34-letni tenisista z Kamieńskiego w rankingu ATP był najwyżej notowany we wrześniu 2016 roku. Po życiowym sukcesie, jakim był awans do czwartej rundy US Open, wspiął się na 49. miejsce. Dziś jest 243. W swojej karierze wygrał osiem turniejów rangi ATP Challenger Tour. Po raz ostatni triumfował w lutym ubiegłego roku we włoskiej Bielli, w finale pokonał wtedy samego Andy'ego Murraya. 29 razy zagrał dla Ukrainy w Pucharze Davisa.
Marczenko nie będzie najlepszym tenisistą na świecie, ale ma szansę zostać najpopularniejszym twórcą treści na YouTube wśród zawodowych graczy. Na razie pod względem liczby subskrypcji jest daleko za Stefanosem Tsitsipasem, ale to nie przeszkadza mu nazywać się "Twoim ulubionym tenisowym youtubeerem". W ostatnim czasie na swoim kanale stara się tłumaczyć, dlaczego rosyjscy i białoruscy zawodnicy powinni zostać wykluczeni ze wszystkich tenisowych imprez.
W rozmowie z WP SportoweFakty mówi też o ucieczce z Doniecka w 2014 roku, wykorzystywaniu sportu przez rosyjską propagandę i wdzięczności dla Igi Świątek.
ZOBACZ WIDEO: Legenda polskiego kolarstwa przestrzega przed Rosjanami! "Będzie wielka tragedia"
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Od 2006 do 2014 roku mieszkałeś w Doniecku. Jak zapamiętałeś zajęcie miasta przez Rosjan?
Ilja Marczenko, ukraiński tenisista: Przed 2014 Donieck z roku na rok się rozwijał, stawał się coraz ładniejszy, nowocześniejszy, ludziom żyło się coraz lepiej. To było moje ulubione miasto w całej Ukrainie. Potem przyszła pomarańczowa rewolucja i odsunięcie od władzy Wiktora Janukowycza. Niedługo później wkroczyli Rosjanie. Najpierw zajęli Krym bez choćby jednego wystrzału, następnie pojawili się w Donbasie i przejęli kontrolę nad Donieckiem. Przez osiem lat mówili, że ich tam nie ma, ale to były kłamstwa. Trenowałem wtedy w klubie tenisowym przy hotelu Victoria. I ten hotel był pełen oficerów rosyjskiego wywiadu wojskowego.
Po zajęciu miasta przez Rosjan prawie wszyscy, których znałem, wyjechali. Byli tacy, którzy pojechali do Rosji, ale większość przeniosła się w inne rejony Ukrainy. Z miliona ludzi, którzy mieszkali tam przed aneksją, w Doniecku zostało może 30 procent. Ja postanowiłem wyjechać, kiedy zobaczyłem przez okno swojego mieszkania wielkie działo, a wokół niego kilku gości wyglądających na Czeczenów. Wtedy powiedziałem mojej dziewczynie, dziś już żonie, że lepiej się wynieść.
Zrobiliśmy to jeszcze tego samego dnia. Spakowałem do dwóch toreb rzeczy na kilka tygodni, tak jakbym jechał na dłużej na jakiś turniej. Myślałem, że walki szybko się skończą i wrócę do domu. Nie wróciłem do dziś. Przez pierwszy rok trochę się tułałem, nie miałem miejsca, które mógłbym nazwać domem. W końcu na stałe zamieszkałem na Słowacji, w Bratysławie.
Często wracałeś na Ukrainę w ciągu ostatnich ośmiu lat?
Niezbyt. Jeździłem na mecze Pucharu Davisa, albo odwiedzić rodziców. Po wybuchu wojny rodzice zostali w Ukrainie, w rodzinnym Kamieńskiem. Z kolei mój brat jest w Dnieprze. W porównaniu ze wschodnią częścią kraju jest tam dość bezpiecznie. Rosjanie są dość daleko.
Czy w wojnie, którą toczy Ukraina, sport jest jedną z broni?
Oczywiście. Rosyjska propaganda używa tej broni bez opamiętania. Zauważcie, kto jako jeden z pierwszych w Rosji skomentował decyzję ATP i WTA o nieprzyznawaniu punktów za Wimbledon 2022 - główny propagandysta Kremla Władimir Sołowiow, który bardzo się z tego ucieszył. Wcześniej na koncert z okazji rocznicy aneksji Krymu Rosjanie zwieźli swoich mistrzów olimpijskich, wysyłali ich na audiencje u Putina. Wiedzą, że ludzie ufają sportowcom z sukcesami, więc wykorzystują ich, żeby pokazywać, że władza jest silna i postępuje słusznie. To stara sztuczka nazistowskich i komunistycznych reżimów.
Działania władz światowego tenisa nie pomagają wytrącić sportowej broni z ręki Putina. Rosjan i Białorusinów dopuszczono do Roland Garros 2022, w grze o zwycięstwo w singlu wciąż pozostają dwie Rosjanki i jeden Rosjanin.
Jestem rozczarowany działaniami ATP i WTA. Nie zdyskwalifikowali Rosjan i Białorusinów, zadecydowali o nieprzyznawaniu punktów za tegoroczny Wimbledon, co jest wyrazem wsparcia dla zawodników i zawodniczek z tych krajów. Rozumiem, że to nie tenisiści mordują moich rodaków, ale każdy ich sukces zostanie wykorzystany, żeby pokazać wyższość Rosjan nad innymi narodami. Co z tego, że grają pod neutralną flagą? To zostanie pokazane jako represje Zachodu, zazdrosnego o rosyjskie sukcesy. Zresztą, Rosjanie już się przyzwyczaili, że ich sportowcy grają bez swojej narodowej flagi. Wiedzą, że ten, obok którego flagi nie ma, jest ich.
Domagacie się od WTA, ATP i ITF, żeby tenisiści z Rosji i Białorusi zostali zobowiązani do odpowiedzi na trzy pytania: Czy popierasz rosyjską inwazję na Ukrainę? Czy popierasz działania wojenne prowadzone przez wojska Rosji i Białorusi na Ukrainie? Czy popierasz rządy Władimira Putina i Aleksandra Łukaszenki? Czy ktoś z osób, które dotyczą wymienione pytania, odpowiedział co na nie?
Publicznie nikt. Wolą siedzieć cicho. Albo się boją, albo boją się stracić część swoich kibiców. Próbują siedzieć na dwóch stołkach, tak jak robią to władze światowego tenisa. Znam jednak wielu zawodników z tych krajów i wiem, że nie popierają działań swojej władzy. W pierwszych dniach po napaści Rosji poprosiłem pięciu graczy o odpowiedź na pytania podobne do tych, które wymieniłeś. Wszyscy byli przeciwni wojnie. Z drugiej strony nie czuli się za nią odpowiedzialni. OK, rozumiem ich, ale jeśli jej nie popierasz i nie czujesz się winny za to, co się dzieje, pokaż to. Słyszę, że się boją, bo mogą mieć problemy. A co my mamy powiedzieć? My się boimy, bo nasi rodacy wciąż umierają, a nasze miasta wciąż są bombardowane.
Jak oceniasz to milczenie?
Staram się nie oceniać, bo nie wiem, jak wielki jest ich strach i jak ja zachowałbym się w ich położeniu. Jednak choć potrafię zrozumieć ich milczenie, nie akceptuję takiej postawy.
Czy wśród milczących są osoby, które wciąż mógłbyś nazwać swoimi przyjaciółmi?
Zależy co masz na myśli, wypowiadając słowo "przyjaciel". Na pewno nie ma w tym gronie nikogo, kogo nazwałbym bliskim przyjacielem albo osobą, na której można polegać.
Decyzja o nie przyznawaniu punktów za Wimbledon, o której rozmawialiśmy wcześniej, jest twoim zdaniem obelgą dla Ukrainy? W końcu jedynymi, którzy na tym zyskują, są Rosjanie i Białorusini.
ATP i WTA ukarały wszystkich, żeby przypodobać się Rosjanom. Tak to wygląda. Dla Daniiła Miedwiediewa ta decyzja jest prezentem, bo dzięki niej może zostać numerem jeden na świecie. Myślę, że wkrótce zobaczymy konsekwencje i mogą one nie być tak dobre, jak wydaje się tenisowym organizacjom. Wewnątrz touru mogą pojawić się napięcia, ludzie mogą stracić zainteresowanie największymi tenisowymi turniejami. Bez wątpienia w dłuższej perspektywie to zła decyzja.
Rosjanie i Białorusini nie zagrają w Wimbledonie, ale w Roland Garros występują, mogą trafić na Igę Świątek.
Kibicuję Idze, bo nie przestaje mówić o wojnie na Ukrainie i ciągle nosi niebiesko-żółtą wstążkę. Całym sercem nas wspiera. Głos innych gwiazd tenisa w naszej sprawie nie jest tak dobrze słyszalny. Jesteśmy bardzo wdzięczni Idze i wszystkim Polakom za ich ogromną pomoc. Dzięki wam wiemy, że nie jesteśmy sami. Nigdy wam tego nie zapomnimy.
Wsparcie liderki rankingu WTA jest dla Ukraińców ważne?
Oczywiście! Im więcej sławnych sportowców opowie się za nami, tym lepiej. Oni są naszą bronią, tak jak bronią Rosji są jej najlepsi sportowcy. Za każdym razem, kiedy powiedzą głośno prawdę o wojnie, jest szansa, że kilku Rosjan otworzy oczy. Niewielka szansa, bo w rosyjskich mediach takie słowa raczej się nie przedrą. Tam kreuje się alternatywną rzeczywistość. Ale jeśli Rosjanin w jakiś sposób dowie się, co mówi o wojnie jego ulubiony gracz, będzie miał dwie opcje: uwierzyć mu, albo przestać go lubić. U nas tak to zadziałało z Novakiem Djokoviciem i Rafaelem Nadalem. Wielu ukraińskich fanów przestało im kibicować po tym, jak wyrazili swoje stanowisko w sprawie dyskwalifikacji Rosjan i Białorusinów z Wimbledonu.
Innymi słowy, Ukraina potrzebuje więcej takich osób, jak Iga Świątek?
Właśnie tak.
Jak myślisz, dlaczego spośród wszystkich największych gwiazd tenisa tylko Świątek wciąż nosi ukraińską wstążkę i podkreśla, że Ukraina wciąż cierpi?
Wydaje mi się, że wielu ludzi z krajów, które nie są blisko wojny, nie rozumie jej skali i znaczenia. Niektórzy uważają chyba, że to jakiś lokalny konflikt na rubieżach Europy pomiędzy dwoma dawnymi republikami ZSRR. Dla Polaków, Litwinów, Łotyszy, Estończyków jest oczywiste, że Putinowi nie można dać wygrać, bo jeśli zwycięży, pójdzie po więcej, a oni mogą być następni. Ale jak ktoś ma dalej do Rosji i nie przekonał się na własnej skórze, czym ona jest, widzi wojnę inaczej. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania nas wspierają, ale pozostali próbują siedzieć na dwóch krzesłach, martwią się o dostawy ropy i gazu. W takich sprawach jak sport próbują zachować neutralność, nie zdając sobie sprawy z tego, że to niemożliwe. Albo jesteś przeciwko Rosji, albo ją wspierasz.
Moim zdaniem zachodnie społeczeństwa sądzą, że Rosja nie jest dla nich zagrożeniem. A to nieprawda. Oglądam rosyjską telewizję, żeby wiedzieć, co myśli nasz wróg i co stara się wcisnąć swoim ludziom. Widziałem na własne oczy i słyszałem na własne uszy, jak w tej telewizji, w głównym państwowym kanale, grozili wszystkim krajom NATO bronią atomową. Opowiadali, jakie rakiety wyślą do USA, jakie do zachodniej Europy. Już sam fakt, że w Rosji pozwala się mówić takie rzeczy w publicznej telewizji, jest szaleństwem i wiele mówi o tym, jakim krajem jest Rosja. A jeśli ktoś uważa, że kraj grożący innym atakiem nuklearnym nie jest dla niego zagrożeniem, to jest po prostu głupi. Oni straszą bombą atomową, a my dyskutujemy, czy kilkunastu ich tenisistów powinno zostać wykluczonych z Wimbledonu, czy nie.
Wielu ludzi broniąc Rosjan przytacza argument, że Amerykanie czy Brytyjczycy nie byli dyskwalifikowani za wojny, które ich kraje toczyły w przeszłości. Tylko że nie pamiętam, żeby amerykańscy albo brytyjscy żołnierze gwałcili dzieci na zajmowanych terytoriach. Nie pokazywali, co znaczy upadek człowieczeństwa.
Czołowa ukraińska tenisistka Marta Kostiuk powiedziała, że od wybuchu wojny psychicznie nie radzi sobie najlepiej i korzysta z pomocy dwóch psychologów. Jak ty sobie radzisz?
Ja jestem uchodźcą od ośmiu lat, przez ten czas zdążyłem przywyknąć do tego, co dzieje się w miejscu, w którym kiedyś mieszkałem. Pamiętam jednak, że pół roku po wyjeździe z Doniecka byłem całkowicie wyczerpany, bo cały czas żyłem w wielkim stresie. Oczywiście teraz wojna ma nieporównywalnie większą skalę, jednak wydaje mi się, że doświadczenia osób, które musiały opuścić swój dom, są podobne. Mi jest teraz łatwiej, choćby dlatego, że moje codzienne życie za bardzo się nie zmieniło. Jasne, martwię się o rodziców i brata, ale wciąż śpię w swoim własnym łóżku. Tak czy inaczej nie jest łatwo. Modlę się za naszych żołnierzy i codziennie gdy oglądam telewizję czekam na informację o naszym wielkim sukcesie, który jednak nie nadchodzi. Czasami czuję się bezużyteczny, chciałbym móc bardziej pomóc mojemu krajowi.
Prowadzenie kanału na YouTube'ie, na którym opowiadasz o tenisie i o wojnie, ale też starasz się pokazać swoje poczucie humoru, pomaga ci nie zwariować?
Humor bardzo pomaga w codziennym życiu. Jako zawodowy tenisista często muszę się mierzyć z samotnością, z przygnębieniem po porażce, nachodzą mnie myśli, że mnóstwo pracy poszło na marne. Lekiem na to jest właśnie poczucie humoru. Ono pomaga w każdej sytuacji. Nawet naszym żołnierzom na najbardziej niebezpiecznych odcinkach frontu.
Czytaj także:
"Nie sprzedajemy swojej ziemi i ludzi. Sorry". Ukrainiec odpowiedział politykom
"Głupia!". Oburzenie po decyzji ws. Wimbledonu. Nie tylko w Ukrainie