Była finalistka Wimbledonu Andrea Jaeger wyznała w rozmowie z "The Independent", że do molestowania dochodziło w damskiej szatni. Obrzydliwych czynów dopuszczać miał się pracownik WTA.
- Przebierałam się w przenośnych toaletach lub kabinach, bo nie chciałam mierzyć się z komentarzami, zainteresowaniem, ani jakimikolwiek działaniami innych ludzi - zdradziła 57-latka.
Była tenisistka ujawniła, że miała "co najmniej 30 incydentów" polegających na molestowaniu. Twierdzi, że dopuszczał się ich członek personelu, który nie uczestniczył w sportowej rywalizacji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się wydarzyło? Szalone sceny po meczu Polaków!
- Do wszystkich prób dochodziło w szatni na bardzo, bardzo wczesnym etapie mojej kariery. Ta osoba miała poważny problem z trzymaniem rąk przy sobie - opowiedziała Jaeger.
Zaznaczyła, że za wszelką cenę unikała samotnego przebywania w salach treningowych, bo po prostu się bała. Traumatycznych historii w jej życiu nie brakowało.
W 1982 roku, po mistrzostwach WTA, na imprezie podano jej trzy drinki. Następnie, podczas powrotu do domu, pewna osoba próbowała się do niej zbliżyć.
- Ta osoba odprowadziła mnie do drzwi mojego mieszkania i w pewnym momencie coś mi przyłożyła. Próbowała mnie pocałować. Byłam tak zniesmaczona tym, co się stało, że gdy weszłam do domu, czołgałam się po schodach, próbując nie wymiotować - podkreśliła była tenisistka.
Wyjaśniła poza tym, że wówczas nie chciała opowiadać o tym ojcu. Nie miała też zamiaru wypowiadać się publicznie na ten temat. Nie chciała być bowiem przedstawiana jako dziecko związane z nadużyciami w sporcie. Kiedy prywatnie poskarżyła się przedstawicielowi WTA, mocno jej zagrożono.
- Powiedziałam, że to musi się skończyć. Tłumaczyłam, że co tydzień muszę się martwić o to gó***. Oni odparli, że jeśli wypowiem jeszcze jedno słowo, to wycofają stypendium mojej siostry. Za każdym razem, gdy próbowałam się bronić, grożono mi, że zaszkodzą komuś innemu - ujawniła po latach.
Jaeger profesjonalną karierę zaczęła w wieku zaledwie 14 lat. Już w 19. roku życia musiała porzucić grę w tenisa. Wszystko ze względu na kontuzję barku.
Po zakończeniu krótkiej kariery wykorzystała zgromadzone pieniądze do założenia w USA fundacji Little Star. Wspiera ona dzieci, które doświadczyły przemocy lub innych zaniedbań albo mierzą się z chorobami.
Czytaj także:
> Co za słowa Niemca o Hurkaczu! "Fantastyczny gracz"
> Piękny gest organizatorów Wimbledonu wobec Ukrainy