Skandal to jego drugie imię. Nick Kyrgios nie ma zahamowań

PAP/EPA / ANDRE PICHETTE / Na zdjęciu: Nick Kyrgios
PAP/EPA / ANDRE PICHETTE / Na zdjęciu: Nick Kyrgios

Miał nadwagę już w wieku 6 lat i trudno było przypuszczać, że może zrobić karierę sportowca. Pokazał jednak, że ciężka praca popłaca i udowodnił, że "sky is the limit". W czwartek pokonał Kamila Majchrzaka w II rundzie turnieju ATP w Tokio.

W tym artykule dowiesz się o:

To miał być wielki powrót do czołówki, walka o Wielkiego Szlema i zerwanie z łatką największego tenisowego skandalisty. Przez pierwszą rundę tegorocznego US Open Nick Kyrgios przeszedł jak burza. I najtrudniejszymi jego rywalami były emocje, z którymi bił się zaciekle. Aż do drugiej rundy. Pod koniec trzeciego seta w starciu z Benjaminem Bonzim dał się "złamać" (przegrywał 4:5). I wtedy się zaczęło. Najpierw splunął w kierunku swojego teamu, a po całej serii paskudnych słów wyraził swoje niezadowolenie z tego, że nie ma wsparcia od swoich ludzi.

"To było haniebne!" - napisano w mediach społecznościowych stacji Eurosport, która transmitowała mecz i zamieściła w mediach społecznościowych filmik z popisem Kyrgiosa. - Fatalne zachowanie. Czasami idzie o jeden krok za daleko - przyznał z kolei komentator tego pojedynku.

Sędzia nie miał wyboru i dał Kyrgiosowi oficjalne ostrzeżenie. Dodajmy, że Australijczyk finalnie trzeciego seta przegrał, żeby mecz rozstrzygnąć w kolejnym.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznajesz ją? Nie nudzi się na sportowej emeryturze

Organizatorzy nie mogli przejść obojętnie wobec takiego zachowania Kyrgiosa. Eurosport poinformował, że na zawodnika nałożona została kara 7,5 tys. dolarów właśnie za swoją reakcję.

Kyrgios nie odniósł się do swojego zachowania podczas US Open. Zaczął tylko niejako na około opowiadać o tym, że czuje na sobie wielką presję, nie chce zawieść swoich ludzi i jest na korcie... perfekcjonistą.

Gdy w czwartej rundzie pokonał głównego faworyta do zwycięstwa - Daniła Miedwiediewa, wydawało się, że Australijczyk ma spore szanse na końcowy triumf. Jednak jego przygoda z nowojorskim turniejem zakończyła się już na ćwierćfinale. Po pięciosetowej batalii lepszy okazał się rodak lidera rankingu - Karen Chaczanow. Po tej porażce Kyrgios nie potrafił utrzymać nerwów na wodzy.

Po ostatniej akcji spotkania Australijczyk podziękował rywalowi za grę, po czym wpadł w szał. Najpierw zniszczył rakietę, którą kończył mecz, a następnie wyciągnął z torby drugą i nią także uderzał o kort finalnie ją uszkadzając. Do internetu trafił film jednego z kibiców, który nagrał to, co wyprawiał Kyrgios. W tej kwestii nic się nie zmienia. 27-latek słynie z ekscentrycznych zachowań i tym razem znów postąpił fatalnie.

Od początku nie miał łatwo. Zanim zaczął próbować okiełznać wybuchowy temperament, zmagał się z nadwagą. Zdjęcie pulchnego sześciolatka na korcie obiegło już cały świat i pokazało, jak długą drogę Kyrgios pokonał na tenisowe szczyty. Gdy był juniorem, zaczął błyszczeć na młodzieżowych wielkich szlemach, w których odnosił sukcesy. Jednak jako zawodowiec, pokazuje dwa oblicza

Pierwsze wybryki na Wimbledonie

Gdzie jak gdzie, ale na kortach Wimbledonu tenisowa etykieta jest bardzo przestrzegana, a każde odstępstwa od niej są surowo piętnowane. Kyrgios przekonał się o tym w 2015 roku. W trzecim gemie drugiego seta meczu IV rundy z Richardem Gasquetem Australijczyk nie podjął walki. Od niechcenia odbił trzy returny, a do jednego serwisu rywala nawet nie wyciągnął rakiety.

Organizatorzy Wimbledonu srogo ukarali tenisistę z Canberry za "nieprzykładanie się do gry" oraz "nieparlamentarne słownictwo". 20-latek otrzymał grzywnę w wysokości 160 tys. funtów.

Miesiąc później o Australijczyku znów było głośno. Kyrgios prowokował Stana Wawrinkę, co dobrze uchwyciły mikrofony. "Kokkinakis uprawiał seks z twoją dziewczyną. Przepraszam, że ci to mówię, stary" - wypalił podczas zmiany stron. Wszystko skończyło się awanturą i szarpaniną w szatni. Szwajcar zdecydował się również na skargę do władz ATP.

Kyrgios dostał kolejną karę finansową, potem jednak Australijczyk zdecydował się przeprosić swojego rywala w mediach społecznościowych.

"Moje komentarze zostały wygłoszone w ferworze walki i wiem, że były na poziomie nie do przyjęcia. W uzupełnieniu do przeprosin prywatnych, które poczyniłem, chcę złożyć również przeprosiny publiczne. Biorę pełną odpowiedzialność za swoje czyny i żałuję tego, co się stało" - napisał na Facebooku. Jednak jak przyznał Wawrinka, żadnych prywatnych przeprosin nie było.

Po tym skandalu u jego boku nie chciała zagrać nawet legenda tenisa. To Rafael Nadal. Hiszpan odmówił gry z nim w pokazowej imprezie w Nowym Jorku. - Nie rozumiem, dlaczego tak zrobił. To było niepotrzebne. Jego młody wiek nie jest wymówką. Tu chodzi o szacunek - mówił.

Australijczyk nieco zmazał plamę po swoim ostatnim wybryku. - Poczynając od mojego czwartkowego meczu aż do zakończenia sezonu w turnieju BNP Paribas Masters w Paryżu zamierzam przeznaczyć po 50 dolarów za każdego mojego asa serwisowego na fundację Eleny Baltachy - napisał na Twitterze Kyrgios. Wizerunkowo - pomogło, przynajmniej na chwilę.

Coraz bliżej czołówki

24 października 2016 roku stał się najmłodszym zawodnikiem, który znalazł się w pierwszej dwudziestce, bowiem sklasyfikowano go na 13. miejscu - najwyższym w karierze. Pomimo wszystkich negatywnych zdarzeń, z których słynął Kyrgios, był on też wielkim talentem. Być może łatka skandalisty nie pozwalała mu w pełni rozwinąć swoich skrzydeł, jednak była ona całkowicie zasłużona.

Zawieszony przez władze ATP

W meczu z Mischą Zverevem w Szanghaju Kyrgios zachował się bardzo nieprofesjonalnie. 21-latek w ogóle nie starał się zwyciężyć Niemca, któremu podarował znaczną liczbę punktów. Czara goryczy przelała się w piątym gemie premierowej odsłony, kiedy Australijczyk delikatnie zaserwował, a jego przeciwnik pewnym returnem zdobył kolejne przełamanie.

Władze ATP dokładnie pochyliły się nad całą sprawą. Najpierw Australijczyk został ukarany finansowo i musiał zapłacić 16,5 tys. dolarów. Następnie ogłoszono, że Kyrgios został zawieszony na osiem turniejowych tygodni i nie będzie mógł występować w zawodach do 15 stycznia 2017 roku. Do tego musiał jeszcze zapłacić kolejne 25 tys. dolarów. Według nieoficjalnych informacji tenisista mógł pauzować dłużej, lecz ze względu na Australian Open skrócono mu karę.

- Zachowanie Nicka było nie do zaakceptowania. Był to przejaw braku szacunku do naszego sportu i jego fanów. Traktujemy takie sprawy bardzo poważnie i na szczęście Nick przeprosił już za swoje zachowanie - stwierdził Chris Kermode, prezydent ATP.

- Nick to niesamowity talent, dlatego mamy nadzieję, że właściwie wykorzysta tę przymusową przerwę. Z odpowiednią pomocą jest w stanie powrócić do rywalizacji silniejszy niż przedtem - zakończył.

Trudny powrót do gry

Po zakończeniu zawieszenia Kyrgios z kilku zawodów wycofał się z powodu kontuzji. Po rozczarowującej porażce na Australian Open przyznał, że od dwóch miesięcy pracuje z psychologiem. Po porażce w finale turnieju w Cincinnati mówił, że po "trudnym czasie" odzyskał radość z gry w tenisa.

- Patrząc na to, gdzie byłem kilka tygodni temu, jakie miałem problemy, nigdy bym nie przypuszczał, że zagram tu w finale. Wcześniej tenis mnie nie cieszył. Nawet nie chciałem grać. Ale teraz czuję się świetnie, nawet mimo że przegrałem ostatni mecz - powiedział.

Kolejny występek w Szanghaju

W 2016 roku Kyrgios przyleciał do Szanghaju zmęczony tygodniem spędzonym w Tokio i odpuścił spotkanie z Mischą Zverevem. Nie spodobało się to kibicom oraz sędziemu. Tenisista obraził kilku fanów i za swoje zachowanie musiał zapłacić 16,5 tys. dolarów. Później został za to zawieszony przez władze ATP World Tour do końca sezonu.

Rok później Australijczyk bez podania powodu skreczował po rozegraniu pierwszego seta meczu ze Steve'em Johnsonem w ramach I rundy turnieju ATP Masters 1000 w Szanghaju.

Kiedy Amerykanin popisał się ładnym zagraniem i wypracował piłkę setową, jego przeciwnik dał do zrozumienia, że zakończy grę, jak tylko przegra premierową odsłonę. Po chwili Steve Johnson posłał asa serwisowego, a Kyrgios dotrzymał słowa i pożegnał się z przeciwnikiem oraz równie zaskoczonym arbitrem. Murphy zapytał się jeszcze Australijczyka, czy potrzebuje pomocy medycznej, ale ten bez słowa opuścił kort. Kibice odprowadzili go do wyjścia gwizdami.

Kyrgios tłumaczył się po meczu, że od 24 godzin narzekał na bóle brzucha, a do tego podczas treningu doznał lekkiego urazu barku. Za swoje zachowanie na korcie został ukarany na kwotę 10 tys. dolarów. Do tego władze ATP postanowiły odebrać mu premię finansową za występ w I rundzie (21 085 dolarów), ponieważ Australijczyk nie odpowiedział na prośbę sędziego, aby pozwolił się zbadać turniejowemu lekarzowi.

Spory spadek w rankingu

Sezon 2019 Kyrgios rozpoczął w Brisbane, gdzie bronił tytułu. Z turniejem pożegnał się już w II rundzie, przegrywając 7:6(5), 2:6, 3:6 z Jeremym Chardym. Porażka z Francuzem spowodowała jego spadek poza czołową "50" rankingu ATP. Poprzednio poza Top 50 był notowany w styczniu 2015 roku. Jednak sam zawodnik zbytnio się tym nie przejął. - Mało mnie to obchodzi - stwierdził, dodając: - Miałem wspaniały okres pomiędzy sezonami. Byłem w domu i z dala od sportu. Uwielbiałem to.

Rzucił krzesłem o kort

Kyrgios w skandaliczny sposób zakończył występ w zawodach ATP World Tour Masters 1000 w Rzymie. Sędzia zdyskwalifikował Australijczyka, po tym jak tenisista rzucił krzesłem na kort.

W pojedynku z Casperem Ruudem tenisista z Canberry otrzymał najpierw ostrzeżenie za swoje niewłaściwe zachowanie, a potem stracił punkt. Gdy Nick Kyrgios nie był w stanie opanować emocji, został na początku trzeciego seta ukarany stratą gema, co jeszcze bardziej go rozzłościło.

Australijczyk uznał, że nie zamierza już dłużej walczyć z Norwegiem. Na pożegnanie z Foro Italico cisnął krzesłem na kort, po czym spakował swoje rzeczy. Arbiter zdyskwalifikował Kyrgiosa przy stanie 6:3, 6:7(5), 2:1 dla Ruuda.

Australijczyk przeprosił za swój występek, który przydarzył się pod wpływem emocji. Nie uniknął jednak kary. Kyrgios automatycznie stracił wszystkie punkty i nagrody pieniężne wywalczone podczas tamtej edycji międzynarodowych mistrzostw Włoch. W jego przypadku mowa o 45 punktach i kwocie 33 635 euro. Do tego tenisista musiał ponieść wszelkie koszty związane z pobytem w Rzymie. Za niesportowe zachowanie w meczu z Ruudem zapłacił także 20 tys. euro.

Kolejną karę otrzymał na kortach Queen's Clubu, gdzie po raz kolejny w swojej karierze narozrabiał.

Przyznał się do poważnych problemów zdrowotnych

Pod koniec 2020 roku przyznał, że poważnie choruje. Jego słowa wybrzmiały niezwykle mocno. Bo jeśli ktoś mający taki wizerunek wpadł w sidła depresji, może to spotkać każdego.

- Miałem dni, że nie chciałem widzieć świata, leżałem godzinami w pokoju z zasłoniętymi oknami. Bałem się też spotykać z ludźmi, patrzeć w ich oczy. Wydawało mi się, że widzę w nich tylko żal, że nie wygrywam kolejnych meczów. Czułem, że ich zawodzę. Wtedy straciłem też ochotę do dalszego uprawiania sportu - mówił Australijczyk.

- Byłem w położeniu, o którym ludzie tacy jak Naomi Osaka mówią, że jest to choroba psychiczna. Podczas gdy to, przez co ja przechodziłem, było 20 razy gorsze - ocenił.

W maju tego roku Kyrgios opowiedział szerzej o tym, co spotkało go w najtrudniejszym okresie. - To było bardzo poważne, okaleczałem się, a to nie jest w porządku - wyjawił. W pewnym momencie Australijczyk odsunął się nawet od najbliższych. - Odepchnąłem od siebie wszystkich, którym na mnie zależało, nie komunikowałem się z nimi, zamknąłem się na prawdziwe życie - tłumaczył.

Powoli wyszedł na prostą. Odbudował relację z rodziną, podczas Australian Open osiągnął życiowy sukces na korcie, a także szczęśliwie się zakochał. - - Właściwie jestem w takim momencie życia, że chciałbym się trochę ustatkować. W moim życiu było dużo zabawy - mówi.

Skandal w Halle

Kiedy kibice słyszą o kolejnym skandalicznym zachowaniu tenisisty, w ciemno typują, że to Kyrgios. Australijczyk potwierdził to podczas turnieju w niemieckim Halle, gdzie z tytułu cieszył się Hubert Hurkacz, który wyeliminował Australijczyka w drodze po tytuł.

Działo się natomiast już w drugiej rundzie tego turnieju, kiedy to mierzyli się ze sobą Kyrgios i Stefanos Tsitsipas.

Emocje były na korcie i poza nim. Lepszy okazał się Australijczyk (5:7, 6:2, 6:4), ale po spotkaniu jednak nie tyle mówiło się o wspaniałym sportowym widowisku, co o kolejnym "pokazie" z jego udziałem.

Szczególnie mowa tutaj o pierwszym secie, kiedy gra Kyrgiosa ewidentnie się nie układała. Wówczas można było zobaczyć, iż tenisista ma problemy z zarządzaniem emocjami. Efektem tego było to, że po przegranej partii roztrzaskał rakietę o ławkę.

To nie wszystko. Już od pierwszego seta Australijczyk prowadził żywiołowe dyskusje z sędzią spotkania. Do kulminacji doszło w trzecim secie, kiedy to w końcu Kyrgios otrzymał ostrzeżenie. Tym razem sprawa dotyczyła znacznego przekroczenia czasu na korzystanie z ręcznika.

- Nie mogę iść po mój ręcznik? Wiele razy w takich sytuacjach czekałem na Nadala - kłócił się Kyrgios.

Po tych słowach Australijczyk na znak protestu usiadł na ławeczce i nie chciał dalej grać. Ostatecznie na korcie musiał pojawić się supervisor, który przekonał Nicka Kyrgiosa do kontynuowania meczu.

Niczego się nie nauczył w Londynie

To właśnie na Wimbledonie Kyrgios po raz pierwszy dał się poznać z mrocznej strony. Za swoje zachowanie został tam ukarany grzywną w wysokości 160 tys. funtów. To jednak nie sprawiło zmiany w jego zachowaniu.

Podczas tegorocznego turnieju w Wielkiej Brytanii Kyrgios zachował się skandalicznie już podczas pierwszego spotkania. Australijczyk po ostatniej piłce odwrócił się i splunął w kierunku jednego z fanów, który notorycznie go obrażał.

- Kiedy wygrałem mecz, zwróciłem się do niego. Od tak dawna mam do czynienia z nienawiścią i negatywnym nastawieniem, więc nie czuję, żebym był coś winny tej osobie - tłumaczył potem na konferencji prasowej swoje zachowanie.

- Nie zrobiłbym tego komuś, kto mnie wspiera - kontynuował Kyrgios. - On przyszedł na mecz tylko po to, żeby prowokować i lekceważyć.

Do kolejnego negatywnego zachowania z jego strony doszło w III rundzie, kiedy to rywalizował z Tsitsipasem. Obaj tenisiści mierzyli się ze sobą podczas turnieju w Halle i tam również emocji nie brakowało, zarówno na korcie, jak i poza nim. Kontrowersje jednak tym razem zaczęły się, gdy Grek przegrał drugą partię i rozwścieczony uderzył piłkę w trybuny. Ta leciała z dużą prędkością i ledwo ominęła głowę jednego z kibiców. Kyrgios za to zagranie domagał się dyskwalifikacji, a za coś podobnego Novak Djoković został wyrzucony w 2020 roku z US Open.

- Uderzył piłkę w trybuny, czy ty jesteś głupi? Za co w takim razie można dać dyskwalifikację. Kibice mają zostać uderzeni i ucierpieć? To wstyd - mówił Australijczyk.

O ile Kyrgios początkowo próbował tonować nastroje po meczu mówiąc, że nie ma urazy do swojego rywala, to gdy ten mu zarzucał "zastraszanie przeciwników" i poniżanie innych ostro odpowiedział. - Nie wiem, kiedy niby go straszyłem. To on uderzał piłkami prosto we mnie, a jedną z nich wyrzucił w publiczność. Niemal trafił widza - odpowiedział.

Obaj panowie zostali ukarani za swoje zachowanie przez organizatorów. Tsitsipas musiał zapłacić 10 tysięcy dolarów kary, budżet Kyrgiosa został uszczuplony o 4 tys. dolarów.

- Ten mecz był absolutnym chaosem - powiedział na antenie BBC Radio Pat Cash, legenda australijskiego tenisa, mistrz Wimbledonu 1987. Po czym mocno skrytykował swojego rodaka.

- Doprowadził tenis do najniższego poziomu, jaki widziałem, jeśli chodzi o nieczystą grę, oszustwa, manipulacje, nadużycia, agresywne zachowanie wobec arbitra głównego i sędziów liniowych - stwierdził.

Cash uważał, że jego rodak mógł mówić o wielkim szczęściu, jakim miał być brak dyskwalifikacji w pierwszym secie. - Coś trzeba z tym zrobić, bo to absolutny cyrk. Prawdopodobnie jest to rozrywkowe dla kibiców, ale tym razem osiągnął granicę.

Oberwało się również sędziującemu to spotkanie Damienowi Dumusoisowi. Według legendy australijskiego tenisa nie panował on nad prowadzeniem tego meczu. - Gdy Tsitsipas chciał sprawdzić jakąś decyzję, to Kyrgios szedł w jego kierunku i skarżył się mu prosto w twarz. To część brudnej gry, jaką on uprawia. Tsitsipas został w nią wciągnięty, więc to mogło być rozrywkowe i fascynujące, ale dla mnie zaszło za daleko - ocenił Cash.

To jeszcze nie wszystko

Kyrgios złamał również regulamin Wimbledonu podczas uroczystej ceremonii po meczu finałowym z Djokoviciem, który padł łupem Serba. 27-latek wystąpił bowiem w czerwonej czapce bejsbolowej, gdy odbierał nagrodę za udział w finale z rąk księżnej Cambridge, Kate Middleton. Restrykcyjny kodeks ubioru podczas turnieju tenisowego rozgrywanego na kortach w Londynie stanowi, że biały strój obowiązuje od momentu, w którym tenisista wchodzi na kort.

Już kolejny raz reprezentant Australii złamał przepisy podczas tegorocznego święta tenisowego w Londynie. Czerwona czapka na głowie kontrowersyjnego tenisisty była widoczna również po meczu IV rundy z Brandonem Nakashimą.
 
Przebudzenie po problemach, które wciąż mu towarzyszą

Kyrgios w tym sezonie wygrał już Australian Open w deblu, triumfował w Waszyngtonie, a także dotarł także do finału Wimbledonu. Ponadto w Montrealu pokonał lidera rankingu, Daniła Miedwiediewa.

To spore osiągnięcia, biorąc pod uwagę, że niedawno był bliski porzucenia tego sportu o czym mówił w rozmowie z "Mirror"

- Był moment, w którym byłem bliski rezygnacji ze sportu. Mam na myśli stan psychiczny, w jakim byłem w 2019 roku na Australian Open, samookaleczony, z myślami samobójczymi i innymi rzeczami - mówił.

Kyrgios najgorsze lata swojego życia ma już za sobą. Wydaje się, że teraz powoli wychodzi na prostą, mimo, iż wciąż nie wyeliminował ze swojego życia drugiego oblicza, które co jakiś czas daje się we znaki na korcie.

- Nareszcie zrozumiał, że życie nie kręci się tylko wokół tenisa. Zaczął cieszyć się życiem, dzięki czemu i ja jestem naprawdę szczęśliwa - tłumaczyła wielką przemianę swojego syna matka Kyrgiosa, Nill.

Jednak Australijczyk wciąż zmaga się z problemami, które tym razem wynikają z choroby rodziców. Jego rodzice mają poważne problemy zdrowotne. Matka obecnie przebywa w szpitalu, gdzie czeka na transplantację nerki. Właśnie po wygranej z Miedwiediewem Kyrgios skierował do niej podpis na kamerze. "Bądź silna, mamo" - tak brzmiały jego słowa.

- Jest mi trudno, bo choć ciągle jestem w podróży, to moja mama jest w szpitalu, z ojcem nie jest najlepiej, bratu ostatnio urodził się syn, a ja nie mogę z nimi być, podczas gdy normalni ludzie, by tego pragnęli - mówił 27-latek.

- Trudno jest pochodzić z Australii, bo nie możemy podróżować w tę i z powrotem. Jest wiele rzeczy, których ludzie nie dostrzegają. Widzą tylko mnie, kiedy wygrywam, przegrywam, rzucam rakietą i inne takie. Nie rozumieją wyzwań, którym muszę sprostać ja lub inni podczas touru, nie wiedzą, co dzieje się w naszym życiu - dodał.

Czy będzie on w stanie wspiąć się na szczyt? Czas pokaże, ale trudno przypuszczać, żeby tak było. W końcu Kyrgios wydaje się tenisistą, który nigdy do końca nie zapanuje nad swoim drugim obliczem. Mimo, że teraz Australijczyk radzi sobie coraz lepiej jeżeli chodzi o formę sportową, to nadal zdarzają mu się wybryki, których żałuje dopiero po fakcie.

Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (0)