
Bardzo pozytywnie. Cała otoczka, atmosfera i profesjonalizm sprawiają, że czuje się klimat i wagę każdego meczu. W pierwszym sezonie najtrudniejszy mecz to zdecydowanie debiut z Jakubem Dyjasem (0:3). A rozpatrując najlepsze na myśl przychodzą zwycięstwa nad Danielem Lisem, Kacprem Petasiem, ale również przegrane z Janem Zandeckim i Yukim Matsuyamą.
Twoje najlepsze wyniki w mistrzostwach Polski?
Zdobyłem mnóstwo medali w poszczególnych kategoriach młodzieżowych. Największy sukces odniosłem w kadetach na MP w Kraśniku, gdzie sięgnąłem indywidualnie po srebro, jak również po złoto w deblu z Mateuszem Zalewskim i brąz w mikście z Emilią Skubą.