Greg Rusedski przyszedł na świat w kanadyjskim Montrealu, ale szybko przeniósł się do Anglii i wiele lat reprezentował w tenisie właśnie ten kraj.
Jego zawodowa kariera przypadła na lata 1991 – 2007. Najwyżej w światowym rankingu był czwarty, brał udział w Igrzyskach Olimpijskich w 1996 i 2000 roku.
Rusedski wygrał 15 turniejów rangi ATP World Tour, raz dotarł do finału US Open.
ZOBACZ WIDEO: Pudzianowski pokazał swoje czerwone Porsche. Uśmiejesz się do łez
Słynął z potężnego serwisu, przez pewien czas był światowym rekordzistą (239,7 km/h). Obecnie jest komentatorem telewizyjnym.
Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: W Polsce wiele osób jest zaskoczonych, jak szybko to poszło w przypadku Igi. A pan kiedy po raz pierwszy pomyślał, że Polka może zostać najlepszą tenisistką świata?
Greg Rusedski, były czołowy tenisista w latach 1991-2007, dwukrotny uczestnik IO, finalista US Open (1997):
Może wtedy, gdy po raz pierwszy wygrała Roland Garros? Widać było ogromny potencjał już od dłuższego czasu, a ostatni finał w Paryżu jeszcze to podkreślił. Jednak różnica w tym meczu między Igą a Amerykanką była gigantyczna. Ich tenis dzieliło "wiele mil".
Niektórzy uważają, że na trawie przewaga Igi nad rywalkami nie będzie jednak tak duża jak na mączce. Uważa pan tak samo?
Na pewno coś w tym jest, trawa ma swoją specyfikę. Ale według mnie Iga ma wciąż na tyle dużo argumentów, że jest faworytką Wimbledonu i ma największe szanse na zwycięstwo w turnieju.
Powracająca po kontuzji weteranka Serena Williams może być dla niej zagrożeniem?
Serena to Serena. Jeśli będzie miała swój dzień, a serwis będzie dobrze funkcjonował, to może być groźna. Ale równie dobrze może odpaść już w pierwszej rundzie. Myślę, że dla Świątek groźniejsza może być Ons Jabeur. O ile będzie zdrowa.
A czy Iga musi coś jeszcze poprawić? Czy zgadza się pan z opinią, że Świątek może dominować w światowym tenisie przez wiele lat?
Tak, zgadzam się. To jak najbardziej możliwe. Dla Świątek "sky is the limit". Może dokonać rzeczy wielkich. Musi jej tylko dopisywać zdrowie. Jeśli nie będzie miała z nim problemów, a sama będzie się konsekwentnie poprawiać, to rywalkom będzie bardzo trudno ją dogonić.
Użył pan sformułowania "poprawiać". To co Iga musi jeszcze poprawić?
Miałem bardziej na myśli to, żeby szlifować cały czas to, co potrafi. Bo jeśli staniesz w miejscu, to zawsze ktoś za tobą robi postępy. I wtedy może ci dorównać. Natomiast jeśli Iga dalej będzie szła taką drogą jak dotychczas, to może dominować przez wiele lat.
Widzimy przecież, jaka jest teraz różnica między nią a rywalkami. O paryskim finale już wspomniałem. Ale warto też pamiętać o tej serii 35 wygranych z rzędu. Teraz życzę Świątek tylko jednego: aby po Wimbledonie ta passa wynosiła już 42 zwycięstwa.
W Wimbledonie nie zagrają rosyjscy tenisiści. Jak pan przyjmuje taką decyzję?
Rozumiem ją, choć ta sytuacja jest trudna dla wszystkich. Nie ma lepszego wyjścia niż zakończenie tej wojny i mam nadzieję, że to nastąpi jak najszybciej.
A wyobraża pan sobie, że pewnego dnia zarówno Polka, jak i Polak będą liderami światowych rankingów?
Myślę, że o to będzie jednak bardzo ciężko. Rozumiem, że pytanie dotyczy duetu Świątek – Hurkacz. Hubert jest bardzo dobrym tenisistą, ale wdrapać się na szczyt światowego rankingu jest generalnie bardzo ciężko. Do tego potrzebne są nie tylko ogromne umiejętności, ale też pewna doza szczęścia. Ja miałem kiedyś szansę, był taki moment, że mogłem zostać numerem jeden, gdyby się pewne elementy dobrze dla mnie poukładały, ale to niestety nie nastąpiło. Dlatego na własnej skórze przekonałem się, że to jest arcytrudne.
To jakie ma pan przewidywania wobec Hurkacza?
Myślę, że czwarte-piąte miejsce jest w zasięgu Hurkacza. Wiadomo, że niektórzy tenisiści powoli będą schodzić ze sceny, a Hubert może iść jeszcze w górę. Natomiast o jedynkę będzie mu bardzo trudno. Choć oczywiście i tego typu niespodzianki się zdarzały. Hubert jest bardzo dobry, ma supertrenera, natomiast Świątek do tego wszystkiego dokłada jeszcze coś, a raczej kogoś. Od dawna pracuje z psychologiem sportowym. Myślę, że to ma duży wpływ na jej sukces. Właśnie ten element.
Czytałem, że w pana żyłach płynie polska i ukraińska krew. To prawda?
Jestem wielokulturowy pod tym względem. Tak, chodzi o rodzinę ze strony ojca. Opowiadano mi, że mam polskie, ukraińskie i rosyjskie korzenie. Ale szczegółów niestety nie znam.
To na koniec zapytam jeszcze o pańskie piłkarskie sympatie. Podobno kibicuje pan Arsenalowi?
Tak, jestem kibicem Arsenalu. A ujmując to precyzyjniej: przygnębionym fanem Arsenalu (śmiech). Bo podobnie jak inni bardzo długo czekam już na odrodzenie mojego ulubionego klubu. Z drugiej strony jestem też szczęściarzem, bo pamiętam wspaniały Arsenal Wengera, Bergkampa, Vieiry czy Thierry'ego Henry'ego. Teraz mamy trudniejsze czasy, ale tamtej epoki i tamtych wspaniałych wspomnień nikt nam, fanom Arsenalu, nie odbierze.
Polski talent porównany do legendy
Taka droga czega Igę Świątek?